Wynik jest pomyślny, Polka pokonała Szwedkę Sofię Arvidsson 6:4, 6:3, ale mecz nie wypadł okazale. Na rozpalonym korcie centralnym obie tenisistki męczyły się z pogodą i własnymi słabościami, Radwańska pokonała je szybciej, choć chwilami miała nietęgą minę.
Choć przedolimpijska umowa się skończyła, w amerykańskim tournee wciąż towarzyszy Agnieszce trener Tomasz Wiktorowski. Na razie musiał doradzać więcej ataku, przede wszystkim dlatego, by oszczędzać poklejony plastrami prawy bark tenisistki. Może w trzeciej rundzie, czyli 1/8 finału będzie trochę łatwiej. Sloane Stephens to nastoletnia nadzieja Amerykanów, na razie z pewnymi sukcesami w kategorii juniorów, zwłaszcza w deblu. W singlu zasłużyła na dziką kartę, ale na zwycięstwo nad trzecią rakietą świata, chyba jeszcze nie.
Poza najlepszą polską tenisistką do Cincinnati przyjechała cała nasza reprezentacja olimpijska. Urszula Radwańska przeszła w poniedziałek pierwszą rundę, w drugiej grała w środę z Jarosławą Szwedową (Kazachstan) i też wygrała, choć po kreczu rywalki. Następny mecz z Sereną Williams, to jak niedawno w Londynie, wyzwanie największe z możliwych.
Na razie w turnieju męskim więcej mówi się o nieobecności Rafaela Nadala w US Open (Hiszpan oficjalnie wycofał się z gry w Nowym Jorku, gdyż nie odzyskał formy po kontuzji kolana w Wimbledonie) niż o wielkich meczach. Z byłych zwycięzców w Cincinnati odpadł już Andy Roddick, ale to dziś sensacja nie jest. Singlowe ambicje Łukasza Kubota skończyły się po pierwszym spotkaniu, lecz w deblu u boku Janko Tipsarevicia Polak poradził sobie znacznie lepiej. Para polsko-serbska pokonała w dwóch setach debel Jamie Murray i Fredrik Nielsen, kto nie pamięta: to tegoroczni nieoczekiwani mistrzowie Wimbledonu. Po mistrzach na drodze Kubota i Tipsarevicia staje para Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, co oznacza, że turniejem deblowym w Cincinnati polscy kibice mogą interesować się dłużej.