Serena i Roger, czyli wielcy wracają

Turniej w Madrycie pokazał, że prawdziwych mistrzów wyłania czas i walka, a nie tylko arytmetyka rankingów

Publikacja: 15.05.2012 01:27

Serena Williams to, niezależnie od pozycji w rankingu, wciąż kandydatka do wielkoszlemowych triumfów

Serena Williams to, niezależnie od pozycji w rankingu, wciąż kandydatka do wielkoszlemowych triumfów

Foto: AFP

 

Kiedy Serena Williams wygrała w stolicy Hiszpanii pierwszy w historii turniej na błękitnej mączce, miłośnicy jej tenisa mogli powtórzyć z dumą: nie liczą się wiek, nawierzchnia kortów, pozycja w klasyfikacji światowej, zaliczone choroby i kontuzje – liczy się klasa i wola zwyciężania.

Serena, 30-letnia kobieta po przejściach, przyjechała do Madrytu wygrać pierwszy turniej w Europie i nikt nie był w stanie jej powstrzymać. Wystarczyło kilka tygodni solidniejszych przygotowań i prawda o nowej hierarchii kobiecego tenisa znów okazała się nieco naciągana.

Nowy podkoszulek

Nie rządzą Wiktoria Azarenka i Maria Szarapowa ani Petra Kvitova czy Karolina Woźniacka. Rządzi ta, która w przerwach między odkrywaniem zdolności do śpiewania rapu i skargami na ból serca po stracie chłopaka znów postanowiła na jakiś czas traktować tenis poważnie.

Wyszły z tego dwa identyczne, nieco wstydliwe dla pokonanych (6:1, 6:3) zwycięstwa nad nr. 1 i 2 na świecie i rosnące przeświadczenie o braku związku klasyfikacji WTA z faktyczną siłą gwiazd tenisa. Jeden z amerykańskich komentatorów napisał: „Nagrodą dla Sereny jest tylko nowy podkoszulek z napisem: „Przywaliłam Marii i Wiktorii, lecz wszystko, co dostałam, to nędzne szóste miejsce w rankingu". Awansowała z dziewiątego.

Oczywiście nikt, kto zna tenis z bliska, sióstr Williams nie skreślał. Nie tak dawno Tomasz Wiktorowski, trener Agnieszki Radwańskiej i kapitan kobiecej reprezentacji Polski, mówił „Rz": – One nadal są wielkie. Gdyby wystartowały w 15 – 16 turniejach rocznie, wróciłyby na swoje miejsce. Są w stanie wygrywać Wielkie Szlemy. Ważne jest tylko ogranie, automatyzm ruchów, brak gry powoduje jego utratę.

Długie przerwy, jakie z różnych powodów towarzyszą grze Venus i Sereny, nieraz powodowały wątpliwości co do motywacji sióstr, ale powroty takie jak ten w Madrycie wciąż pokazują skalę talentu i możliwości przynajmniej tej młodszej.

Serena to wciąż kandydatka do wielkoszlemowej wygranej w Roland Garros, choć ostatnie zwycięstwo na czerwonej mączce odniosła w 2002 roku, właśnie w stolicy Francji. Liczby nie oszukują: bilans 22-2 w tym roku, 13-0 na kortach ziemnych (zielonych i błękitnych, aż prosi się o czerwień), 41. tytuł wzięty, główne rywalki wstrząśnięte i zmieszane.

Aspekt rachunkowy

Efektowne trzecie miejsce Agnieszki Radwańskiej w rankingu WTA (z tendencją do ataku na drugie) jest wypadkową jej niewątpliwych zdolności i wielkiej w tym roku stabilności formy, ale też ma aspekt, który można nazwać rachunkowym – świetny wynik krakowskiej tenisistki to także efekt niestałości formy rywalek. Choć szczerze kibicujemy najlepszej Polce, widzimy, że ma do zrobienia jeszcze trochę, by walczyć o szczyt szczytów.

Jeszcze nie można napisać, że wygra nie tylko z Azarenką, ale także z Sereną, zdrową Kvitovą i jeszcze kilkoma innymi, które uderzają piłki mocniej. Ale Radwańska na kortach ziemnych tej wiosny już zrobiła więcej, niż można było oczekiwać. Inne nie.

Trzeba jeszcze poczekać, by z rankingowego chaosu kobiecego tenisa wyłoniły się te, które po pokoleniu sióstr Williams, Justine Henin i Kim Clijsters na dłużej przyciągną uwagę miłośników sportu, a nie tylko urody i wdzięku w reklamach, na co dość wyraźnie stawia WTA.

Może nie ma przypadku, że w Madrycie nawet na kobiecych meczach gwiazd były puste trybuny. To nie tylko hiszpański kryzys, to ciche, ale silne przekonanie organizatorów, że ciekawszy jest turniej ATP i jemu należało się miejsce w czasie najlepszej oglądalności.

Na razie atrakcyjne mecze dużo częściej grają tenisiści. Wielka Czwórka, lub jak twierdzą niektórzy Wielka Trójka (z dopiskiem: Andy Murray, przepraszamy cię), ma się dobrze i chce się oglądać jej mecze jak wciągający serial.

Razem w Rzymie

To, że w Madrycie Roger Federer wygrał po raz 20. turniej Masters, wyrównał rekord Rafaela Nadala i wrócił na drugie miejsce na świecie, tylko to potwierdza. Zwycięstwo Szwajcara w Wimbledonie mogłoby dać mu znów numer 1. Nikt nie zaprzeczy, że to obiecująca perspektywa.

Na razie przed tenisistkami i tenisistami kolejny wspólny turniej w Rzymie, jak twierdzi Novak Djoković, na prawdziwych kortach ziemnych. Agnieszka Radwańska czeka na rywalkę w drugiej rundzie, będzie nią Petra Cetkovska lub Olga Goworcowa, Łukasz Kubot zagra w pierwszej rundzie z Włochem Potito Starace.

Tenis
Mirosław Żukowski: Iga Świątek walczy z demonami. Czy wróci na szczyt tenisa?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Sensacja w Miami. Iga Świątek dawno tak nie przegrywała
Tenis
Magda Linette nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa
Tenis
Czy Iga Świątek w tym sezonie rzeczywiście zawodzi?
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Tenis
Kontuzjowany Hubert Hurkacz nie zagra w Miami. To już stan ostrzegawczy
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście