Jo-Wilfried Tsonga wygrał w ćwierćfinale z Rogerem Federerem

Tsonga pokonał Federera. Zamiast czwórki w półfinale jest wielka trójka: Nadal, Djoković i Murray

Publikacja: 30.06.2011 03:03

Roger Federer

Roger Federer

Foto: AFP

Krzysztof Rawa z Londynu

Ten mecz nie przejdzie jednak do historii, bo był dziwnie ospały, głównie z winy pokonanego. Może to koniec ery Rogera Federera i już nigdy nie wygra on siódmego Wimbledonu, nie poprawi jeszcze kilku rekordów, nie stanie na drodze młodszym, silniejszym lub bardziej głodnym zwycięstw.

Szwajcar nigdy wcześniej nie przegrał w Wielkim Szlemie po wygraniu dwóch setów. Patrzyliśmy na ten pierwszy raz z niedowierzaniem. Gdzie jest mistrz ataku, gdzie jego artyzm i moc czarodziejskiej rakiety? Dwa sety Federer grał dobrze, ale nie porywająco, a gdy wydawało się, że trzeci set jest formalnością, jakby zapomniał, że robotę trzeba dokończyć.

Statystyki oszukują

Jo-Wilfried Tsonga ruszył do ataku bardziej desperacko niż z głęboką wiarą, że wygra. Dostał jedną szansę, drugą i je wykorzystał. Piąty set zaczął od przełamania serwisu Szwajcara i bez wahań dotarł do zwycięstwa. Kto wierzy w statystyki, miał przykład, że oszukują.

Francuz wygrał mniej piłek, lecz jest pierwszy raz w półfinale Wimbledonu, z Federerem przegrał wcześniej cztery mecze na pięć, na trawie nigdy nie grał wybitnie, tyle że w tym roku doszedł do finału w Queen's.

Oczywiście ma talent i tenisową wyobraźnię. Pokazał ją światu w Australian Open 2008, grał w finale, ale potem często opuszczał turnieje z powodu kontuzji. Do meczu ze Szwajcarem więcej pisano o jego nagich zdjęciach w magazynie „Cosmopolitan" (na rzecz kampanii promującej walkę z męskimi nowotworami) niż o szansach na sukces w Wimbledonie.

Pokonany mistrz szybko przyszedł na konferencję i powiedział to, co słyszeliśmy wiele razy: – Obaj graliśmy świetnie, jedynie wynik nie daje mi satysfakcji, ale tak się zdarza. Czuję się mocny, jestem zdrowy, będę ciężko pracował, by znów wygrywać.

Zysk z porażki ma federacja szwajcarska. Federer zagra w lipcu w Pucharze Davisa przeciw Niemcom, a potem obiecał udane amerykańskie lato. Zobaczymy. Mina Szwajcara przeczyła słowom.

Bernard Tomic był najmniej znanym ćwierćfinalistą, ale podkreślano, że jak na 18 lat i 251 dni życia umie dużo, tak młodo na trawie wygrywali tylko Boris Becker, John McEnroe i Bjoern Borg. Ostatnim nastolatkiem w tej fazie turnieju był Federer, dziesięć lat temu.

Kariera chłopaka, który urodził się w Stuttgarcie – płynie w nim krew bałkańska (chorwacka po ojcu, bośniacka po mamie) – i od trzeciego roku życia jest obywatelem Australii, przebiega dynamicznie, dowodem są tytuły w turniejach Orange Bowl oraz zwycięstwa w juniorskich Australian Open (2008) i US Open (2009).

Rodzina na cudzym

W przerwach między sukcesami rodzina Tomiców (karierę syna prowadzi ojciec Ivica) burzyła krew australijskim działaczom, bo zdarzało się, że zdolny chłopak schodził z kortu bez wyraźnej przyczyny, kłócił się z sędziami albo odmawiał treningów z Lleytonem Hewittem, mówiąc, że to za słaby partner.

Gdy karano go dyskwalifikacjami i odmową przyznania dzikich kart, Ivica Tomic groził startami syna w barwach Chorwacji, mówiąc, że na antypodach czuje się jak rodzina na cudzym, nie swoim gruncie.

Waśnie zatarł czas, Bernard ponoć zmądrzał i był w stanie trochę postraszyć Djokovicia. Choć do półfinału nie awansował, można śmiało zakładać, że jego rewolwerowy forhend kiedyś go tam wprowadzi. Djoković – Tsonga to pierwsza para półfinałowa. Na drugą typy były żelazne: Nadal i Murray. Zostały potwierdzone czynami.

Drugi ruchomy dach

Wśród innych wimbledońskich wiadomości najsilniej przebiła się ta, że działacze All England Lawn Tennis Club powodowani chęcią większego zysku (31 mln funtów w 2010 roku) i niepokojem z powodu powrotu londyńskich deszczów już myślą o drugim ruchomym dachu, nad kortem nr 1.

Pierwszy kosztował 80 mln funtów i od 2009 roku był użyty siedem razy. Na igrzyska w Londynie (turniej tenisowy w Wimbledonie) drugiego dachu jednak nie będzie, będzie natomiast rok refleksji nad wydawaniem pieniędzy.

Dziś półfinały kobiet. Grają Maria Szarapowa – Sabine Lisicki i Wiktoria Azarenka – Petra Kvitova. Przewidywania są różne, ale jedno jest pewne – finał będzie głośny, bo wszystkie jęczą.

MĘŻCZYŹNI – 1/4 finału

> R. Nadal (Hiszpania, 1)

– M. Fish (USA, 10) 6:3, 6:3, 5:7, 6:4;

> N. Djoković (Serbia, 2)

– B. Tomic (Australia) 6:2, 3:6, 6:3, 7:5;

> J. W. Tsonga (Francja, 12) – R. Federer (Szwajcaria, 3) 3:6, 6:7 (3-7), 6:4, 6:4, 6:4;

> A. Murray (W. Brytania, 4)

– F. Lopez (Hiszpania) 6:3, 6:4, 6:4.

Pary półfinałowe: Tsonga – Djoković; Nadal – Murray.

 

Krzysztof Rawa z Londynu

Ten mecz nie przejdzie jednak do historii, bo był dziwnie ospały, głównie z winy pokonanego. Może to koniec ery Rogera Federera i już nigdy nie wygra on siódmego Wimbledonu, nie poprawi jeszcze kilku rekordów, nie stanie na drodze młodszym, silniejszym lub bardziej głodnym zwycięstw.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Tenis
Iga Świątek bliżej powrotu na pierwsze miejsce? Łatwo nie będzie
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Tenis
Madison Keys zwyciężczynią Australian Open. Wściekła Aryna Sabalenka
Tenis
Finał Australian Open kobiet. Moc jest z nimi
Tenis
Jannik Sinner. Zaprogramowany przez sztuczną inteligencję
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Tenis
Iga Świątek zmuszona do obrony, ale po Australian Open jest dobrej myśli
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej