To był najpiękniejszy wielkoszlemowy weekend polskiego tenisa. Obie Polki awansowały do czwartej rundy. Drugi mecz wygrali ponadto debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, a pierwszy juniorka Katarzyna Piter.
Radwańska grała z drugą tenisistką na świecie – poza trudem rywalizacji oznaczało to kort z wielkimi trybunami, transmisję telewizyjną na cały świat oraz dach na głową, gdy nad Melbourne w sobotę nadciągnął deszcz.
Zwycięstwo Agnieszki Radwańskiej nad Swietłaną Kuzniecową jest do tej pory największą sensacją turnieju
Mecz miał rytm wyznaczany trójkami gemów: 3:0 dla Radwańskiej, wyrównanie, 6:3 i pierwszy set dla Polki. 3:0 dla Rosjanki w drugim, wyrównanie i dopiero wtedy trzeba było liczyć trochę inaczej: 4:4 i dwa zwycięskie gemy starszej z sióstr Radwańskich. Ostatnia piłka dobrze oddała obraz meczu: lekki serwis Polki z wysokim odbiciem piłki, obiegnięcie Kuzniecowej, potężny forhendowy strzał – w siatkę.
Trudno się dziwić, że obie tenisistki inaczej oceniały spotkanie. Radosna Agnieszka Radwańska przypomniała podobieństwa do wygranego w zeszłym roku meczu z Marią Szarapową w US Open. – Przed ostatnim gemem byłam trochę zdenerwowana, bo nie chciałam zmarnować szansy, ale się udało. Nie potrafię ocenić, czym ten mecz różnił się od moich poprzednich spotkań z Kuzniecową. Grałam bardzo agresywnie, bo wiedziałam, że aby zwyciężyć, muszę narzucić swój styl – mówiła.