Kapitan Rosji Szamil Tarpiszczew tłumaczył, że wysyła na kort 17-letniego Karena Chaczanowa po głębokich przemyśleniach strategicznych. – Z jednej strony mamy perspektywicznego młodego Chaczanowa, z drugiej musieliśmy stworzyć równe warunki dla tych, którzy mogli coś zrobić dla zwycięstwa. Dlatego wybór jest niezwykły. To przede wszystkim wariant uwzględniający prawidłowe rozłożenie sił na wszystkie trzy dni rywalizacji – tłumaczył dziennikarzom.
Prosto mówiąc kapitan uznał, że warto poświęcić ambicje młodego tenisisty, aby pobrał bolesną naukę od znacznie lepszego rywala, bo to pomoże zachowaniu energii i pewności siebie przez Tejmuraza Gabaszwilego przed sobotnim meczem deblowym.
Wyszło tak, że Karen Chaczanow (448. ATP), choć może rzeczywiście zdolny i z referencjami (były nimi wygrane w 2013 roku z trzema tenisistami z pierwszej setki rankingu ATP: Janko Tipsareviciem i Albertem Ramosem w Moskwie oraz Victorem Hanescu w St. Petersburgu) w meczu z Janowiczem rzeczywiście zderzył się z mocnym tenisem Polaka i wyszedł z tego zderzenia raczej poturbowany.
Janowicz może nie pokazał nadzwyczajnej formy, ale znane zalety: serwis i forhend plus skróty, z którymi młody rywal zupełnie sobie nie radził, zupełnie wystarczyły, by wygrać w trzech, niemal gładkich setach.
W pierwszym walka skończyła się po czterech gemach i remisie 2:2, w następnych Jerzy Janowicz rozpoczynał od przełamania serwisu Chaczanowa i potem już miał pełną kontrolę nad wynikiem, do ostatniej, 97. minuty. Niedawnej kontuzji nogi Polaka też nikt nie był w stanie zauważyć.