Czy kolejny sezon wydaje się rutyną, nie czuje pan potrzeby zmian, które wyniosą Agnieszkę wyżej, dadzą nowe sukcesy?
Rytm sezonu jest zawsze taki sam. Liczą się te same cztery okresy, do kolejnych turniejów Wielkiego Szlema. Co cztery lata mamy igrzyska, jest turniej Masters, na który trzeba zapracować dobrymi występami w czasie całego roku, ale na początku tego się nie rozważa. Wszystko to, co dzieje się przed turniejami w Melbourne, Paryżu, Wimbledonie i Nowym Jorku jest tak naprawdę przygotowaniem. Oczywiście, że duże turnieje z cyklu Premier 5 też mają znaczenie, ale największe zawsze ma Szlem. I na niego trzeba patrzeć myśląc o zdobywaniu punktów i prestiżu, planując cele, oceniając możliwości i zaangażowanie. O zmianach oczywiście myślę, ale w powyższym kontekście – celem na ten sezon jest optymalizacja kalendarza startów, w taki sposób, by Agnieszka była najlepiej przygotowana do turniejów wielkoszlemowych.
Na czym może polegać optymalizacja w dość sztywnych ramach kalendarza startów?
O tym rozmawialiśmy nie raz przed sezonem. Aspiracja do wyższej pozycji w rankingu, o czym wciąż się mówi, każe nam przestawić się na sposób myślenia tych tenisistek, które już wygrywały najważniejsze turnieje na świecie. Nie możemy oczywiście dokładnie przekładać na zachowanie Agnieszki doświadczeń Marii Szarapowej czy Wiktorii Azarenki, nie mówiąc o Serenie Williams, która wymyka się wszelkim porównaniom, są przecież zupełnie innymi tenisistkami. Optymalizacja sprowadzałaby się na razie do wyrzucenia z kalendarza jednego, może dwóch turniejów i pewnych zmian w przygotowaniach przed Wielkim Szlemem. Mam świadomość, że drastyczne skrócenie kalendarza Iśki, do 16-17 turniejów, jak grają inne, mogłoby się niekorzystnie odbić na rankingu, ale wiemy także, że świeżość bardzo przydaje się w Wielkim Szlemie.
W takim razie gra w Pucharze Hopmana chyba nie jest Agnieszce po drodze? Największe gwiazdy bywają tam rzadko...
No tak, mówię o optymalizacji, a tu ten turniej. W Pucharze Hopmana jednak każdy chce raz zagrać. Czasem mówimy, że trzy razy: pierwszy, ostatni i nigdy więcej. Ale to impreza o wieloletniej tradycji, inna niż wszystkie, grana także dla kraju, liczy się wynik drużyny. Wiem, że nie każdego to przekona, ale przypominam, że Agnieszka Radwańska gra ofiarnie od lat w Pucharze Federacji, ma w tych rozgrywkach bilans znacznie bogatszy od większości tenisistek. Puchar Hopmana traktujemy sportowo jako rozbieg przed Australian Open, nie jako okazję do zajechania się przed grą w Sydney i Melbourne.