Polubić poniedziałek

Wimbledon. Wielki dzień polskiego tenisa: Agnieszka Radwańska, Łukasz Kubot i Jerzy Janowicz grają o awans do ćwierćfinału.

Publikacja: 01.07.2013 02:00

Łukasz Kubot walczy o powrót do czołowej setki rankingu ATP i prawo gry bez eliminacji w ostatnim tu

Łukasz Kubot walczy o powrót do czołowej setki rankingu ATP i prawo gry bez eliminacji w ostatnim turnieju wielkoszlemowym roku – US Open. Jerzy Janowicz – chwalą go obecni rywale i byli gwiazdorzy tenisa, trzeba mieć nadzieję, że dobrze to zniesie. Agnieszka Radwańska ma w Wimbledonie najwięcej punktów rankingowych do obrony – w ubiegłym roku była w finale

Foto: AP

Korespondencja z Londynu

Plan jest następujący: Janowicz gra z Juergenem Melzerem na korcie nr 12 od 12.30, czyli o tej samej porze co Kubot z Adrianem Mannarino na korcie nr 14. Radwańska z Cwetaną Pironkową ma wyznaczone drugie spotkanie na korcie nr 2, po meczu Davida Ferrera z Ivanem Dodigiem.

Zapowiada się bieganie między odległymi kortami (wbrew numerom 12 jest znacznie dalej od 14 niż dwójka), bo tym razem kort centralny i jego dach jest dla innych. Ale nie ma co narzekać, taki poniedziałek, gdy trójka polskich singlistów walczy o wimbledoński ćwierćfinał, nie zdarzył się nigdy wcześniej. Sobotnie zwycięstwa Radwańskiej nad Madison Keys (7:5, 4:6, 6:3) oraz Kubota nad Benoît Paire (6:1, 6:3, 6:4) i wcześniejsze sukcesy Janowicza nie spowodowały jednak, że Wimbledon 2013 zmienia już barwy z zielono-purpurowych na biało-czerwone.

Znów był kankan

Rozgłos przyjdzie oczywiście wtedy, gdy na polskiej drodze pojawi się ktoś z Brytyjczyków – Laura Robson lub Andy Murray. Na razie musimy godzić się z faktem, że choć mecz Kubota z Paire odbył się na niezłym z propagandowego punktu widzenia korcie nr 18 (obok studiów BBC, na oczach sław komentujących wydarzenia za szybami) to tylko Polacy cieszyli się z tego, że Kubot potrafił wykorzystać wszelkie zalety klasyki serwis–wolej. Że był pewny siebie i szybki, za szybki, by rywal mógł ułożyć jakiś sensowny plan kontrataku, że pokonał tenisistę zdolnego, może nawet małe odkrycie tego sezonu (Paire był w finale w Montpellier, półfinale w Rzymie – wygrał tam z Juanem Martínem Del Potro). Miał czym straszyć Polaka, także tym, że wcześniej cztery razy z nim wygrał.

Zostanie także zapamiętane, że po dość długiej przerwie Kubot znów zatańczył kankana zwycięstwa, że mógł zapomnieć o bólu w pachwinie i przymusowej terapii w końcu trzeciego seta.

Szczęśliwy trener Jan Stoces chwalił swego tenisistę, a na końcu dodał uprzejmie: – Oczywiście pierwszorzędną rolę odegrał także doping polskich dziennikarzy.

Coś było na rzeczy, w tę słoneczną sobotę trochę więcej niż zwykle pokrzyczeliśmy sobie na trybunie prasowej. Nie sami: obok siedziała Eva Slaninkova, słowacka dziewczyna Łukasza, Jerzy Janowicz, Urszula Radwańska z trenerem Maciejem Synówką, deblista Tomasz Bednarek, czescy trenerzy i jeszcze parę osób, którym polski sukces był bliski i chcieli to głośno wyrazić.

Benoît Paire trochę prowokował takie wsparcie, bo marudził, narzekał, przeklinał, ciskał ręcznikiem, łamał rakiety, ale sobie nie pomógł. Nerwusa już nie ma, na drodze Łukasza stoi kolejny Francuz. Mannarino, bywalec polskich challengerów, wedle sprawdzonych przekazów tenisista spokojny. Trener Stoces mówił, że różnic będzie więcej, bo Mannarino gra wiele slajsów, lubi tzw. ciasne krosy, czyli głębokie zagrania w bok kortów, jest leworęczny. – Ale w sumie jest z tych, z którymi Łukasz na pewno może wygrać. Szanse oceniam 50 na 50 procent – dodał.

