Brytania prosi: rodacy pomóżcie

Wimbledon . W piątek na korcie centralnym półfinał Jerzy Janowicz – Andy Murray. Dla Polaków nowe święto, dla Brytyjczyków kolejny mecz o honor dawnego imperium.

Publikacja: 05.07.2013 01:21

Jerzy Janowicz jest pierwszym polskim tenisistą, który awansował do wielkoszlemowego półfinału

Jerzy Janowicz jest pierwszym polskim tenisistą, który awansował do wielkoszlemowego półfinału

Foto: AFP

Korespondencja z Londynu

Spiżowy Fred Perry wciąż czeka, aż ktoś zmieni go na stanowisku ostatniego brytyjskiego mistrza Wimbledonu. Ma najbardziej fotografowany pomnik przy korcie centralnym, na nim najbardziej znana data w historii miejscowego tenisa – 1936 rok.

Czekanie trwa, Andy Murray od kilku lat dźwiga na barkach ten ciężar i wciąż nie daje rady. Nawet wyrównany w środę rekord Wielkiej Brytanii – 13. wielkoszlemowych półfinałów (jak Perry), nie czyni Szkota godnym historii.

Kiedyś Tim, teraz Andy

Trzeba oddać Brytyjczykom, że są zadziwiająco dokładni w przypominaniu dotychczasowych porażek Murraya w Wimbledonie. Lista ciągnie się od 2009 roku, gdy po obiecującym starcie w  Queen's Szkot przegrał z Andym Roddickiem w półfinale. Po 12 miesiącach, w roku wizyty królowej Elżbiety II, dotarł ponownie do półfinału, w którym Rafael Nadal nie oddał mu nawet seta. Hiszpan okazał się przekleństwem Murraya także w 2011 roku. Wszystkie inwektywy, jakimi kiedyś brytyjskie media obrzucały pięciokrotnego półfinalistę Tima Henmana, przeszły na biednego Andy'ego, który w roku olimpijskim też nie do końca spełnił żądania narodu i ojczyzny, bo po wygranym półfinale z Jo-Wilfriedem Tsongą został pokonany przez Rogera Federera.

Wszystkie późniejsze zwycięstwa – złoto igrzysk i pierwszy Wielki Szlem w US Open, to jeszcze nie wystarczy, by Henman Hill (wzgórze Henmana czy teraz Murray Mound (kopiec Murraya) w wimbledońskim parku Aorangi pokochało Szkota na zawsze.

W półfinale przeciw Janowiczowi lokalny bohater dostanie oczywiście głośne wsparcie. Wbrew klasycznym zasadom, błędy Polaka będą na pewno oklaskiwane, a tysiące ludzi przed ekranem w parku Aorangi doda jeszcze sporo wrzasku. Na taką trudną do wytrzymania melodię Jerzy Janowicz musi być gotowy, choć jak znamy poczucie humoru kortu centralnego, to zawsze ktoś wstanie i wrzaśnie w przerwie: „C'mon Dżerzi! "

Brytyjczycy doskonale wiedzą, że z młodym, silnym i nieobliczalnym Polakiem ich Andy wcale nie musi wygrać. Pięć meczów Janowicza już nauczyło ich szacunku dla jego umiejętności. Bardziej ambitni dziennikarze uczą się nawet od nas prawidłowej wymowy jego imienia i nazwiska.

Dwa miecze

– Lubię Janowicza. Gra w wyjątkowy sposób, gdyż łączy tenis wielkich facetów z doskonałym czuciem piłki. Umie grać w końcówkach meczów, nie boi się trudnych chwil, potrafi wykorzystać także mocny drugi serwis, gdy tego wymaga sytuacja. Od swego miecza ginie i swoim mieczem zwycięża – napisał jeden z komentatorów w „Guardianie". Taka laurka kilka tygodni temu wydawała się niemożliwa.

– Janowicz jest siłą natury, talentem odkrytym zaledwie rok temu, ale z możliwościami dostatecznie wielkimi, by zapuścić głębokie korzenie na kortach w dzielnicy SW19 – twierdzą inni. John McEnroe w swym komentarzu określił tenisistę z Łodzi jako „prawdziwą moc" z ogromnym wielkoszlemowym potencjałem, dla Murraya – „wyjątkowo trudny test".

Można tak ciągnąć długo, ale z polskiego punktu widzenia to nie są żadne odkrycia. Świat tak naprawdę wciąż uczy się Janowicza. Jeszcze nie tak dawno w prognozach wimbledońskich wyżej stawiano szanse innych młodych gniewnych: Grigora Dimitrowa, Milosa Raonica lub Bernarda Tomica. Jeszcze w środę podczas konferencji prasowej jakiś dziennikarz argentyński zaczął pytanie do Łukasza Kubota: – Jak Jerzy widzisz szanse Juana Martina Del Potro...

Świetna ręka

Porównanie czysto sportowe wskazuje na Murraya, to w końcu druga rakieta świata, z wieloma tytułami i wiedzą Ivana Lendla za plecami. Jednak pasja gry, jaką pokazuje Polak (już na pewno tenisista pierwszej dwudziestki, awans do finału oznacza 13. miejsce w rankingu, zwycięstwo — 9.), to oprócz asów serwisowych (94 – rekord tegorocznego turnieju) potężny straszak na Szkota. Jesienne zwycięstwo Jerzego nad Murrayem w Paryżu też bardziej się pamięta, niż starą porażkę w Pucharze Davisa w 2009 roku.

Murray mówi o rywalu jak wszyscy: – Świetna ręka, wielki serwis, duży chłop z potężną energią. Lubi grać skróty, a nie tylko za każdym razem wali w piłkę najmocniej, jak potrafi. Będzie trudny mecz.

– Rodacy, pomóżcie! – to są apele brytyjskich mediów do publiczności. Brytyjczycy pomogą na pewno, ale jak nie wystarczy, to nikt nie chciałby być w skórze Andy'ego, Szkota z Dunblane.

Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu