Finał kobiecy jest taki, jaki wyznaczyło rozstawienie. Serena Williams kolejny, już 15. raz z rzędu pokonała Marię Szarapową, chwilowe przewagi (4:1 w pierwszym secie) Rosjance nie pomogły.
Amerykanka zagra na Florydzie w dziewiątym finale, w żadnym innym turnieju nie walczyła o tytuł tak często (w Wimbledonie i US Open po siedem razy). Sama twierdzi, że to jej turniej przydomowy, codziennie przyjeżdża do pracy samochodem z posiadłości w Palm Beach Gardens (do kortów ośrodka Crandon Park w Key Biscayne ma niespełna 140 km) i może stąd jej długoletnie sukcesy.
Z ośmiu poprzednich finałów wygrała sześć, o siódme zwycięstwo walczyć będzie z Na Li. Chinka pokonała Dominikę Cibulkovą po długim boju. To prawda, że Słowaczka nie jest już tą tenisistką, która na widok rywalek z pierwszej dziesiątki rankingu wywieszała zazwyczaj biała flagę, zwycięstwa nad Agnieszką Radwańską chyba jej w tym pomogły.
Tym razem grała twardo niemal do końca, w trzecim secie prowadziła nawet 3:1 (i była punkt od 4:1), zanim Na Li znacząco poprawiła siłę i celność uderzeń w najtrudniejszej chwili meczu. Skończyło się na efektownym odrobieniu strat i siódmym zwycięstwie Chinki nad Słowaczką (w siódmym spotkaniu).
W finale role się odwrócą, to Na Li ma dość wstydliwy bilans z Amerykanką (1-10), wygrać z nieoficjalną gospodynią turnieju naprawdę nie będzie łatwo. Transmisja w sobotę od 18. w TVP Sport.