Można już pisać, że ich mecze to nowa klasyka męskiego tenisa: długie wymiany, równa walka, duże napięcie i od czasu do czasu nadzwyczajne akcje. Djoković zwyciężył 4:6, 6:3, 7:5.
Zgodnie z zasadami dramaturgii najwięcej działo się w ostatnim secie. We wcześniejszych decydowało pojedyncze przełamanie serwisu rywala – taka przewaga wydawała się nie do odrobienia. Kiedy Djoković prowadził 4:6, 6:3, 4:3 i miał podanie hala chyba już po cichu żegnała się ze zwycięstwem Murraya, ale Szkot zaskoczył wszystkich ostatnim zrywem i wyrównał. Kiedy drugi raz stracił gema serwisowego przy stanie 5:5, nadzieja była jeszcze mniejsza, ale i wtedy mistrz olimpijski miał szanse na tie-break, lecz ich nie wykorzystał. – Właściwie o wszystkim przesądził jeden gem, a człowiek ma nadzieję, że tak nie będzie – podsumował Andy Murray. Pozostał mu piątkowy mecz z Tsongą, półfinał wciąż nie jest daleko.
Drugie grupowe zwycięstwo nie oznaczało awansu Serba do półfinału. Novak potrzebował do tego jeszcze zwycięstwa Jo-Wilfrieda Tsongi nad Tomasem Berdychem, a Czech, choć stracił seta, wygrał z Francuzem i jego spotkanie z Djokovciem będzie także walką o półfinał.
Dziś zgodnie z programem mecze grupy B, ten bardziej interesujący, Roger Federer – David Ferrer, odbędzie się wcześniej, w sesji popołudniowej od 14.45.
W środę podano oficjalny komunikat ATP World Tour informujący, że co najmniej do 2015 roku turnieje Masters pozostaną w Londynie. Negocjacje nie były trudne, bo za stolicą Wielkiej Brytanii i halą O2 przemawiało wiele: ponad 250 tysięcy widzów rocznie, mocny sponsor (bank Barclays), stale rosnąca pula nagród (według planu do 6,5 mln dol. w 2014 r.) oraz świetne wskaźniki oglądalności telewizyjnej – rok temu 70 mln osób w 184 krajach.