Djokovic i Kvitowa wygrywają turniej w Wimbledonie

Czeszka Petra Kvitova i Serb Novak Djoković znów zatańczyli na balu mistrzów w Londynie. Oboje powtórzyli swoje zwycięstwa z 2011 roku.

Publikacja: 06.07.2014 22:18

Korespondencja ?z Londynu



Czeszka zwyciężyła z siłą huraganu 6:3, 6:0 Kanadyjkę Eugenie Bouchard, serbski tenisista pokonał po doskonałym czterogodzinnym meczu Rogera Federera 6:7 (7-9), 6:4, 7:6 (7-4), 5:7, 6:4. Męski finał pokazał, jak wciąż niewiele dzieli prawie 33-letniego Federera od tych parę lat młodszych, którzy kilka lat temu go dogonili i z czasem przegonili.



Mecz zaczął się tak, jak pragnęła zdecydowana większość wimbledońskich widzów. Szwajcar wygrał zacięty tie-break pierwszego seta, publiczność już zobaczyła w wyobraźni jak ósmy raz podnosi w górę puchar, ale żelazna konsekwencja Serba przyniosła owoce. Przyspieszył, wymusił kilka błędów (obaj prawie ich nie robili, jeśli porównać z liczbą skutecznych ataków) i zwyciężył.



W czwartym secie Federer w ostatniej chwili wykradł zwycięstwo rywalowi, przy stanie 3:5 i serwisie Serba, wygrał kolejne cztery gemy. Potem jeszcze wiele razy zrywali się do wspaniałych zagrań. Młodszy triumfował o włos, Wimbledon żałował, że nie ma remisów. Honor dla Rogera, puchar dla Novaka.

Djoković walczył nie tylko o siódmy tytuł wielkoszlemowy (drugi w Londynie), ale i o pierwsze miejsce w rankingu ATP. Tę walkę też wygrał, co nie zmienia ważnego faktu, że trzy dni po finale bierze długo zapowiadany ślub z Jeleną Ristić. Jest z nią od ośmiu lat i niedługo oboje zostaną rodzicami. Uroczystość odbędzie się w Czarnogórze, na pięknej Riwierze Budwańskiej w mieście-hotelu na wysepce Święty Stefan. Świadkiem mistrza Wimbledonu 2014 będzie Andy Murray, goście z pierwszych stron gazet, od milionerki Marii Szarapowej po miliardera Richarda Bransona i księżną Yorku Sarah Ferguson.

W sobotę Petra Kvitova zadziwiła Wimbledon swobodą, siłą i szybkością, z jaką poskromiła zapędy młodej Kanadyjki. Mecz trwał tylko 55 minut, krótszego finału nie widziano w Londynie od ponad 30 lat. Czeszka zagrała nawet lepiej, niż w 2011 roku, gdy wygrywała na SW19 po raz pierwszy, z Marią Szarapową.

Pierwszy finał wielkoszlemowy Eugenie Bouchard, zwanej Genie, okazał się dla niej srogą lekcją pokory, ale czy na długo wystarczy, można wątpić. Pokonana, ale nie złamana – to był wizerunek młodej tenisistki już chwilę po meczu. – Stać mnie na wiele takich finałów, to kolejny krok we właściwym kierunku, jestem dumna z gry w całym turnieju, może tylko nie zasłużyłam na ciepłe uczucia za finał – mówiła.

Zachwyty Brytyjczyków panną Eugenią nie do końca można wytłumaczyć. Być może chodzi o związki kulturowe i historyczne Kanady z imperium, może fakt, że Bouchard ma imię po księżniczce z rodu panującego (była obecna w loży królewskiej), z drugiej strony to Genie zabrała na własność Laurze Robson trenera Saviano, o co Angielka miała słuszne pretensje i zakończyła znaną w środowisku przyjaźń. Tak czy inaczej, trybuny wspierały pokonaną, a brawa zdecydowanie bardziej należały się dzielnej Petrze, która po słowiańsku uroniła parę łez, dedykowała sukces spłakanemu tacie (mgr Jiři Kvita, zastępca burmistrza miasteczka Fulnek, w niedzielę obchodził urodziny) i znów pokazała tenis, z którego może być dumna.

– Dobrze wiedziałam, co robić, by wygrać z Genie. Byłam w stu procentach gotowa i prawdopodobnie nigdy wcześniej nie zagrałam tak dobrze. Niekiedy sama nie mogłam uwierzyć, że tak znakomicie odbijam piłki. Myślę, że mojej rywalce było trudno wytrzymać to, że dobiegałam do każdej piłki i odsyłałam na drugą stronę. Tak, to możliwe, że byłam w sportowym transie. To mi się zdarza. Spróbuję być w takim stanie częściej – powiedziała mistrzyni, gdy już dotarła do dziennikarzy.

Szła długo, bo musiała wspiąć się do swej grupy wsparcia i wyściskać należycie trenera, tatę i wszystkich innych. Przy okazji odbył się debiut „Championship Gate", nowej małej furtki prowadzącej do loży gości, by mistrz lub mistrzyni już nigdy więcej nie robili wspinaczkowych akrobacji na ramionach i głowach widzów.

Petra musiała jeszcze odebrać trofeum i porozmawiać dla publiczności z ikoną BBC Sue Barker, następnie zobaczyć z bliska, jak na tablicy honorowej w hallu głównym kortu centralnego pojawiają się liczby „2014" i drugi złoty napis: „Miss P. Kvitowa". Potem w korytarzach i zaułkach odbierała gratulacje od Martiny Navratilovej, Hany Mandlikowej, Heleny Sukovej, od Marion Bartoli i Martiny Hingis, sędziów, dyrektorów turnieju, ochroniarzy i sprzątaczek, a na końcu także od starszego niepozornego pana, inżyniera Jana Kodesza, mistrza singla z 1973 roku.

Musiała pokazać złocisto-srebrne trofeum ludziom moknącym pod balkonem nad wejściem nad kort centralny. Swoją drogą, Venus Rosewater Dish zaraz jej odebrano, by nie zaniosła pięknego przedmiotu do szatni. Do domu pojedzie z ośmiocalową miniaturą oraz z czekiem na 1,76 mln funtów i świadomością, że znów świat tenisa kłania się jej w pas.

Wimbledon nr 128 przeszedł w niedzielę do kronik, ale należy pamiętać, że turniej nie kończył się na korcie. Trwał długo w noc podczas balu mistrzów w hotelu w środkowym Londynie. Obowiązkowy pierwszy taniec wykonała para Petra i Novak.

FINAŁY

Mężczyźni: N. Djoković (Serbia, 1) – R. Federer (Szwajcaria, 4) 6:7 (7-9), 6:4, 7:6 (7-4), 5:7, 6:4

Kobiety: P. Kvitova (Czechy, 6) – E. Bouchard (Kanada, 13) 6:3, 6:0

Debel mężczyzn: V. Pospisil, J. Sock (Kanada, USA) – B. Bryan, M. Bryan (USA, 1) 7:6 (7-5), 6:7 (3-7), 6:4, 3:6, 7:5

Debel kobiet: S. Errani, R. Vinci (Włochy, 2) – T. Babos, K. Mladenovic (Węgry, Francja, 14) 6:1, 6:3

Juniorzy: N. Rubin (USA) – S. Kozlov (USA, 6) 6:4, 4:6, 6:3

Juniorki: J. Ostapenko (Łotwa) – K. Schmiedlova (Słowacja, 8) 2:6, 6:3, 6:0

Korespondencja ?z Londynu

Czeszka zwyciężyła z siłą huraganu 6:3, 6:0 Kanadyjkę Eugenie Bouchard, serbski tenisista pokonał po doskonałym czterogodzinnym meczu Rogera Federera 6:7 (7-9), 6:4, 7:6 (7-4), 5:7, 6:4. Męski finał pokazał, jak wciąż niewiele dzieli prawie 33-letniego Federera od tych parę lat młodszych, którzy kilka lat temu go dogonili i z czasem przegonili.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Tenis
Z piekła do nieba. Carlos Alcaraz wygrywa Roland Garros
Tenis
Coco Gauff wygrała Roland Garros. Nowe porządki w Paryżu
Tenis
Roland Garros. Iga Świątek sprowadzona na ziemię. Będzie nowa królowa Paryża
Tenis
Roland Garros. Paryż w ekstazie, rewelacyjna Francuzka znów sprawiła sensację
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Tenis
Iga Świątek w półfinale Roland Garros. Złapała wiatr w żagle