Milion i sernik

Agnieszka Radwańska – Flavia Pennetta w finale w Indian Wells. Polski spryt kontra włoska determinacja

Publikacja: 15.03.2014 11:12

Milion i sernik

Foto: AFP

Chwilę trwało, by ktoś przyhamował Simonę Halep w szybkim pędzie do pierwszej piątki rankingu światowego. Padło w półfinale Indian Wells na Agnieszkę Radwańską, której może niekiedy brakować siły do potężnych serwisów i forhendów, ale wiedzy, jak mądrze grać w tenisa, nie zabraknie nigdy.

Wygrała 6:3, 6:4, wynik poszedł w świat, wróciły entuzjastyczne oceny meczu i oczywiste pochwały. – Zasłużyła na zwycięstwo. Każda jej piłka trafiała w kort, musiałam mnóstwo biegać. Może zaczęłam spotkanie zbyt spokojnie, ale przecież Agnieszka to wielka tenisistka. Trudno z nią grać, zawsze. Dziś też była lepsza, w finale w niedzielę też będzie wielka – mówiła Rumunka, już wiadomo, że od poniedziałku, mimo porażki z Polką, jednak nr 5 na świecie.

Finał Radwańskiej z Pennettą to nie jest zła wiadomość dla naszej gwiazdy z Krakowa. Statystyki nie grają, każdy mecz jest nieco inny, ale pozytywny bilans 4-2 dodaje wiary. Oczywiście można spojrzeć na te sześć spotkań bardziej wnikliwie i wtedy widać, że ostatni mecz, niedawno w Dubaju, Polka przegrała, i to dość gładko 4:6, 1:6. Wcześniej taka przykrość zdarzyła się Radwańskiej w 2008 roku w Hobart, czyli tak dawno, że nie warto o tym pamiętać. Bardzo wnikliwi dokumentaliści wiedzą, że grały jeszcze raz, w grudniu 2011 roku pokazówkę w Singapurze, tam w finale Włoszka też była lepsza i zwyciężyła 6:4, 7:5.

Kto widział mecz Radwańska – Halep wie jednak, że jeśli Agnieszka podtrzyma bojowe nastawienie, nie da się zatrzymać na końcowej linii kortu, to w grze kombinacyjnej będzie lepsza. Gra kilka dni po swych 25. urodzinach, gra z rywalką o siedem lat starszą, ma przewagę techniki i sprytu. To jej 19. finał, z poprzednich osiemnastu wygrała 13, w tym dwa rangi Premier Mandatory (w Miami i Pekinie). Nie musi niczego się obawiać, jest w finale turnieju, w którym poza Sereną Williams wystartowały wszystkie wielkie rywalki: Maria Szarapowa, Wiktoria Azarenka, Na Li, Angelique Kerber, Jelena Janković i wszystkie, z różnych przyczyn, nie dały rady.

Po stronie Flavii jest spokój kobiety po przejściach. Była przez lata solidną tenisistką z drugiej linii, ale zawsze niedaleko sław (najwyższa pozycja rankingu: 10. w lecie 2009 roku). Dobrze grała w debla, z Giselą Dulko wspięła się na szczyty.

Długa kariera Włoszki miała jednak kilka ostrych zakrętów. Pierwszy w 2007 roku, gdy zawalił się jej głośny związek z Carlosem Moyą. Odbudowała się, wróciła, dziś twierdzi, że chyba podziękuję Carlosowi, bo rozstanie dało jej wiedzę, że potrafi być silna. Nigdy nie grała w singlowym finale Wielkiego Szlema, ale jej półfinał US Open 2013 osiągnięty w czasie, gdy była 166. na świecie (wcześniej pauzowała pół roku z powodu poważnej kontuzji nadgarstka i właściwie żegnała się już tenisem) wzbudził szacunek, tak samo jak ćwierćfinał Australian Open 2014. W biografii zatytułowanej „Prosto z serca" pisała, że te jej upadki i powroty były trochę jak bajka, trochę jak prawdziwe życie.

W finale turnieju WTA nie była od 2011 roku, w wielkim kalifornijskim turnieju zwykle nie błyszczała. Tak samo jak dla Radwańskiej, mecz o tytuł w tym miejscu jest dla niej nowością, ale odwagi i determinacji na pewno jej nie zabraknie.

