Na takie tenisistki jak Nina Bratczikowa Polka ma sposób, w którym niedużo jest agresji, więcej cierpliwości. Rosjance wystarczyło oddawać piłki do odbicia, resztę robiła sama, to znaczy zwykle trafiała w aut lub siatkę. Nie umniejszając ambicji rywalki, jej doświadczenia z wielu lat gry w turniejach ITF, nie pasowały do Wielkiego Szlema.
Dobry polski początek został zrobiony, pierwsze zwycięstwo Agnieszki (6:1, 6:1) kosztowało niewiele, oklejony plastrami bark nie został narażony na przeciążenie. Następną rywalką będzie w czwartek Hiszpanka Carla Suarez Navarro (39. WTA), z nią już tak łatwo nie pójdzie.
Chwilę po Agnieszce pierwszy mecz wygrał także Łukasz Kubot, na razie w deblu z Michaiłem Jużnym. W singlu zagra dziś.
Pozostałe polskie spotkania nie dały żadnych powodów do radości. Urszula Radwańska została pokonana przez Włoszkę Robertę Vinci, wynik 1:6, 1:6, walki nie było wiele. Trochę tę porażkę tłumaczy kontuzjowane ramię. Znacznie większą przykrość sprawili polskim kibicom debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, którzy w trzech setach (i po dwóch tie-breakach) przegrali z amerykańskimi braćmi Harrisonami. Rozstawienie Polaków (nr 4) nie było dla rywali żadnych straszakiem, wspomnienie z ubiegłorocznego finału też nie. Deblistom pozostanie jeszcze mikst, Matkowski zagra z Kvetą Peschke, Fyrstenberg z Klaudią Jans-Ignacik, ale to raczej skromne pocieszenie.
Jerzy Janowicz zaczął mecz z urodzonym w Moskwie Dennisem Novikovem, juniorskim mistrzem USA do 18 lat, od dwóch przegranych setów. Energii starczyło mu na wygranie trzeciego. Przegrana tenisisty nr 87 rankingu światowego z tenisistą nr 1099 to też duży zawód.