Korespondencja z Londynu
Trzy dni wcześniej Ferrer pokonał Nadala w półfinale turnieju w Paryżu. Na drugą przegraną z rzędu lider rankingu ATP już nie pozwolił. Wygrał 6:3. 6:2.
W pierwszym secie kluczowe było przełamanie serwisu Ferrera w piątym gemie. Nadal wyszedł na prowadzenie 3:2, chwilę później wygrał własne podanie i do końca kontrolował przebieg partii. Drugi set też długo toczył się pod dyktando Nadala. Wygrał pięć pierwszych gemów, potem przegrał dwa z rzędu, Ferrer obronił meczbola, ale przy drugim nie miał już szans.
Kibice w wypełnionej niemal po brzegi 20-tysięcznej hali dostali, co chcieli, choć owacji na stojąco nie było. Te gwarantuje dopiero triumf w angielskiej stolicy, ale do tego celu jeszcze daleko. Nadalowi bardzo tego triumfu brakuje. W kolekcji ma rekordowe 26 zwycięstw w imprezach rangi Masters, w 13. Wielkich Szlemach, ale wygrana w finałach ATP pozostawała dotąd poza jego zasięgiem. Najbliżej był przed trzema laty, kiedy w decydującym pojedynku zatrzymał go Roger Federer.
– Wiele razy grałem w Londynie znakomicie, ale to nie wystarczało do zdobycia tytułu. Chciałbym, aby tym razem to się zmieniło. Uwielbiam tę halę i publiczność, która jest absolutnie niesamowita – mówi Hiszpan.