Porażki Woźniackiej i Kvitovej, wedle rozstawienia tenisistek nr 6 i 7, to nie jest może wielka sensacja, bo obie w tym roku nie pokazały dawnej formy, ale ważne jest także to, z kim przegrywały.
Polska Dunka, była liderka rankingu światowego, została pokonana przez Camilę Giorgi (136. WTA), włoską kwalifikantkę. Dziewczyna ma 21 lat, bojowość wypisaną na twarzy, energię w ruchach. Zaczęła od przegranego seta, co tylko ją rozjuszyło. Uderzała piłki jeszcze mocniej i jeszcze dokładniej umieszczała je przy liniach kortu. Obronę Woźniackiej rozbiła w pył, nie było tłumaczenia, że to przypadek albo gra nie fair (choć Włoszka otrzymała ostrzeżenie za pomoc ojcowską z trybun).
Amerykańska publiczność była zachwycona, w takich sytuacjach niemal zawsze wspiera tę teoretycznie słabszą.
– Bardzo chciałam wygrać. Taki miałam cel. Może grałam lepiej taktycznie, nie wiem. W każdym razie, jak nadlatywała piłka, próbowałam po prostu posłać ją mocno w róg – mówiła Giorgi w pierwszym wywiadzie. W następnej rundzie zagra z rodaczką Robertą Vinci (nr 10) i chyba pozna znacznie lepiej zagadnienia taktyki gry.
Petra z gorączką
Widzowie w Nowym Jorku mieli jeszcze większą radość, gdy widzieli, jak Alison Riske (81. WTA) bije Kvitovą. Amerykanka parę tygodni wcześniej nie wiedziała, co to znaczy wygrać mecz w Wielkim Szlemie, co to być w pierwszej setce rankingu, a co dopiero mówić o pokonaniu tenisistki z pierwszej dziesiątki świata. Teraz już wie.