Literacki finał

Stanislas Wawrinka po raz pierwszy mistrzem Wielkiego Szlema. Pomógł bekhend i kontuzja Rafaela Nadala. Deblowe zwycięstwo Łukasza Kubota.

Publikacja: 27.01.2014 00:33

Szwajcar wygrał  6:3, 6:2, 3:6, 6:3, ale wynik nie oddaje niezwykłego napięcia, zwrotów akcji i nastrojów, które zdarzyły się na Rod Laver Arena.

Pierwszy set to pokaz, jakiego chyba nikt się po przyszłym mistrzu nie spodziewał. Wawrinka grał nadzwyczajnie, rządził wymianami, spychał Hiszpana głęboko do obrony, przyspieszał i zwalniał wedle życzenia, serwował nie do odbioru, ludzie przecierali oczy. Przełamanie serwisu Nadala musiało przyjść i przyszło, set nie trwał nawet pół godziny.

Ciąg dalszy zapowiadał się podobnie, stadion szumiał, 2:0 na tablicy, Hiszpan podaje, krzywi się mocno, zgina i między pierwszym a drugim serwisem prosi sędziego o pomoc medyczną, zaraz po gemie. Jeszcze tego gema wygrywa, ale potem znika na zapleczu, rozgrzany Stanislas zaczyna się denerwować, bo sędzia nie powiedział, co dolega rywalowi. Nadal wraca i zaczyna się gra, której nastrój bliski jest temu, co opisał Bohdan Tomaszewski w opowiadaniu „Mecz" z książki „Proszę o klucz". Czytelnicy może pamiętają: tam Renard i Yoda – tu Wawrinka i Nadal. Oczywiście literacka fabuła była trochę inna, zakończenie też, ale problem, jak grać z kontuzjowanym rywalem, pozostaje niełatwy do oceny i dziś.

Publiczność nie od razu zrozumiała, w czym rzecz. Powrót Nadala z szatni niektórzy przywitali gwizdami i buczeniem. Medyczne przerwy taktyczne to nie jest to, co australijska widownia wybacza. Jednak szybko okazało się, że żadnego udawania nie było. Hiszpan cierpiał i grał, ledwie się zginał, ledwie machał ręką, serwisy z siłą juniora, sprintów żadnych.

Wawrinka miał jednak dylemat. Z jego mistrzowskiego tenisa po drugim secie zostały strzępy. Kiedy Nadal poczuł się nieco lepiej (środki przeciwbólowe podziałały), rozstrojony Szwajcar wciąż nie potrafił przystosować się do sytuacji. Za wygranie seta Nadal dostał owację, choć z dobrym tenisem gra nie miała wiele wspólnego.

Hiszpańskiego happy endu jednak nie było, był powrót do realiów sportu zawodowego. Wawrinka, chyba zachęcony dzielną postawą rywala, w końcu odzyskał pewność ręki i wziął, co dał mu los.

Będzie od poniedziałku trzecią rakietą świata i pierwszą rakietą Szwajcarii, kto by w to uwierzył. Nikt już mu nie wypomni tuzina kolejnych porażek z Nadalem, tylko będzie się wspominać, że wygrał w Melbourne z nr 1 i nr 2 na świecie, takiego wyczynu nie pamiętano w Wielkim Szlemie od 1993 roku, gdy w Paryżu wygrywał Sergi Bruguera, pokonując Pete'a Samprasa i Jima Couriera. Sampras wręczył obu finalistom nagrody, z Nadalem rozmawiał dłużej, może wiedział, że słowo pociechy zawsze jest cenne.

Dzień wcześniej mieliśmy dzień polski – Łukasz Kubot i Szwed Robert Lindstedt zdobyli jak na paradzie tytuł deblowy. Pokonali Erica Butoraca i Ravena Klaasena 6:3, 6:3. Można śmiało pisać, że na Rod Laver Arena zwyciężył return Polaka i woleje Szweda. Zwyciężyła też praca, co podkreślał Polak i wiara, że taki moment w życiu kiedyś przyjdzie.

Wojciech Fibak, który z Kimem Warwickiem wygrywał tytuł deblowy parę kilometrów dalej na trawiastych kortach Kooyong w 1978 r., ma następcę.

Także w sobotę wygrała kolejna z nowych mistrzyń Australian Open, Chinka Na Li, której słowa do męża od lat bawią trybuny w Melbourne. Jej tytuł przyszedł względnie łatwo, wystarczyło tylko opanować nerwy, bo jest znacznie lepszą tenisistką od Dominiki Cibulkovej.

To był jeden z najbardziej nieprzewidywalnych turniejów Wielkiego Szlema, jaki widziano w Australii. Z upałami organizatorom nie udało się wygrać, zebrali też parę słów krytyki, gdy szef personelu medycznego turnieju dr Tim Wood mówił: – W czym problem? Przecież ludzkość ewoluowała na wyżynach Afryki, goniąc antylopy przez osiem godzin w podobnych warunkach...

