Najlepszy debel świata pokonany 2:6, 7:6 (7-4), 10-8. Polacy po dwóch meczach mają dwa zwycięstwa, ale jeszcze nie mogą być pewni awansu do półfinału. Jutro grają z Austriakiem Juergenem Meltzerem i Niemcem Philippem Petzschnerem, mistrzami Wimbledonu, którzy temu sukcesowi zawdzięczają udział w Masters, bo są dopiero 12. parą świata.
W pierwszym secie nic nie zapowiadało, że finał będzie radosny, ale w drugim Polacy postawili się Amerykanom ostro, lecz to też mogło nie wystarczyć, bo Bob i Mike Bryanowie przełamali w końcu serwis Fyrstenberga i przy serwisie Mike’a prowadzili 6:5, 40:15. Polska para jednak wyrównała, a potem przy stanie 40:40 zdobyła decydujący punkt i doprowadziła do tie-breaka.
Dopiero wtedy gwiazdorom z Kalifornii zadrżały nogi. Przegrali drugiego seta, a w super tie-breaku było 8-3 i 9-5 dla Polaków. Nie był to wcale koniec emocji, Amerykanie wygrali bowiem trzy piłki i przy stanie 9:8 na linii serwisowej stanął Matkowski. – Dziękowałem losowi, że to nie ja muszę serwować – mówił potem Fyrstenberg. Serwis na szczęście był zwycięski.
To, czego dokonała polska para, zasługuje na szacunek – wygrała z najlepszymi przed najliczniejszą deblową widownią na świecie.
– Obronić trzy meczbole i wygrać z braćmi Bryan? To nie do pomyślenia. Zwykle w naszych meczach było tak, że ten, kto pierwszy przełamywał rywala, ten wygrywał – powiedział Matkowski.