Rafael Nadal awansował do półfinału i odzyskuje wiarę w siebie

Rafael Nadal awansował do półfinału i odzyskuje wiarę w siebie. W piątek czeka go starcie z Andym Murrayem

Publikacja: 02.06.2011 00:57

Rafael Nadal

Rafael Nadal

Foto: AFP

Korespondencja z Paryża

Trzy dni temu pięciokrotny triumfator turnieju powiedział, że nie gra na tyle dobrze, by wygrać szósty raz. Wczoraj, po zwycięstwie nad Robinem Soderlingiem 6:4, 6:1, 7:6 (7-3), nie był już w tej sprawie tak sceptyczny.

– Czuję się coraz lepiej, pokonałem dwukrotnego finalistę Roland Garros, ale w piątek czeka na mnie Andy Murray, który wraca do znakomitej formy. W Rzymie był w tym roku jako jedyny z nas bliski wygranej z Djokoviciem. Drugi półfinał jest fantastyczny: Djoković – najlepszy gracz tego roku, kontra Federer – najlepszy tenisista w historii. Nie można chcieć więcej – mówił Nadal.

Murray, któremu coraz mniej przeszkadza kontuzjowana kostka, pokonał Juana Ignacio Chelę 7:6 (7-2), 7:5, 6:2.

Na tym tle panie wypadają blado. W ćwierćfinałach Na Li wygrała z Wiktorią Azarenką 7:5, 6:2, a Maria Szarapowa z Andreą Petkovic 6:0, 6:3. Oba mecze były takie jak cały kobiecy turniej: warto pamiętać tylko wynik.

Żadna tenisistka z Chin nie zaszła jeszcze w Paryżu tak daleko jak Na Li. – Nie spodziewałam się, że będę tu w półfinale, w trzech innych wielkoszlemowych turniejach jak najbardziej, ale nie w Paryżu. Na nawierzchni ziemnej trzeba się ślizgać, a ja tego nie umiem – mówiła Chinka.

Dziś od 14. na korcie centralnym półfinały Szarapowa – Na Li i Marion Bartoli – Francesca Schiavone. Francuzka Bartoli to tenisistka-chałupniczka, która słucha tylko ojca. Oryginalność doktora Waltera Bartoli (porzucił dla córki karierę lekarską) widać przede wszystkim przy serwisie Marion, ale nie tylko – są też oburęczne zarówno bekhend, jak i forhend.

Oboje Francuskiej Federacji Tenisowej nie zawdzięczają nic, jej ingerencje traktują jak dyktat i chodzą własnymi ścieżkami. Z niezłym skutkiem – Marion była w finale Wimbledonu (2007), teraz wróci do czołowej światowej dziesiątki. Jedno jest pewne: jeśli ktoś raz widział pannę Bartoli, z nikim jej nie pomyli, a klonów Azarenki jest dużo i będzie jeszcze więcej. Marion trzeba i współczuć, bo jej tenis jest brzydki, i zazdrościć, bo wydaje się, że ojciec dobrze uzbroił ją do walki na korcie.

KOBIETY – 1/4 finału:

Li Na (Chiny, 6) – W. Azarenka (Białoruś, 4) 7:5, 6:2;

M. Szarapowa (Rosja, 7) – A. Petkovic (Niemcy, 15) 6:0, 6:3.

Debel – 1/2 finału:

S. Mirza, J. Wiesnina (Indie, Rosja) – L. Huber, L. Raymond (USA) 6:3, 2:6, 6:4;

A. Hlavackova, L. Hradecka (Czechy) – V. King, J. Szwedowa (USA, Kazachstan) 6:3, 6:3.

MĘŻCZYŹNI – 1/4 finału:

R. Nadal (Hiszpania, 1) – R. Soederling (Szwecja, 5) 64, 6:1, 7:6 (7-3);

A. Murray (W. Brytania, 4) – J. I. Chela (Argentyna) 7:6 (7-2), 7:5, 6:2.

Tenis
Australian Open. Trudna noc polskiego kibica, nadzieje były większe
Tenis
Australian Open. Iga Świątek zagrała trochę rocka, ale nie wszyscy to widzieli
Tenis
Maja Chwalińska. Tenisistka inna niż wszystkie
Tenis
Australian Open. Aryna Sabalenka cała w skowronkach, Maja Chwalińska jeszcze poczeka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Tenis
Rusza Australian Open. Miłe początki w Melbourne