Jeździmy tam, gdzie świeci słońce

Trener Tomasz Wiktorowski o punktualności Agnieszki Radwańskiej i sposobach na wychowanie mistrzyń.

Publikacja: 10.12.2012 22:56

Agnieszka Radwańska i Tomasz Wiktorowski, czyli jeden z największych sukcesów polskiego sportu w ost

Agnieszka Radwańska i Tomasz Wiktorowski, czyli jeden z największych sukcesów polskiego sportu w ostatnich latach

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rz: Proszę o meldunek bieżący, co słychać w Krakowie, jak zdrowie Agnieszki i jej przygotowania?

Tomasz Wiktorowski:

W tym momencie to pytanie nie do mnie, ale postaram się odpowiedzieć... Do czasu wyjazdu Agnieszki na pokazówkę do Toronto trenowała delikatnie, co oznaczało jeden trening dziennie. Po jej powrocie z Kanady zaczęła się zwykła harówka: dwa tenisowe treningi na dzień, do tego przygotowanie fizyczne, cały czas pod znakiem ciężkiej pracy. I tak już będzie do wyjazdu w końcu grudnia do Nowej Zelandii. Zdrowie – były małe problemy wynikające z intensywności zajęć, ale to nic niepokojącego.

Kto robi polskiej mistrzyni przegląd zdrowotny?

Poza sezonem Agnieszka ma kontakt, w miarę potrzeb, z kliniką dr. Mariusza Bonczara i innymi ośrodkami, ale z mego punktu widzenia ważniejsze jest to, że w trakcie całego roku wykonuje ćwiczenia wzmacniające organizm i korygujące postawę. Jest także cały czas pod kontrolą fizjoterapeutów WTA. Bieżący monitoring stanu jej zdrowia to podstawa działania, a nie przeglądy okresowe.

Bardzo wierzę w statystykę. Analiza meczów daje mi najwięcej informacji

Słowo o kalendarzu startów w 2013 roku. Przewidywalny jak zawsze?

Dla dziewczyn z pierwszej dziesiątki rankingu możliwości zmiany kalendarza startów niemal nie istnieją. Obowiązki są sztywno zdefiniowane: Wielkie Szlemy, turnieje Premier Mandatory, Premier 5 – muszą zagrać co najmniej dwa, a jeżeli zależy im na wypracowanej premii finansowej za rok ubiegły, to cztery – i jeszcze co najmniej dwa turnieje z cyklu Premier. W chwili ogłoszenia kalendarza turniejowego można z prawdopodobieństwem bliskim 100 procent podać, gdzie Agnieszka zagra, o ile nie przeszkodzą zdarzenia losowe. Jedyne modyfikacje dotyczą od jednego do trzech mniejszych turniejów, gdy jest potrzeba chwili lub są jakieś ustalenia sponsorskie.

Czy cykl turniejów WTA Tour to jest dzieło skończone i nie do poprawek?

Jak to mówią – jeździmy tam, gdzie świeci słońce. To ma swój sens, bo turniejów halowych jest mało, niosą za sobą większe koszty i mają ograniczenia liczby kortów. Zmiany byłyby wskazane tylko ze względu na znużenie tenisistek powtórkami podróży do tych samych miejsc, ale z drugiej strony za wieloma turniejami stoi długa tradycja. Sponsorzy nie inwestowaliby w nie, gdyby nie mieli pewności, że będą trwały. Więc chyba lepiej, żeby żaden szejk nagle nie robił piątego Wielkiego Szlema zamiast Indian Wells. Poza tym, cóż, jeździmy na turnieje mniej więcej tak, jak ktoś chodzi do biura... to normalna praca i nie ma co narzekać.

Czy uważa pan, że po skróceniu sezonu tenisistki wciąż mają prawo skarżyć się na przepracowanie?

Uważam, że nikomu nie powinno się zabraniać gry. Popieram ograniczenia tylko dla juniorek. Tenis zawodowy to także sensowne planowanie czasu i długości kariery, więc lamenty z powodu nadmiaru wysiłku można kierować raczej do siebie.

Jaka jest Agnieszka w czasie treningowym, daje się łatwo kierować?

Szczęśliwie dla mnie obie siostry Radwańskie zostały tak wychowane, że trening to świętość. Podkreślam to z naciskiem: słońce czy deszcz – są przygotowane i robią co trzeba. Nie ma ulg, nie ma kręcenia nosem, nawet w siłowni, za którą Iśka nie przepada. Dodam, że obie mają także rzadką dziś cechę – są niezwykle punktualne. Trening o 8 rano oznacza w praktyce, że wchodzą na kort o 7.50 i lubią wykorzystać każdą minutę przeznaczoną na pracę.

A nie marudzą po kobiecemu, jak coś nie idzie?

Każdy ma lepsze i gorsze dni. Agnieszka i Ula też. Pomaga to, że z natury są spokojne, że generalnie się nie buntują. Poza tym mają doświadczenie i też mogą po części decydować o tym, co robimy. Niekiedy przecież same czują, co powinny poprawić.

Może pomógłby im trening zimowy w ciepłych krajach, a nie w Krakowie?

Oczywiście, że to ma sens szkoleniowy, bo ciepło kusi i łatwiej znaleźć w świecie jakiegoś mocnego partnera treningowego, nawet chłopaka z 200. miejsca w rankingu, ale tenis to także sprawa mentalna. Powrót do własnego domu i łóżka, do rodziny, jest bardzo ważny dla regeneracji psychiki. Kraków daje dziewczynom poczucie odprężenia i spokoju, w końcu obie siostry bywają tu bardzo krótko, zaledwie kilka tygodni w roku. Obie trenują tam pod okiem ojca od 18 lat i umieją utrzymać najwyższą jakość pracy, nawet jeśli na kortach jest chłodno i pogoda za oknem słaba. Wyniki to potwierdzają, wciąż robią postępy.

A czy Agnieszka potrzebuje psychologa?

Są techniki psychologiczne, które mogą pomóc w tenisie. Wiadomo – mecz tenisowy to 2 godziny zagęszczonych emocji, można nauczyć się przynajmniej trochę je kontrolować albo radzić sobie z ich skutkami.  Jednak ocena efektu tych działań nie jest prosta – nie ma nic na pewno. Moim zdaniem nic nie zastąpi głębokiej wiedzy trenera o zawodniku, zwłaszcza wiedzy o tym, czy jest w stanie zaakceptować ciężką pracę i stres związany z rywalizacją. Jednemu może pomóc trening mentalny, a innemu dieta bezglutenowa...

Czy czwarta tenisistka światowego rankingu jest doceniana stosownie do pozycji?

Nawet Serena Williams co roku musi coś udowodnić sobie i innym. Z tego punktu widzenia Iśka też musi się starać, choć można śmiało twierdzić, że pierwsza dziesiątka to ogromny sukces, bo przecież za plecami zostawiło się ponad 1000 innych dziewczyn. Ale ona rzeczywiście okrzepła już w tym światku, jest w nim widoczna, rozpoznawalna ze swym finezyjnym stylem gry i sposobem, jaki znajduje na rywalki. Na pewno stała się popularna, to widać choćby w wynikach plebiscytów internetowych.

Trener podróżujący ze swą tenisistką jest w stanie poprawiać swój warsztat?

Każdy wyjazd jest nauką, tak jak każda piłka na korcie jest inna. Choć ścieżki treningu tenisowego wydają się przetarte, to jednak wciąż na bieżąco trzeba podejmować nowe decyzje, korygować je, szukać sposobów poprawy. Nie da się przestać myśleć. Rozwój rywalek wymusza reakcję, ale nie polega to na wiernym kopiowaniu rozwiązań podpatrzonych u innych. Tenis to sport bardzo indywidualny, nie ma recept skutecznych zawsze i wszędzie.

Czy akademie tenisowe to jest dobry patent na wychowanie tenisowej gwiazdy?

Akademie to dziś przede wszystkim patent na zarabianie pieniędzy. Nie ma wzoru na wychowanie tenisowego mistrza świata. On może znaleźć się wszędzie. Oczywiście akademie mają swe zalety – pomagają zachęcić do sportu, przeprowadzić selekcję, jest w nich rywalizacja rówieśnicza, są niekiedy interesujące treningi, ale nie uwzględniają jednego – każdy człowiek jest trochę inny i wymaga indywidualnego podejścia.

Ma pan swoje trenerskie credo, coś, co określa pański pomysł na tę pracę?

Tenis, powtórzę banał, to gra błędów. Nikt i nic tego nie zmieni. Dlatego ja bardzo wierzę w statystykę. Analiza statystyczna meczów przynosi mi najwięcej informacji o tym, jak podnieść jakość treningów i mieć jakąś myśl taktyczną na kolejny mecz. Kto popełnia mniej błędów, wygrywa. Tylko jednostki nie pasują do tej reguły.

Wierzy pan bardziej w rzemieślników niż w artystów kortów?

Największe talenty też potrzebują rzemiosła, choć samym rzemiosłem nic się nie da zrobić. Jedno nie wyklucza drugiego. Artyzm jest bardzo ważny, ale to tylko część układanki.

Gdyby miał pan różdżkę czarodziejską i mógł wpłynąć na działanie WTA Tour, to co by pan od razu zmienił?

Mam zasadę: nie denerwować się sprawami, na które nie mam wpływu. Ale oczywiście widzę to, co widzę: błędem było rozproszenie przez WTA Tour sprzedaży praw telewizyjnych na poszczególne kraje. Z bliższego mi podwórka: natychmiast zniósłbym nakaz pojawiania się na turniejach tenisistek kontuzjowanych, kiedyś z tego powodu Agnieszka musiała jechać do Azji z uszkodzoną kością śródstopia.

Będzie pan jeszcze kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Federacji?

Z obu stron, mojej i związku, żadnych deklaracji jeszcze nie ma, ale podejmiemy rozmowy.

Co powiedziałby pan małej dziewczynce, która spytałaby o radę – co robić, by być taka jak Agnieszka Radwańska?

[śmiech] Styl i technika Agnieszki są niepowtarzalne. Małej dziewczynce powiedziałbym: Pracuj ciężko każdego dnia, bądź pewna siebie i konsekwentna, a zobaczysz, że marzenia się spełniają! Ale jej opiekunowie muszą wiedzieć, że w tenisie nie da się bezkrytycznie nikogo kopiować. Trzeba znaleźć własną drogę.

To jaką radę dałby pan rodzicom takiej dziewczynki?

Rola rodziców w wychowaniu tenisistki jest ważniejsza niż w przypadku chłopców. To spora różnica. Powiedziałbym więc: bądźcie długo obecni przy jej szkoleniu, ale miejcie dystans i zachowujcie zdrowy rozsądek.

—rozmawiał Krzysztof Rawa

Australian Open
Sensacyjna porażka Coco Gauff. Kim jest Paula Badosa, która była kiedyś jak zepsuta zabawka?
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Tenis
Iga Świątek i doping. Światowa Agencja Antydopingowa podjęła decyzję
Tenis
Bezlitosna Iga Świątek. Pędzi przez Australian Open jak kolej wysokich prędkości
Tenis
Bez niespodzianek w Australian Open. Faworyci grają dalej, hit na horyzoncie
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
TENIS
Demonstracja siły! Emma Raducanu bez szans z Igą Świątek w Australian Open
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego