Deszcz nie zaczekał na polskie zwycięstwo

Z turnieju odpadła Urszula Radwańska. Mecz Łukasza Kubota został przerwany, gdy do awansu Polaka brakowało dwóch punktów

Publikacja: 27.06.2012 01:34

Deszcz nie zaczekał na polskie zwycięstwo

Foto: AFP

To wimbledońska norma – długo czekać i nie doczekać się końcowych słów: gem, set, mecz. Kubot walczył z Japończykiem Tatsumą Ito, tenisistą na dorobku, teraz wiemy, że ambitnym. Polak zabrał się do pracy z werwą, mimo silnego oporu wygrał dwa sety 7:6 (8-6), 6:3. Atakował często, pokazywał, że klasyka – serw i wolej – jeszcze nie zginęła. W trzecim secie prowadził 5:1.

Szkoda, że właśnie wtedy wypuścił zwycięstwo z rąk. Przegrał gema przy swoim podaniu, chwilę potem drugiego, Ito grał z japońską determinacją. Gdy Kubot znów miał serwis, nad Wimbledonem już wisiały ciężkie chmury, deszcz lunął w chwili pierwszego ataku Polaka. Chwilę grali, ale decyzja sędziów była oczywista: przerwa przy stanie 5:3 i 30-30, dwie piłki od zakończenia meczu.

Zostanie on dokończony w środę, rozczarowania pewnie nie będzie, ale trochę szkoda fatygi przed znacznie trudniejszym spotkaniem z Chorwatem Marinem Ciliciem (nr 16).

Urszula Radwańska w obu setach z Mariną Erakovic (Nowa Zelandia) zaczynała od prowadzenia, w pierwszym 4:2, w drugim 3:1. Potem gasła.

– Wiem, że ten mecz był do spokojnego wygrania, a ja w najważniejszych momentach zaczynałam czekać na błędy rywalki, przestawałam grać agresywnie i sprowokowałam porażkę. Nie umiem jej wytłumaczyć, tym bardziej że ostatnio grałam na trawie dobrze, a tu przyszedł taki fatalny dzień – mówiła Polka, ocierając łzy. Został jej jeszcze debel z siostrą, już oficjalnie olimpijski.

Dziś spotkanie Agnieszki Radwańskiej z Jeleną Wiesniną (kort nr 3, zapewne ok. godz. 14.) w drugiej rundzie. Grać będą także Jerzy Janowicz z Ernestsem Gulbisem oraz debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, którzy we wtorek szybko wypadli z dziennego programu.

Walczyli jak zwykle, odpadli jak zwykle – to zdanie pasuje nie tylko do angielskich piłkarzy. Ale tym razem jeszcze przed meczem Andy'ego Murraya z Nikołajem Dawydienką ogłoszono sukces. Pierwszą rundę przeszła 20-letnia panna Heather Watson z wyspy Guernsey, pokonała Ivetę Benesovą 6:2, 6:2 i można było podać światu, że to pierwsze zwycięstwo brytyjskiej tenisistki na korcie centralnym od 1985 r., czyli od czasów Jo Durie. Potem doszły jeszcze wygrane Eleny Baltachy i Anne Keotchavong oraz na deser mecz Murraya, który dla podtrzymania wyspiarskiej dumy nazwano pojedynkiem najlepszego Szkota z najlepszym trenerem w Szkocji.

Rzeczywiście, karierę Dawydienki wspiera od kilku lat Marcel du Coudray, szef Szkockiej Akademii Tenisowej w Edynburgu.

Chociaż Rosjanin gra znacznie gorzej niż trzy lata temu, gdy był numerem trzecim na świecie i wygrywał Masters w londyńskiej hali O2 (dziś jest 47. w rankingu), w brytyjskich sercach po losowaniu gościł niepokój, ale Szkot zwyciężył 6:1, 6:1, 6:4.

Polacy na igrzyska

Międzynarodowa Federacja Tenisowa podała listę uczestników igrzysk. W turnieju singlowym zagrają Agnieszka Radwańska, Urszula Radwańska i Łukasz Kubot, a w deblowym – Mariusz Fyrstenberg z Marcinem Matkowskim, siostry Radwańskie oraz Klaudia Jans-Ignacik z Alicją Rosolską.

I runda – ciekawsze wyniki:

Kobiety: W. Azarenka (Białoruś, 2) –I. Falconi (Włochy) 6:1, 6:4; P. Kvitova (Czechy, 4) – A. Amanmuradova (Uzbekistan) 6:4, 6:4; S. Williams (USA, 6) – B. Zahlavova–Strycova (Czechy) 6:2, 6:4; W. Zwonariowa (Rosja, 12) – M. Barthel (Niemcy) 2:6, 7:6 (7-3), 6:4; K. Bertens (Holandia) – L. Safarova (Czechy, 19) 6:3, 6:0; M. Erakovic (N. Zelandia) –

U. Radwańska (Polska) 6:4, 6:4.

Mężczyźni: R. Nadal (Hiszpania, 2) – T. Bellucci (Brazylia) 7:6 (7-0), 6:2, 6:3; A. Murray (W. Brytania, 4) – N. Dawydienko (Rosja) 6:1, 6:1, 6:4; J.W. Tsonga (Francja, 5) – L. Hewitt (Australia) 6:3, 6:4, 6:4; J.M. Del Potro (Argentyna, 9) – R. Haase (Holandia) 6:4, 3:6, 7:6 (7-3), 7:5; J. Nieminen (Finlandia) – F. Lopez (Hiszpania, 14) 7:6 (7-4), 3:6, 7:6 (7-5), 6:4; D. Goffin (Belgia) – B. Tomic (Australia, 20) 3:6, 6:3, 6:4, 6:4.

To wimbledońska norma – długo czekać i nie doczekać się końcowych słów: gem, set, mecz. Kubot walczył z Japończykiem Tatsumą Ito, tenisistą na dorobku, teraz wiemy, że ambitnym. Polak zabrał się do pracy z werwą, mimo silnego oporu wygrał dwa sety 7:6 (8-6), 6:3. Atakował często, pokazywał, że klasyka – serw i wolej – jeszcze nie zginęła. W trzecim secie prowadził 5:1.

Szkoda, że właśnie wtedy wypuścił zwycięstwo z rąk. Przegrał gema przy swoim podaniu, chwilę potem drugiego, Ito grał z japońską determinacją. Gdy Kubot znów miał serwis, nad Wimbledonem już wisiały ciężkie chmury, deszcz lunął w chwili pierwszego ataku Polaka. Chwilę grali, ale decyzja sędziów była oczywista: przerwa przy stanie 5:3 i 30-30, dwie piłki od zakończenia meczu.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?