Ona jest od dawna jedną z najlepszych tenisistek świata, ale tegoroczną wiosnę na kortach ziemnych musi spisać na straty. W wywiadach nie ukrywa, że śni się jej już wimbledońska trawa. On świeżo po wspaniałych meczach w Rzymie uważany jest za gracza, który wkrótce awansuje do czołowej dziesiątki rankingu ATP.
Jedno jest pewne: Janowicz nie musi obawiać się, że w Paryżu przemknie niezauważony, bo nigdzie poza Polską kibice tenisa nie znają go tak dobrze. Pierwszy krok w drodze po sławę zrobił przecież w hali Bercy, a teraz w Rzymie pokonał Francuzów Jo-Wilfrieda Tsongę i Richarda Gasqueta.
Radwańska przed sezonem mówiła śmiało: dla kogoś, kto był w ubiegłym roku tak blisko pozycji nr 1 w rankingu WTA, cel może być tylko jeden – tenisowy tron. Początek sezonu nie wskazuje, by plan ten miał szanse realizacji, ale czas decydującej próby właśnie nadchodzi – najpierw Roland Garros, a potem Wimbledon.
Oczywiście Agnieszka Radwańska i Janowicz to nie cała polska obecność w Paryżu. Urszula Radwańska i Łukasz Kubot również zagrają w turnieju głównym, ale ten ostatni po świetnym występie przeciwko Słowenii w Pucharze Davisa przeżywa zapaść formy. Wypadł z czołowej setki rankingu ATP i jeśli nie zacznie grać lepiej, nadzieje na grupę światową (mecz z Australią we wrześniu w Warszawie na korcie ziemnym) możemy porzucić. Tym bardziej że źle gra także nasz firmowy debel Mariusz Fyrstenberg – Marcin Matkowski.
Lider światowego rankingu Novak Djoković jeszcze nigdy w Paryżu nie wygrał (rok temu był w finale) i trudno mu się dziwić, że chce to zmienić, bo ci, którzy zwyciężali w Melbourne, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku, przechodzą do historii. Z grających dziś udało się to tylko Rogerowi Federerowi i Rafaelowi Nadalowi. Można też przyjmować zakłady, że w przyszłości będzie o to trudniej, bo tenis coraz więcej daje, ale i coraz więcej od swych gwiazd wymaga.