Wygrać w Indian Wells oznacza dziś wygrać milion dolarów, ale to jest także jest ważny zapis w kronikach tenisa zawodowego. Turniej od zawsze (czyli od 1976 roku w rozgrywkach męskich i od 1989 roku w kobiecych) miał bardzo mocną pozycję. Nie ma na honorowej liście najlepszych pań żadnych przypadkowych nazwisk: Martina Navratilova, Steffi Graf, Lindsay Davenport, Serena Williams (ostatni raz w 2001 r.), Justine Henin, Kim Clijsters, Maria Szarapowa, Wiktoria Azarenka – wygrywały tu wszystkie sławy.

To najważniejsze tenisowe okno wystawowe na zachodnim wybrzeżu USA, może pustynia, ale przecież tylko niecałą godzinę drogi autem z San Francisco, pięć godzin z Los Angeles i Hollywood. Turniej, w zależności od sponsorów, nazywał się Virginia Slims, Evert Cup, Pacific Life, ale od 2009 roku i przejęcia przez szefa firmy Oracle Larry'ego Ellisona to BNP Paribas Open.

Nazwa nie zniknie co najmniej do 2018 roku, rok temu amerykański miliarder podpisał z bankiem odpowiednią umowę. Wynika z tej współpracy wiele – przede wszystkim rosnąca z roku na rok pula nagród (teraz ponad 10 mln dol.), po milionie dla zwycięzców turniejów ATP i WTA oraz ciągłe wzbogacanie ośrodka tenisowego. W tym roku błyszczy nowy stadion nr 2 na 8 tysięcy widzów, powstały też trzy nowe restauracje, cały plan rozbudowy pochłonął już 70 mln dol. i końca nie widać.

Z amerykańskiego punktu widzenia ważne jest to, że Ellison nie przeniósł turnieju gdzieś do Dubaju czy Singapuru (były takie pomysły), by w Azji walczyć o piątą lewę Wielkiego Szlema. Skoro jednak dokupił 54 akry pustyni w Coachella Valley, wiadomo było, że wszystko pozostawi w Kaliforni. Widzowie go nie zawodzą, z roku na rok ich przybywa, w tym roku turniej ma przyciągnąć ponad 400 000 gości, to już jest prawie jak Wielki Szlem (frekwencja w Wimbledonie to ok. 650 000 w dwa tygodnie).

Finał w niedzielę o 20. czasu polskiego (transmisja w TVP Sport). Agnieszka Radwańska ma po ewentualnej wygranej dodatkowy obowiązek. – Czy przyniesie nam pani sernik po zwycięstwie? – zapytali dziennikarze po półfinale z Halep. – Nie ma problemu, macie obiecane – powiedziała Polka.

Chwilę trwało, by ktoś przyhamował Simonę Halep w szybkim pędzie do pierwszej piątki rankingu światowego. Padło w półfinale Indian Wells na Agnieszkę Radwańską, której może niekiedy brakować siły do potężnych serwisów i forhendów, ale wiedzy, jak mądrze grać w tenisa, nie zabraknie nigdy.

Wygrała 6:3, 6:4, wynik poszedł w świat, wróciły entuzjastyczne oceny meczu i oczywiste pochwały. – Zasłużyła na zwycięstwo. Każda jej piłka trafiała w kort, musiałam mnóstwo biegać. Może zaczęłam spotkanie zbyt spokojnie, ale przecież Agnieszka to wielka tenisistka. Trudno z nią grać, zawsze. Dziś też była lepsza, w finale w niedzielę też będzie wielka – mówiła Rumunka, już wiadomo, że od poniedziałku, mimo porażki z Polką, jednak nr 5 na świecie.

Pozostało 85% artykułu
Tenis
Iga Świątek traci punkty w rankingu WTA, choć sezon się skończył
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Tenis
Tenisowe ostatki. Maja Chwalińska kończy rok zwycięstwami
Tenis
Iga Świątek ogłosiła zmiany w sztabie. Koniec czteroletniej współpracy
Tenis
Kim w sztabie Huberta Hurkacza będzie Ivan Lendl, a kim Nicolás Massú?
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Tenis
Sprawa Igi Świątek. Jajko też może być zanieczyszczone środkami dopingującymi