Zwycięstwo było takie jak w wielu wcześniejszych meczach Hiszpana z Serbem. W Nowym Jorku zagrali o tytuł już trzeci raz, znów były cztery sety twardej walki z długimi wymianami (najdłuższa miała 54 odUS Open. Ostatni wielkoszlemowy finał w tym roku wygrał Rafael Nadal. Pokonał Novaka Djokovicia 6:2, 3:6, 6:4, 6:1bicia), wzlotami z obu stron i intensywnością gry godną finału.
Zwyciężył Nadal, choć nie zanosiło się na ten sukces od początku. Kiedy wynik brzmiał 6:2, 3:6, 1:3 (patrząc od strony Hiszpana), wydawało się, że jeszcze wszystko może się zdarzyć. Najlepszy gem finału łatwo wybrać: w trzecim secie przy stanie 4:4 i serwisie Hiszpana Djoković prowadził 40-0. Wtedy Rafael Nadal zagrał przez kilka minut tak, że odebrał wiarę rywalowi.
– Był bezbłędny. Serwował świetnie, biegał do siatki, odbijał piłki z wielką pewnością. Ja, choć nie zrobiłem nic, czego mógłbym się wstydzić, nie miałem żadnych szans. Szacunek za ten zryw. Miałem swój czas od połowy drugiego seta do początku trzeciego, lecz nie wykorzystałem kilku okazji. Nie zasłużyłem na końcowe zwycięstwo – mówił Serb.
Nadal po raz drugi wygrał w Nowym Jorku, w Wielkim Szlemie to jego 13. zwycięstwo, cztery tytuły więcej zdobył Roger Federer, jeden – Pete Sampras. Doścignie Amerykanina, a może nawet Szwajcara – to pytania, które teraz padają, choć jeszcze parę miesięcy temu mało kto wierzył w powrót Nadala po siedmiomiesięcznej przerwie.
Jego odpowiedź na te wątpliwości była miażdżąca: 10 tytułów w tym roku w ATP Tour (dwa wielkoszlemowe), 60 wygranych meczów (bilans 22-0 na kortach twardych) i 10,5 mln dolarów zarobków (z tego 3,6 mln w US Open). Nic dziwnego, że mistrz się wzruszył. – Ten sukces znaczył dla mnie bardzo wiele. Gra przeciw Novakowi też zawsze przynosi szczególne odczucia. Nikt inny nie zmusza mnie do gry na granicy możliwości – mówił Nadal, gdy osuszył łzy.