Trawa jest dla nudnych

Wimbledon. Korty się zielenią i jeśli pogoda pozwoli, zaczną o 14. Roger Federer na korcie centralnym, Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot trochę dalej.

Publikacja: 24.06.2013 00:52

Roger Federer broni tytułu, jeśli wygra, będzie to jego ósmy triumf w Wimbledonie. Przed nim nikt te

Roger Federer broni tytułu, jeśli wygra, będzie to jego ósmy triumf w Wimbledonie. Przed nim nikt tego nie dokonał.

Foto: AFP, Carl Court Carl Court

Korespondencja z Londynu

Dzień przed startem w Wimbledonie był ruch, aż miło patrzeć. Sławy tenisa, dawne i obecne przeciskały się koło siebie. Dziennikarze cieszyli się wyjątkową swobodą: mogli bez problemu patrzeć na treningi, zajść do restauracji dla uczestników, wymienić kilka słów, pooddychać tym samym powietrzem co Rafael Nadal, Andy Murray i Maria Szarapowa.

Można było też spojrzeć, jak żwawo odbijają piłki siostry Radwańskie. Agnieszka wygląda na pewną swych sił, porażka w Eastbourne nic nie zmieniła. Śladów kontuzji nie ma. Będzie mocna, choć co to oznacza, okaże się zapewne koło ćwierćfinału. W poniedziałek nie gra, trenowała więc w Aorangi Park dwa razy (potem siłownia), wysoko rozstawieni mają swoje małe przywileje. Trener Tomasz Wiktorowski też trenuje, siłownia jest także dla szkoleniowców.

Od poniedziałku będzie inaczej: ścisłe kontrole na bramkach, nadzór z nieba i ziemi. Przed każdym grającym ochroniarz torujący drogę w tłumie. Konferencje prasowe wyliczone co do minuty.

W weekend było ich sporo, to obowiązek faworytów, ale wynikało z nich niewiele. Wielka męska czwórka jest skromna i okazuje szacunek rywalom, co dla niektórych, na przykład dla Ernestsa Gulbisa, było okazją do stwierdzenia: – Ci faceci są po prostu śmiertelnie nudni. Federer z uśmiechem potwierdził: Jesteśmy i będziemy. Do rozmiarów wydarzenia rozdęto kilka słów, które na temat wzajemnych relacji męsko-damskich wyraziły Maria Szarapowa i Serena Williams. Taki urok chwil przed prawdziwą rywalizacją.

Sędzia Andrew Jarret podał rozkład jazdy i wszystko jest jak od lat: mistrz zagra na korcie centralnym jako pierwszy, o 14 czasu polskiego (mistrzyni we wtorek o tej samej porze i w tym samym miejscu). Mistrz to oczywiście Federer kontra Victor Hanescu, uwzględniając proporcje, mistrz z Londynu kontra mistrz challengera ze Szczecina.

Z resztą programu może być różnie, fala europejskich upałów ominęła bowiem południowo-zachodni Londyn szerokim łukiem. Gdyby brać angielskie prognozy na poważnie, to w poniedziałek jednak da się grać i bez dachu. Polskie atrakcje to mecze Jerzego Janowicza z Brytyjczykiem Kyle Edmundem na korcie nr 3 (czyli w mniejszym salonie) oraz Łukasza Kubota z Igorem Andrejewem na korcie nr 7 (czyli w przedpokoju).

Obaj rywale Polaków są w piątej setce świata, ale pochodzą z innych tenisowych planet. Edmund ma 18 lat, urodził się w RPA, jako maluch wrócił do ojczyzny rodziców i od 10. roku życia zaczął trenować. Dostał w brytyjskiej federacji niezłego mentora – Grega Rusedskiego. W turniejach juniorskich dobrze szło Edmundowi w deblu – wygrał z portugalskim kolegą US Open 2012 i Roland Garros 2013. Niedawno, dzięki dzikiej karcie debiutował w cyklu ATP w Queen's Clubie, potem walczył w Eastbourne i nawet wygrał mecz z Kennym de Schepperem (82. ATP). Dzika karta oznacza zderzenie z serwisem Janowicza, angielski junior nie może liczyć na łagodne traktowanie.

Kubot ma z Andrejewem bilans zwycięski 3-0, ale grali dość dawno temu. Rosjanin to nie młodzik (rocznik 1983). Szczytem kariery Igora był rok 2008, gdy jesienią wspiął się na 18. miejsce rankingu ATP, jego forhend naprawdę straszył rywali (Marcos Baghdatis mówił, że jest groźniejszy niż uderzenia Rafaela Nadala), a ówczesna dziewczyna, Maria Kirilenko, także była obiektem zazdrości.

Od 2011 roku życie Andrejewa to pasmo nieszczęść: kontuzja za kontuzją, nieudane powroty i rzadkie błyski nadziei. Kirilenko jest zaś narzeczoną bogatego hokeisty NHL Aleksandra Owieczkina. W Wimbledonie Rosjanin gra po raz ósmy. Przyjechał z takim dorobkiem w tym roku: sześć startów w kwalifikacjach, sześć razy ich nie przeszedł. Ostatni mecz – Monte Carlo, 0:6, 0:6 z Danielem Brandsem.

Trawa lśni, droga ze stacji metra Southfields do bram Wimbledonu już czeka wytyczona zielono-purpurowymi bannerami, tylko koników oferujących kupno i sprzedaż biletów jeszcze brak.

Bilety na korty boczne podrożały do 20 funtów, ale kolejka wyprowadzona na pole golfowe naprzeciwko klubu czeka. Kilkuset szczęśliwców z przodu dostanie cenniejsze od złota wejściówki na kort centralny i kort nr 1. Reszta rzuci się na wolne ławki szeroką strugą na godzinę przed pierwszymi piłkami.

Korespondencja z Londynu

Dzień przed startem w Wimbledonie był ruch, aż miło patrzeć. Sławy tenisa, dawne i obecne przeciskały się koło siebie. Dziennikarze cieszyli się wyjątkową swobodą: mogli bez problemu patrzeć na treningi, zajść do restauracji dla uczestników, wymienić kilka słów, pooddychać tym samym powietrzem co Rafael Nadal, Andy Murray i Maria Szarapowa.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Tenis
Sensacja w Miami. Iga Świątek dawno tak nie przegrywała
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Tenis
Magda Linette nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa
Tenis
Czy Iga Świątek w tym sezonie rzeczywiście zawodzi?
Tenis
Kontuzjowany Hubert Hurkacz nie zagra w Miami. To już stan ostrzegawczy
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Tenis
Tenisowy Enea Poznań Open 2025 z wyższą rangą
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście