Skok znikąd do nieba

Tomasz Wiktorowski, trener Agnieszki Radwańskiej, o nowym sezonie, turnieju w Katowicach i Katarzynie Piter

Publikacja: 21.12.2013 11:36

Skok znikąd do nieba

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Rz: Zacznijmy od tego, co robiliście w ostatnich dniach...

Tomasz Wiktorowski:

Jesteśmy w końcu okresu przygotowawczego. Agnieszka miała także kilka dni na egzaminy na AWF w Krakowie. Kilkudniową wyprawę w połowie grudnia do Prostejova na czeskie mistrzostwa klubowe także traktujemy jako przygotowanie do sezonu [Radwańska grała mecze w barwach TK Agrofert Prostějov — przyp. k. r.]. Potem już wylatujemy do Australii.

W czym Agnieszka jest lepsza, niż rok temu?

Przede wszystkim będzie lepiej przygotowana fizycznie. W czasie minionych pięciu tygodni nad tym pracowaliśmy najbardziej. W zeszłym roku w czasie podobnych przygotowań przyplątały się jej dwie kontuzje, teraz udało się przejść ten czas bez urazów i zrealizować plany. To idzie na plus. Do bilansu zysków dopisuję też rosnące doświadczenia z turniejów wielkoszlemowych. One też mają wpływ na wzrost tenisowej klasy Agnieszki.

Czy kolejny sezon wydaje się rutyną, nie czuje pan potrzeby zmian, które wyniosą Agnieszkę wyżej, dadzą nowe sukcesy?

Rytm sezonu jest zawsze taki sam. Liczą się te same cztery okresy, do kolejnych turniejów Wielkiego Szlema. Co cztery lata mamy igrzyska, jest turniej Masters, na który trzeba zapracować dobrymi występami w czasie całego roku, ale na początku tego się nie rozważa. Wszystko to, co dzieje się przed turniejami w Melbourne, Paryżu, Wimbledonie i Nowym Jorku jest tak naprawdę przygotowaniem. Oczywiście, że duże turnieje z cyklu Premier 5 też mają znaczenie, ale największe zawsze ma Szlem. I na niego trzeba patrzeć myśląc o zdobywaniu punktów i prestiżu, planując cele, oceniając możliwości i zaangażowanie. O zmianach oczywiście myślę, ale w powyższym kontekście – celem na ten sezon jest optymalizacja kalendarza startów, w taki sposób, by Agnieszka była najlepiej przygotowana do turniejów wielkoszlemowych.

Na czym może polegać optymalizacja w dość sztywnych ramach kalendarza startów?

O tym rozmawialiśmy nie raz przed sezonem. Aspiracja do wyższej pozycji w rankingu, o czym wciąż się mówi, każe nam przestawić się na sposób myślenia tych tenisistek, które już wygrywały najważniejsze turnieje na świecie. Nie możemy oczywiście dokładnie przekładać na zachowanie Agnieszki doświadczeń Marii Szarapowej czy Wiktorii Azarenki, nie mówiąc o Serenie Williams, która wymyka się wszelkim porównaniom, są przecież zupełnie innymi tenisistkami. Optymalizacja sprowadzałaby się na razie do wyrzucenia z kalendarza jednego, może dwóch turniejów i pewnych zmian w przygotowaniach przed Wielkim Szlemem. Mam świadomość, że drastyczne skrócenie kalendarza Iśki, do 16-17 turniejów, jak grają inne, mogłoby się niekorzystnie odbić na rankingu, ale wiemy także, że świeżość bardzo przydaje się w Wielkim Szlemie.

W takim razie gra w Pucharze Hopmana chyba nie jest Agnieszce po drodze? Największe gwiazdy bywają tam rzadko...

No tak, mówię o optymalizacji, a tu ten turniej. W Pucharze Hopmana jednak każdy chce raz zagrać. Czasem mówimy, że trzy razy: pierwszy, ostatni i nigdy więcej. Ale to impreza o wieloletniej tradycji, inna niż wszystkie, grana także dla kraju, liczy się wynik drużyny. Wiem, że nie każdego to przekona, ale przypominam, że Agnieszka Radwańska gra ofiarnie od lat w Pucharze Federacji, ma w tych rozgrywkach bilans znacznie bogatszy od większości tenisistek. Puchar Hopmana traktujemy sportowo jako rozbieg przed Australian Open, nie jako okazję do zajechania się przed grą w Sydney i Melbourne.

A jakie znaczenie ma start w Katowicach w kwietniu?

To turniej, w których chodzi o pokazanie się Agnieszki przed polską publicznością, okazja do promocji tenisa w kraju. Tak małe turnieje, jeśli uczciwie na nie spojrzeć, nie zaliczą się przecież do jej rankingu. To znacznie bardziej gra dla rodaków, niż osiąganie innych zysków.

Będzie pan kapitanem drużyny w Pucharze Federacji w 2014 roku?

Wiele wskazuje na to, że tak. Choć musimy z Polskim Związkiem Tenisowym sprecyzować jeszcze kilka szczegółów.

Patrzy pan na to, kto zagra obok Agnieszki?

Naturalnym wyborem obok sióstr Radwańskich jest Katarzyna Piter. Miała świetny koniec sezonu, niedawno trenowała kilka dni z Agnieszką w Krakowie, wypadła bardzo pozytywnie. Karierę tenisową można robić na parę sposobów, Agnieszka potrafiła szybko przeskoczyć znikąd do nieba, wykorzystała wszelkie szanse, aż doszła do najlepszej dziesiątki świata i w niej została. Można też iść do celu wolniej, krok po kroku. Najbardziej kosztowne, najtrudniejsze, wymagające największego samozaparcia i dobrej organizacji jest przejście z trzeciej setki rankingu do pierwszej. Kasia właśnie to zrobiła. Nie tak dawno przeszła rodzinną tragedię [po długiej chorobie zmarła jej mama – przyp. k. r.], w tej chwili się z tego otrząsnęła, pozbierała i myślę, że wkrótce zobaczymy ją w okolicach 50. miejsca na świecie.

Czy w ATP Tour istnieje coś takiego jak współpraca trenerska, wymiana poglądów, podpowiadanie metod, koleżeńska giełda informacji?

Takiej klasycznej współpracy, fachowych sugestii i podpowiedzi rozwiązania konkretnych problemów nie ma, ale, jak to w życiu, są ludzie, którzy chętnie spędzają ze sobą czas i rozmawiają oraz są mniej chętni do wymiany opinii. Mam więc kilku kolegów, z którymi się świetnie się dogaduję, np. z Davidem Kotyzą, trenerem Petry Kvitovej, z Samem Sumykiem od Wiktorii Azarenki i Carlosem Rodriguezem, dziś prowadzącym Na Li. Teraz dołączył do tej grupy Sven Groenefeld, który zaczął prowadzić Marię Szarapową. Poznaliśmy się bliżej, gdy współpracował z Karoliną Woźniacką, i tak zostało. Z nimi siadam i czasami rozmawiamy o niebieskich migdałach, a czasami o tenisie. Nie rozmawiamy o swoich zawodniczkach, ale analizujemy posunięcia taktyczne i techniczne innych. Nazwałbym to przyjaznymi rozmowami w zamkniętej grupie.

Czy ma pan jakiś związek z popularnymi w sieci internetowymi działaniami Agnieszki?Korci dokumentacja życia i pracy na Facebooku lub Twitterze?

Jakby mnie to interesowało, to może bym miał konta na portalach społecznościowych, ale nie mam. Zupełnie mnie to nie bawi. W naszym teamie jest tylko jedna internetowa gwiazda.

Trochę prognoz na rok 2014. Znów będzie Serena Williams, potem długo nic i walka o drugie miejsce na świecie?

Sam pan odpowiedział sobie na to pytanie... Ale to będzie ciekawy i trudny sezon. Kilka dziewczyn zasadniczo przemeblowało swoje drużyny. Po okresach niepowodzeń będą chciały się odkuć. Może błyśnie Szarapowa, może Na Li, Woźniacka, albo Kvitova, która wygląda fizycznie znacznie lepiej i wiem, że ciężko trenuje. Dochodzi też kilka ambitnych dziewczyn z drugiej dziesiątki. Dla wielu takich jak Simona Halep, będzie to rok prawdy. Te, które się odbiją od pierwszej dziesiątki, zwykle potem spadają bardzo nisko.

Rz: Zacznijmy od tego, co robiliście w ostatnich dniach...

Tomasz Wiktorowski:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Tenis
Hubert Hurkacz wciąż nie doszedł do siebie. Jest już poza Australian Open
Tenis
Iga Świątek gotowa do walki. Kolejne pewne zwycięstwo w Australian Open
Tenis
Australian Open z ważną zmianą. Czy trener może przesądzić o wyniku meczu?
Tenis
Australia da się lubić. Magdalena Fręch gra dalej
TENIS
Australian Open. Hurkacz szuka wersji 2.0. Takiego meczu dawno nie zagrał
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego