Mecz po meczu było coraz bliżej wyłonienia ósemki, która zagra w finale rozgrywek ATP Tour w hali O2 nad Tamizą. Po piątku wszystku stało się jasne. O tytuł mistrza finału sezonu zagrają: Djoković, Federer, Wawrinka, Cilić, Murray, Berdych, Raonic i Nishikori.
Najpierw awans zdobył Berdych, który grał w paryskim ćwierćfinale z Kevinem Andersonem i wylał sporo potu, by mieć pewność gry w Londynie. Tenisista z RPA świetnie serwował, w rankingu światowym jest 18., ale bywało, że grał z najlepszymi takie dobre mecze jak w hali Bercy – z wiarą w sukces, nieustępliwie i twardo. Czech dał radę, zwyciężył w trzech długich setach, lecz były chwile, gdy jego zwycięstwo wisiało na włosku.
W półfinale, już spokojny, zagra z Milosem Raonicem, który swoje szanse na grę w Masters podtrzymał po efektownym zwycięstwie nad Rogerem Federerem. Kanadyjczyk wygrał z nim po raz pierwszy w karierze, za siódmym podejściem.
Porażka Szwajcara trochę rozczarowała tych, którzy wierzyli w udany pościg starego mistrza za liderem rankingu światowego. Ten nr 1 jednak od Federera się oddalił. Przewaga Serba po turnieju znów wzrośnie (awansował do półfinału, dość pewnie pokonał Andy'ego Murraya), lecz arytmetyka rankingowa podpowiada, że jeszcze można te straty odrobić w ATP World Tour Finals i Pucharze Davisa. – Nie wszystko stracone – powtarzał zatem Szwajcar.
Każdy ćwierćfinał w hali Bercy miał sporą stawkę, także ostatni, w którym walczyli David Ferrer i Kei Nishikori, kończąc pracę długo po północy. Porażka Hiszpana oznaczała koniec emocji wyścigu do Masters (awans rywala i Raonica oraz dla niego samego rolę rezerwowego), zwycięstwo powodowało odroczenie rozstrzygnięć do soboty lub nawet niedzieli. Ferrer walczył jak to on, do ostatniej kropli energii, ale Nishikori też. W trzecim secie trochę więcej sił miał jednak Japończyk.