Gotowa do maratonu

Karolina Woźniacka po świetnej grze pokonała Marię Szarapową 6:4, 2:6, 6:2.

Publikacja: 01.09.2014 20:47

Po zwycięstwie Dunki już wiadomo, że każdy z tegorocznych turniejów Wielkiego Szlema wygra inna tenisistka.

Dobrze się oglądało Karolinę w bojowym nastroju, nieustępliwą i odważną. Kiedy w 2009 roku grała pierwszy raz w finale US Open, miała zasłużoną etykietę tenisistki defensywnej, by nie powiedzieć – nieco monotonnej. Teraz jej obrona naprawdę nie nużyła – każdy to przyzna, kto widział, jak na początku trzeciego seta Szarapowa miała trzy szanse zakończenia ważnego gema, lecz nie potrafiła złamać oporu rywalki biegającej trzy razy od linii końcowej do siatki i z powrotem.

To była Karolina w odświeżonej wersji, pełna wigoru, podbijająca serca publiczności na stadionie Arthura Ashe'a. – Kobiecy tenis w najlepszym wydaniu – słusznie pisała na Twitterze Billie Jean King.

Woźniacka miała tego wieczoru wiele atutów. Pomimo trzech setów twardej walki w letniej duchocie, nie widzieliśmy śladów zadyszki do ostatniej minuty. Wiadomo, że przygotowuje się do listopadowego startu w Maratonie Nowojorskim, niby dwugodzinny mecz tenisowy ze swymi zrywami i przerwami to zupełnie coś innego niż uliczny bieg na 42 km i 195 m, ale wytrzymałość już jest.

Widać też było, że skutkują znane sposoby Szarapowej na denerwowanie rywalek – wrzaski, które w ważnych chwilach robią się głośniejsze, długie przygotowania do każdego serwisu, co niekiedy niszczy koncentrację odbierających podanie. Karolina zwróciła na to raz czy dwa uwagę sędziemu, czasem wymownie spojrzała na Rosjankę, ale tracić z tego powodu punkty – nigdy.

Zwycięstwo dało Karolinie Woźniackiej pierwszy ćwierćfinał wielkoszlemowy od wielu miesięcy (dokładnie: potrzebowała na to jedenaście startów). Z Sarą Errani (nr 13) ma dużą szansę wygrać, w półfinale będzie czekać na pewno tenisistka nierozstawiona – nastolatka Belinda Bencić lub Shuai Peng. Jedna wygrała z Jeleną Janković (nr 9), druga z Lucie Safařovą (14). Słowem – drugi finał US Open trochę polskiej Dunki stał się nagle całkiem prawdopodobny. Parę miesięcy temu niewiele osób by w to uwierzyło.

Po drugiej stronie drabinki kobiecej przed meczami poniedziałkowymi zostały z najsilniejszych tylko Serena Williams (1) i Eugenie Bouchard (7). Serena od początku turnieju była ostrożna w formułowaniu swych szans na szósty tytuł w Nowym Jorku. Gdy awansowała do czwartej rundy po pokonaniu Varvary Lepchenko, najpierw powiedziała dziennikarzom: – Nie mogę uwierzyć, że gram w drugim tygodniu turnieju. To dziś dla mnie spełnienie marzeń. Dopiero potem wyjaśniła tym, którzy nie zrozumieli: – Mówię to z sarkazmem.

W turnieju męskim hierarchia trzyma się mocniej, co nie znaczy, że ani drgnęła. David Ferrer (nr 4) przegrał bowiem w czterech setach z Gillesem Simonem, a austriacki młodzieniec Dominic Thiem pokonał Feliciano Lopeza (19) w trzech. Odpadł też Richard Gasquet (9), ale Gael Monfils nieraz potrafił zaskakiwać teoretycznie silniejszych. W meczu zawodników, którzy w tym sezonie wygrywali z Jerzym Janowiczem, wszystko poszło jednak wedle rankingu: Marin Cilić (14) zwyciężył Kevina Andersona (18).

W czwartej rundzie zagra Roger Federer, choć z niezbyt jasnych przyczyn przegrał pierwszy set z Marcelem Granollersem 4:6, by potem trzy razy zwyciężyć po 6:1. Może Szwajcar czuł nadchodzącą burzę (przerwała grę w pierwszym secie na dwie godziny), a może po prostu trochę musiał się zmobilizować.

Teraz przed dawnym mistrzem Roberto Bautista Agut, potem Nowy Jork chciałby zobaczyć ćwierćfinał Federer – Grigor Dimitrow.

Turniej pokazują Eurosport ?i Eurosport 2

Po zwycięstwie Dunki już wiadomo, że każdy z tegorocznych turniejów Wielkiego Szlema wygra inna tenisistka.

Dobrze się oglądało Karolinę w bojowym nastroju, nieustępliwą i odważną. Kiedy w 2009 roku grała pierwszy raz w finale US Open, miała zasłużoną etykietę tenisistki defensywnej, by nie powiedzieć – nieco monotonnej. Teraz jej obrona naprawdę nie nużyła – każdy to przyzna, kto widział, jak na początku trzeciego seta Szarapowa miała trzy szanse zakończenia ważnego gema, lecz nie potrafiła złamać oporu rywalki biegającej trzy razy od linii końcowej do siatki i z powrotem.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu