Już piątkowa porażka Juana Marina del Potro zdecydowanie zmieniła nastroje w drużynach. Remis po dwóch meczach to było znacznie mniej, niż oczekiwała publiczność w Mar del Plata.
Do sobotniej gry deblowej kapitan Argentyny Alberto Mancini godzinę przed spotkaniem zgłosił Davida Nalbandiana w miejsce Jose Acasuso. Może już wiedział, że del Potro nie zagra w niedzielę, i postanowił oszczędzać zastępcę, może uznał, że debel z najbardziej doświadczonym tenisistą drużyny będzie znacznie silniejszy.
Początek był udany dla gospodarzy, lecz skończyło się piękną argentyńską katastrofą. Po czterech setach i trzech godzinach z okładem Feliciano Lopez i Fernando Verdasco zdobyli drugi punkt dla Hiszpanii.
Ten mecz miał wszystko, co miewają dobre mecze Pucharu Davisa: huśtawkę emocji na obu ławkach, stałą gorączkę trybun i sporo dobrego tenisa. Do zapamiętania był przede wszystkim trzeci set, gdy Nalbandian z Agustinem Callerim przegrywali 1:5 i wyrównali na 5:5, następnie w tie -breaku objęli prowadzenie 4-0, by przegrać 5-7 i stracić seta. Publiczność czasem nie panowała nad swymi reakcjami. Histeria stała się normą, sędzia Pascal Maria i supervisor Stefan Fransson prosili do siebie kapitanów, prosili grających i z trudem uspokajali nerwy tłumu.
$>