Korespondencja z Paryża
Frau Mayr-Achleitner urodziła się w Seefeld w Tyrolu, gdzie ludzie cenią proste przyjemności. Jej tenis jest tego najlepszym dowodem – to mocna gra z końcowej linii i nadzieja, że piłka wróci, by można ją było uderzyć jeszcze raz. Radwańska – nawet z zabandażowanym lewym udem i strachem o bolący kręgosłup – z takimi rywalkami radzi sobie znakomicie. Prawie wszystkie skróty Polki były udane, a ten w przedostatnim gemie, zagrany przy returnie, był dla Austriaczki upokarzający. Kolejną rywalką Polki będzie jutro Hinduska Sania Mirza (72 WTA), z którą jeszcze nigdy nie grała.
– Lepiej zacząć się nie mogło. Z nogą to nie jest poważna sprawa, zabolało na treningu, więc byliśmy ostrożni. Z kręgosłupem jest gorzej, dziś na szczęście nie było wielu skrętów, smeczów z bekhendu, długich wymian. Ale o to, co się stanie podczas zaciętego meczu, poważnie się obawiam. Mirza to groźna przeciwniczka, gra systemem bum-bum, gdy trafia, rywalka ma problem. Trochę jej zazdroszczę, stoi za nią ponad miliard rodaków, to wielki rynek, łatwiej wtedy o dobry kontrakt. Co my znaczymy z naszymi 40 milionami – mówił po meczu uśmiechnięty i odchudzony Piotr Radwański.
W przód i w tył
Sama tenisistka nie ukrywa, że najważniejsze teraz jest to, by kręgosłup nie bolał, a niestety z każdym meczem obawa rośnie. – Wchodzę na kort, gram, ale ze strachem – jeden krok w przód, dwa w tył. Ten kłopot mam od dawna, zawsze przy przejściu na korty ziemne. Nie zrezygnowałam z debla (dziś Radwańska w parze ze Słowaczką Danielą Hantuchovą gra mecz pierwszej rundy – przyp. red.), bo nie traktuję tego bardzo poważnie. Wygrałyśmy już z Danielą jeden turniej, ale jesteśmy przede wszystkim singlistkami, jeśli ból będzie duży, po prostu zrezygnuję. Z Mirzą wolałabym grać na wolniejszym korcie, bo ona uderza mocno. Dodatkowa trudność to nowe piłki firmy Babolat. To inny świat, ta piłka robi się twardsza z upływem gry, trudno ją kontrolować – powiedziała Radwańska.
Tenis ma nowego kandydata do tronu i ten jeszcze niekoronowany, ale już namaszczony władca nie przesadza z uprzejmościami. Novak Djoković (wygrał wczoraj z Holendrem De Bakkerem 6:2, 6:1, 6:3) to zupełnie inna krew niż wciąż panujący Rafael Nadal i były suweren Roger Federer. Oni przyzwyczaili nas do emocji na korcie, ale poza nim zachowywali się jak dyplomaci z czasów Ligi Narodów: obaj zapewniali o wzajemnym szacunku, prześcigali się w uprzejmościach. Nadal po pierwszych zwycięstwach nad Szwajcarem mówił więcej o jego klasie niż o własnych zasługach.