Wiadomo już niemal wszystko. Po pięciosetowym zwycięstwie Michaiła Jużnego nad Stanislasem Wawrinką i znacznie krótszym Rafaela Nadala nad Fernando Verdasco 7:5, 6:3, 6:3 skład półfinałów był gotowy. W finale kobiecym zmierzą się Wiera Zwonariowa oraz Kim Clijsters.
Ćwierćfinały utrwaliły opinię, że sobotnie spotkania Roger Federer – Novak Djoković oraz Nadal – Jużny to tylko wstęp do atrakcji finału. To niesprawiedliwie dla umiejętności Serba i Rosjanina, ale Nowy Jork już wie, a przynajmniej głęboko wierzy, że zobaczy finał Szwajcara z Hiszpanem, pierwszy w US Open, historyczny w treści i formie.
Konferencja prasowa po meczu Nadala z Verdasco, pytanie do pokonanego: – Kto ma większe szanse w finale, Rafa czy Roger? Fernando długo się nie zastanawia: – Jeśli miałbym postawić własne pieniądze, to Roger. Lubi te korty, wygrał pięć razy, potrafi grać w tych warunkach. Nikt nie pytał o półfinał, w amerykańskich gazetach analizy dotyczą już tego, jak Federer i Nadal radzą sobie z wiatrem.
Djoković i Jużny z obowiązku lub przekonania bronią swych szans. Serb liczy na wzrost formy i przerwanie złej serii z Federerem. Rosjanin, który w 2006 roku raz wygrał na Flushing Meadows z Nadalem, mówi raczej o tym, że każdy dzień jest inny, każdy może przynieść nowe zdarzenia.
Jużnego da się lubić za elegancki tenis, za paryski finał Pucharu Davisa w 2002 roku, za pamięć o ojcu (te saluty po sukcesach to dla zmarłego rodzica), a także za odwagę, by nowojorczykom głośno powiedzieć: – Jestem gotów być złym facetem i wygrać na przekór wszystkim.