Ładunek emocji, jakie powodowały porażki Sereny Williams, Marii Szarapowej, Wiktorii Azarenki, Novaka Djokovicia, Andy'ego Murraya i w końcu samego Rafaela Nadala był jednak nagrodą dla tych, którzy chcieli zobaczyć turniej inny niż wszystkie. Był inny, hegemonia sław została przerwana w obu turniejach singlowych.

FINAŁY

Mężczyźni: S. Wawrinka (Szwajcaria, 8) – R. Nadal (Hiszpania, 1) 6:3, 6:2, 3:6, 6:3 Kobiety: Na Li (Chiny, 4) – D. Cibulkova (Słowacja, 20) 7:6 (7-3), 6:0.

Debel mężczyzn: Ł. Kubot, R. Lindstedt (Polska, Szwecja, 14) – E. Butorac, R. Klaasen (USA, RPA) 6:3, 6:3. Debel kobiet: S. Errani, R. Vinci (Włochy, 1) – J. Makarowa, J. Wiesnina (Rosja, 3) 6:4, 3:6, 7:5. Mikst: K. Mladenovic, D. Nestor (Francja, Kanada) – S. Mirza, H. Tecau (Indie, Rumunia, 6) 6:3, 6:2. Juniorzy: A. Zverev (Niemcy, 1) – S. Kozlov (USA, 2) 6:3, 6:0. Juniorki: J. Kuliczkowa (Rosja, 4) – J. Fett (Chorwacja) 6:2, 6:1.

Powiedzieli

Stanislas Wawrinka | zwycięzca Australian Open

Grałem tenis życia w pierwszym secie. Czułem się świetnie, biegałem doskonale, odbijałem agresywnie każdą piłkę, żaden inny set w mej karierze nie wytrzymuje porównania. Potem nie było już łatwo. Rafael praktycznie przestał serwować, przestał biegać, zrobił się kompletnie inny mecz. Wiedziałem, że muszę znaleźć jakiś sposób, by wygrać, skupić się na swojej grze. Widziałem, że mu wyjątkowo trudno odbijać piłki. Nie było mi z tym dobrze, nie chciałem tak wygrywać. Ale to był finał wielkoszlemowy. Mój sukces wziął się z tego, że dojrzałem, wreszcie zyskałem więcej wiary w siebie, wiem już, że mogę pokonać niemal każdego. Numer 1 na świecie? Nie, w ogóle o tym nie myślę.

Rafael Nadal | Finalista Turnieju

Ból czułem już podczas rozgrzewki, ale źle zrobiło się podczas jednego z serwisów na początku drugiego seta. Zabolało naprawdę mocno, jednak ostatnią rzeczą, jaką chciałem wtedy zrobić, to poddać się, nienawidzę tego. Próbowałem zatem skończyć mecz najlepiej jak potrafię, dla siebie, dla publiczności i dla Stana Wawrinki. Tak więc robiłem, co mogłem do ostatniej piłki, lecz wygrać w tej sytuacji oczywiście było niemożliwe. Nie mam wielkiego szczęścia do Australian Open, często gra tutaj jest dla mnie bolesna, a szkoda, bo lubię bardzo ten turniej. Ale ból to jest część życia, część sportu, w końcu kontuzja to nie koniec świata, tylko jeszcze jeden trudny moment do przejścia.

 

Szwajcar wygrał  6:3, 6:2, 3:6, 6:3, ale wynik nie oddaje niezwykłego napięcia, zwrotów akcji i nastrojów, które zdarzyły się na Rod Laver Arena.

Pierwszy set to pokaz, jakiego chyba nikt się po przyszłym mistrzu nie spodziewał. Wawrinka grał nadzwyczajnie, rządził wymianami, spychał Hiszpana głęboko do obrony, przyspieszał i zwalniał wedle życzenia, serwował nie do odbioru, ludzie przecierali oczy. Przełamanie serwisu Nadala musiało przyjść i przyszło, set nie trwał nawet pół godziny.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Tenis
17-letnia Rosjanka znów za silna dla Igi Świątek. Polka nie obroni tytułu w Indian Wells
Tenis
Brąz cenniejszy niż złoto. Iga Świątek bierze rewanż za igrzyska
Tenis
Indian Wells. Rozpędzona Iga Świątek
Tenis
Raj zamienił się w piekło. Hubert Hurkacz przegrywa w Indian Wells
Tenis
WTA w Indian Wells. Iga Świątek w najlepszym wydaniu. Jest jedno ale
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Indian Wells. Iga Świątek jak ekspres, błyskawiczny awans
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń