Najwyższa pora zmienić plakat

Nazywa się Sloane Stephens, ma 19 lat, wygrała z Sereną Williams i jest w półfinale

Publikacja: 24.01.2013 00:49

Sloane Stephens zaczęła grać w tenisa, bo jej matka nie chciała, by po szkole tylko siedziała przy k

Sloane Stephens zaczęła grać w tenisa, bo jej matka nie chciała, by po szkole tylko siedziała przy komputerze

Foto: AP

Bojowa amerykańska nastolatka z odwagą, jaką daje młodość, wygrała 3:6, 7:5, 6:4 ze swą idolką, tenisistką, której plakaty wisiały na ścianie jej pokoju.

Sloane Stephens znali wcześniej tylko ci, którzy pamiętają wielkoszlemowe finały debla juniorek w 2010 roku. Wygrała wówczas Wimbledon, Roland Garros i US Open w parze z Węgierką Timeą Babos.

Sportowe gazety amerykańskie dostrzegały w niej osobę, która w przyszłości zastąpi siostry Williams, ale gwarancji nie dawał nikt. Do początku drugiego seta meczu z Sereną jeszcze się bała wygrać, ale wtedy uznała, że na pożegnanie z turniejem przynajmniej pokaże trochę ambitnego tenisa.

Efekt okazał się porażający, wyraźnie rozkojarzona Serena zaczęła oddawać punkt za punktem, a gdy doszła kontuzja pleców i rosnąca frustracja mistrzyni (efekt: złamana rakieta i 1500 dolarów kary), sensacja stała się faktem.

Wielka przegrana zwalała winę na złośliwy los od początku turnieju, na kontuzję kostki, uderzenie rakietą w usta i wreszcie problem z plecami, który ją unieruchomił w meczu ze Stephens. – Kończyć karierę? Chyba nie mówicie poważnie! – krzyknęła jednak dziennikarzom, zanim zorientowała się, że pytanie dotyczyło możliwości kreczu w półfinale.

Sloane Stephens dość długo oswajała się z największym zwycięstwem w swej krótkiej karierze. Po okrzykach zachwytu i łzach szczęścia przyznała, że przyszedł czas, by na ścianie zmienić plakat i zawiesić tam własne zdjęcie.

Sportem zajęła się późno. Mieszkała we Fresno w Kalifornii, klub był blisko, matka uznała, że prawie 10-letnia córka po szkole ma biegać z rakietą, zamiast siedzieć przy komputerze.

Sloane trafiła na portorykańskiego trenera Francisco Gonzaleza, który uczył dzieciaki, że sport to zabawa. Śpiewał, robił salta, nadawał się na pierwszy krok.

Ojciec Sloane był futbolistą amerykańskim, grał w New England Patriots. Mama Sybil Smith, kiedyś pływaczka, zdobywała tytuły akademickie w barwach Boston University. Rodzice szybko się rozwiedli, John Stephens przypomniał sobie o córce dopiero gdy odkrył, że jest poważnie chory. Matka uznała, że kontakt z nim ma jednak sens, choć zataiła przed dzieckiem, że były małżonek był oskarżony w 1994 roku o gwałt (skazano go, kara w zawieszeniu), a także, iż parę lat później ciążyła na nim sprawa o napaść na tle seksualnym.

John Stephens poznał córkę, gdy miała 13 lat. Spotkali się dwa lub trzy razy. Szło ku przyjaźni. W 2009 roku zginął w wypadku samochodowym, jechał za szybko ciężarówką, uderzył w drzewa przy szosie.

Sloane była już wtedy obiecującą juniorką, grała pierwsze zawodowe mecze.

Matka przeniosła się z Kaliforni na Florydę i tam, w Boca Raton, Sloan zaczęła trenować jak każe amerykański sen, najpierw w Evert Academy, potem w Nick Saviano High Performance Tennis Academy. Szkoła w domu, liceum ukończone przez internet. Sześć dni treningów tygodniowo, po cztery godziny dziennie.

Ciąg dalszy snu to będzie mecz z Wiktorią Azarenką, która tylko parę chwil miała problemy ze Swietłaną Kuzniecową i z ulgą przyjęła wynik meczu Stephens – Williams.

Roger Federer po raz 10. w półfinale Australian Open – tak miało być. Mecz z Jo-Wilfriedem Tsongą przeciągnął się do pięciu setów, ale po wygranej Szwajcar żartował, że jako młody człowiek, regeneruje się szybko. Zagra z Andym Murrayem w piątek.

My też mamy swoje małe radości: Marcin Matkowski z Kvetą Pesche zagrają w półfinale miksta (w ubiegłym roku byli w finale US Open). Niby niewiele, ale jak się ma w kronikach tylko 13 wielkoszlemowych finałów z polskim udziałem (w tym trzy miksta), to trzeba brać co jest.

Turniej pokazuje Eurosport.

> Mężczyźni – 1/4 finału: R. Federer (Szwajcaria, 2) – J. W. Tsonga (Francja, 7) 7:6 (7-4), 4:6, 7:6 (7-4), 3:6, 6:3; A. Murray (W. Brytania, 3) – J. Chardy (Francja) 6:4, 6:1, 6:2.

> Kobiety – 1/4 finału: W. Azarenka (Białoruś, 1) – S. Kuzniecowa (Rosja) 7:5, 6:1; S. Stephens (USA, 29) – S. Williams (USA, 3) 3:6, 7:5, 6:4.

> Debel kobiet – 1/2 finału: S. Errani, R. Vinci (Włochy, 1) – J. Makarowa, J. Wiesnina (Rosja, 4) 6:2, 6:4; A. Barty, C. Dellacqua (Australia) – V. Lepchenko, S. Zheng (USA, Chiny) 6:2, 6:4.

> Mikst – 1/4 finału: K. Peschke, M. Matkowski (Czechy, Polska) – S. W. Hsieh, R. Bopanna (Tajwan, Indie) 6:2, 6:3.

Bojowa amerykańska nastolatka z odwagą, jaką daje młodość, wygrała 3:6, 7:5, 6:4 ze swą idolką, tenisistką, której plakaty wisiały na ścianie jej pokoju.

Sloane Stephens znali wcześniej tylko ci, którzy pamiętają wielkoszlemowe finały debla juniorek w 2010 roku. Wygrała wówczas Wimbledon, Roland Garros i US Open w parze z Węgierką Timeą Babos.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Tenis
WTA Abu Zabi. Magda Linette wygrywa i zaczyna odrabiać straty
Tenis
Magdalena Fręch nie zaistniała na korcie. Szybkie pożegnanie z Abu Zabi
Tenis
ATP w Rotterdamie. Hubert Hurkacz dawno tak nie wygrywał
Tenis
Puchar Davisa. Różnica klas. Awans reprezentacji Polski