Trochę nerwów

Mecz Agnieszki Radwańskiej był za długi, żeby się trochę nie denerwować. Panna Keys, jedna z najmłodszych uczestniczek turnieju, nie wygląda niewinnie, gdy spojrzeć na nią z bliska. Prawdę mówiąc, to wyrośnięta dziewczyna, silna i pełna ochoty do wygrywania. Nr 52 w rankingu WTA pewnie wkrótce znacznie poprawi, bo gra, jak każe współczesna szkoła: potężny serwis, strzelanina zza końcowej linii kortu, zero kompromisów.

Agnieszka Radwańska zwykle dobrze daje sobie radę z takimi młodymi z nadwyżkami energii, ale z Keys miała problem. Przebić się przez serwis niemal nie sposób, zmusić do biegania, zmieniać tempo gry, zagrać nietypowo – było trudno.

Trener Wiktorowski nie był zachwycony po tym spotkaniu. Mówił o potrzebie większej kreatywności, o koniecznym plątaniu Amerykance nóg. W takich meczach szans na wygraną nie ma wiele i wtedy za nic nie należy wypuszczać okazji z rąk. Radwańska raz i drugi wypuściła i przez to straciła seta. Madison Keys jeszcze wielką mistrzynią nie jest, bo i biega dość ciężko, i daje się prowokować do błędów, ale prosta siła też jest groźna, gdy nie robi się uników.

Chipsy i telefon

Z Cwetaną Pironkową Agnieszka zna się doskonale, to będzie ich dziesiąty mecz. Bułgarka swoje o grze na trawie wie, w 2010 roku grała w Wimbledonie w półfinale po zwycięstwach nad Venus Williams, Marion Bartoli i Wierą Zwonariową. Ze względu na tamte sukcesy (i jeszcze ćwierćfinał w 2011 roku) Brytyjczycy ją pamiętają, w każdym razie na tyle, by w „Daily Mail" pytać o uzależnienie od chipsów i telefonu komórkowego oraz taniec w stylu „spacer po księżycu". O Radwańską nie pytali, może dobrze.

Tutejszym mediom z polskiej trójki najłatwiej zauważyć Janowicza. Chwalą, niewątpliwie, ale trochę pokrętnie. „Po każdych dziewięciu gemach wimbledońskie piłki idą do publiczności na sprzedaż. Kto kupi te, których używał Polak w meczu z Nicolásem Almagro, zrobił zły interes" – pisze „Independent". Janowicz już dorobił się angielskiego przydomka „Pole-veriser" co w bardzo wolnym tłumaczeniu można określić, jako „Dążący prosto do celu Polak", ale możliwa gra słów jest tu bogata, bo pole to m.in. także tyczka, pal lub drąg. Inni piszą standardowo – „Gigant z Łodzi". Przypominanie o jego sukcesach zawiera słowo o jesiennej wygranej nad Andym Murrayem w Paryżu, ale co do półfinału ze Szkotem, to nikt tak daleko nie sięga. Zresztą i my na razie najbardziej śmiałe marzenia lokujemy wokół możliwego ćwierćfinału Jerzego Janowicza z Łukaszem Kubotem. Sami tenisiści są jeszcze bardziej wstrzemięźliwi. Na razie Kubot podpowiada koledze, jak grać z Melzerem, bo zna go lepiej. Austriak sam się postawił w roli skromnego pretendenta, choć wygrał w Wimbledonie turnieje juniorów, miksta i debla.

Polskie przyjemności były przed wolną od gry niedzielą nawet odrobinę większe, gdyż w drugiej rundzie debla Łukasz Kubot i Marcin Matkowski pokonali Marinko Matosevicia (Australia) i Franka Mosera z Niemiec 2:6, 4:6, 6:2, 6:2, 6:1. Pięknie, tylko taka jest uroda drugiego poniedziałku turnieju, że deble też wtedy grają w 1/8 finału i Kubot po meczu z Mannarino oraz stosownym odpoczynku będzie walczyć na korcie nr 10 obok Matkowskiego przeciw parze nr 4 – Leander Paes i Radek Stepanek (Czech kreczuje tylko w singlu, w deblu zdrowie mu sprzyja). Polubić poniedziałek musi także Matkowski, bo tego samego dnia zaczyna od drugiej rundy grę w mikście, jak ostatnio – z Czeszką Kvetą Peschke.

W loży królewskiej

Czekamy zatem na dwa mecze Polaków z leworęcznymi rywalami, na mecz Isi z trochę nieobliczalną Cwetaną, a także na to, co Wimbledon ma jeszcze w zanadrzu: mecze Sereny Williams (bo z 42-letnią Kimiko Date-Krumm żadnej walki nie było), Novaka Djokovicia (Serb wygrywa na razie niemal niezauważalnie) oraz oczywiście Andy'ego Murraya i Laury Robson, którzy wzniecają lokalny patriotyzm do granic wytrzymałości brytyjskich serc.

Gorącą sobotę poprzedzającą jeszcze gorętszy poniedziałek Murray spędził w loży królewskiej obok grupy specjalnie zaproszonych sportowców – olimpijczyków i paraolimpijczyków. Oglądał Laurę, która pokonała Marinę Erakovic i jest w 1/8 finału. Tyle brytyjskiego szczęścia, ale w ćwierćfinale na „Robbo" czekać zapewne będzie Serena, więc z owacjami na stojąco trzeba się spieszyć.

Opinie

Łukasz Kubot Przed dzisiejszym meczem z Adrianem Mannarino (Francja)

Nieskromnie uważam, że z Benoitem Paire zagrałem doskonale. To chyba jedno z największych zwycięstw w mojej karierze. Ustaliliśmy z trenerem skuteczną taktykę, nie grałem Francuzowi na bekhend, bo to jego mocniejsza strona. Do tego stała koncentracja i dobry return, który na trawie jest najważniejszym uderzeniem.

Zostawić debel? Umówiłem się Marcinem Matkowskim, jestem profesjonalistą. A gdybym zagrał w drugiej rundzie z Nadalem i przegrał? Myślę, że debel nie będzie miał większego wpływu na moje przygotowanie do meczu z Mannarino. Mam w nogach osiem setów, ale jest wolna niedziela, wyśpię się, odpocznę, zjem i będę gotowy do walki. Francuz to niebezpieczny przeciwnik. Leworęczny, niski, ale dobrze gra returny. Rozmawiałem z innymi tenisistami w szatni, zwłaszcza tymi, którzy grają systemem serwis-wolej. Są zgodni, że trawa jest szybsza w tym roku niż w poprzednich, dla mnie to dobrze. Mam 31 lat, w drugim tygodniu Wimbledonu walczę o ćwierćfinał w singlu i deblu, rzucę wszystko na szalę, by awansować, nie ma nic do stracenia.

Agnieszka Radwańska Dzisiaj gra z dobrą znajomą - Cwetaną Pironkową (Bułgaria)

Poczułam ulgę, bo drugi tydzień w Wielkim Szlemie to był plan minimum. Teraz mogę złapać oddech, ale to nie znaczy, że niedziela będzie dniem odpoczynku czy tym bardziej wakacji. Będę na pewno trenować, będzie regeneracja i przygotowanie do kolejnego meczu, już w poniedziałek. Nie da się ukryć, z Madison Keys był ciężki mecz. Szczególnie jej pierwszy serwis był niesamowity. Miałam kilka szans na zdobycie gema, ale nie mogłam nic zrobić. Każdy set był wyrównany. W drugim tylko dwa proste błędy kosztowały mnie przegraną. Poprzedniego meczu z Amerykanką nie pamiętałam, ale ją samą tak. Kilka miesięcy temu dziennikarze pytali mnie o przykład młodej tenisistki, która się szybko rozwija i osiąga dobre wyniki. Wskazałam właśnie Madison Keys i dzisiaj przekonałam się, że miałam rację. Mecze z Cwetaną Pironkową pamiętam dobrze. Trochę ich było w przeszłości. Na pewno Bułgarka gra najlepiej na trawie, łatwo nie będzie. Pamiętam nasz ostatni mecz sprzed roku w Eastbourne. Była solidna, pewna, odbijała piłki jak ściana. Mój korzystny bilans w spotkaniach z Pironkową nic nie znaczy w obliczu kolejnego meczu, może poza tym, że się dobrze znamy. Nie będzie grała stylem serwis-wolej. U kobiet to możliwe jest chyba tylko od czasu do czasu. Tak, widzę na horyzoncie potencjalny ćwierćfinał Janowicz-Kubot, choć obaj muszą przedtem wygrać mecze. Wierzę, że wykorzystają szansę, jaka się otworzyła w ich części drabinki. Trzymajmy kciuki i cieszmy się, że polski tenis jest coraz mocniejszy. —k.r

Jerzy Janowicz Spotyka się dziś z groźnym leworęcznym Juergenem Melzerem (Austria)

Zapowiada się ciężki mecz o ćwierćfinał, bo Melzer gra dobrze i nieprzyjemnie serwuje lewą ręką, ma też bardzo dobry wolej. Ale nie będę się zastanawiał nad grą Austriaka, tylko skupię się przede wszystkim na swojej, to jest przecież ważniejsze. Jeśli będę tak dobrze serwował jak dotychczas, powinno być wszystko w porządku. Jeśli przegram, to przegram i tyle, przecież się nie potnę z tego powodu. Ale mam nadzieję, że zagram swój najlepszy tenis i pokonam Melzera. Powtarzam to często – nie lubię patrzeć zbyt daleko w drabinkę. Wolę po prostu myśleć o tym, że awansowałem po raz pierwszy do czwartej rundy Wielkiego Szlema, że gram następny mecz z Austriakiem. Pytają mnie tutaj, dlaczego Polacy grają tak dobrze. Myślę, że od czasu sukcesów Agnieszki Radwańskiej bardziej uwierzyliśmy w siebie. Ale warunki dla młodych tenisistów są wciąż trudne, nie mamy wielu hal i dobrych kortów. Trenowało się pod balonem w zimie w temperaturze -10 stopni. Początki nie były łatwe. Nie wiem więc tak do końca, czemu właśnie teraz Polacy mają lepsze wyniki.

Wyniki

Kobiety – III runda: A. Radwańska (Polska, 4) – M. Keys (USA) 7:5, 4:6, 6:3; S. Williams (USA, 1) – K. Date-Krumm (Japonia) 6:2, 6:0; Li Na (Chiny, 6) – K. Zakopalova (Czechy, 32) 4:6, 6:0, 8:6; S. Lisicki (Niemcy, 23) – S. Stosur (Australia, 14) 4:6, 6:2, 6:1; K. Kanepi (Estonia) – A. Riske (USA) 6:2, 6:3; C. Pironkowa (Bułgaria) – P. Martić (Chorwacja) 6:1, 4:6, 6:2; L. Robson (W. Brytania) – M. Erakovic (Nowa Zelandia) 1:6, 7:5, 6:3; M. Puig (Portoryko) – E. Birnerova (Czechy) 4:6, 6:3, 6:4; R. Vinci (Włochy, 11) – D. Cibulkova (Słowacja, 18) 6:1, 6:4; S. Stephens (USA, 17) – P. Cetkovska (Czechy) 7:6 (7-3), 0:6, 6:4; P. Kvitova (Czechy, 8) – J. Makarowa (Rosja, 25) 6:3, 2:6, 6:3; C. Suarez Navarro (Hiszpania, 19) – E. Bouchard (Kanada) 7:5, 6:2; F. Pennetta (Włochy) – A. Cornet (Francja, 29) 0:6, 7:6 (7-4), 6:2; K. Flipkens (Belgia, 20) – V. Dolonc (Serbia) 6:4, 6:2; M. Bartoli (Francja, 15) – C. Giorgi (Włochy) 6:4, 7:5; K. Knapp (Włochy) – M. Larcher de Brito (Portugalia) 7:5, 6:2.

Mężczyźni – III runda: Ł. Kubot (Polska) – B. Paire (Francja, 25) 6:1, 6:3, 6:4; J. Janowicz (Polska, 24) – N. Almagro (Hiszpania, 15) 7:6 (8-6), 6:3, 6:4; D. Ferrer (Hiszpania, 4) – A. Dołgopołow (Ukraina, 26) 6:7 (6-8), 7:6 (7-2), 2:6, 6:1, 6:2; N. Djoković (Serbia, 1) – J. Chardy (Francja, 28) 6:3, 6:2, 6:2; T. Haas (Niemcy, 13) – F. Lopez (Hiszpania) 4:6, 6:2, 7:5, 6:4; J.M. Del Potro (Argentyna, 8) – G. Zemlja (Słowenia) 7:5, 7:6 (7-3), 6:0; T. Berdych (Czechy, 7) – K. Anderson (RPA, 27) 3:6, 6:3, 6:4, 7:5; B. Tomic (Australia) – R. Gasquet (Francja, 9) 7:6 (9-7), 5:7, 7:5, 7:6 (7-5); Ivan Dodig (Chorwacja) – I. Sijsling (Holandia) 6:0, 6:1, 1:0 (krecz Sijslinga); A. Seppi (Włochy, 23) – K. Nishikori (Japonia, 12) 3:6, 6:2, 6:7 (4-7), 6:1, 6:4; K. De Schepper (Francja) – J. Monaco (Argentyna, 22) 6:4, 7:6 (10-8), 6:4; M. Jużny (Rosja, 20) – V. Troicki (Serbia) 6:3, 6:4, 7:5; F. Verdasco (Hiszpania) – E. Gulbis (Łotwa) 6:2, 6:4, 6:4; J. Melzer (Austria) – S. Stachowski (Ukraina) 6:2, 2:6, 7:5, 6:3; A. Mannarino (Francja) – D. Brown (Niemcy) 6:4, 6:2, 7:5; A. Murray (W. Brytania, 2) – T. Robredo (Hiszpania, 32) 6:2, 6:4, 7:5.

Debel – mężczyźni. II runda: Ł. Kubot, M. Matkowski (Polska, 15) – M. Matosevic, F. Moser (Australia, Niemcy) 2:6, 4:6, 6:2, 6:2, 6:1.

Mikst – I runda: J. Marray, H. Watson (W. Brytania) – R. Haase, A. Rosolska (Holandia, Polska) 6:3, 7:5.

Juniorzy – I runda: M. Marterer (Niemcy) – K. Majchrzak (Polska) 6:2, 6:4.

Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?