W historii finału jeszcze się nie zdarzyło, by drużyna prowadząca po pierwszym dniu nie zdobyła głównej nagrody. Zanosi się, że w praskiej hali O2 Arena będzie podobnie, tym bardziej, że Kvitova wygrała z rywalką zdecydowanie 6:2, 6:4, a Safařova pokonała niemiecką rakietę nr 1 także bez straty seta 6:4, 6:4. Być może rozstrzygnięcie padnie już w trzecim meczu, który w niedzielę rozegrają Kvitova i Kerber.
Petra, liderka drużyny (dziś nr 4 rankingu WTA) denerwowała się jednak bardzo przed rozpoczęciem finału, czescy dziennikarze pisali o bezsennej nocy i dobie bez jedzenia, ale na korcie nerwy minęły szybko – 3:0 na starcie, wygrany set, potem drugi, w którym Petkovic tylko na początku zdołała zdobyć małą przewagę.
W drugim meczu najpierw przeważała Kerber, lecz w końcu pierwszego seta straciła przewagę gema serwisowego i za chwilę oddała Safařovej seta. Podobny scenariusz miał drugi set. Prawie 11 tysięcy widzów miało powody do radości.
Puchar Federacji jest blisko Czeszek, to dla nich ostatnimi laty zwykła sprawa: wygrywały finały w 2011 i 2012 roku. Niemki zdobyły tę nagrodę ostatnio w 1992 roku, gdy dzisiejsza pani kapitan Barbara Rittner była aktywną tenisistką i obok Steffi Graf grała wówczas przeciw Hiszpanii.
Gdyby wygrała w 2014, dołączyłaby do ekskluzywnego, trzyosobowego klubu tych, które zdobyły trofeum jako zawodniczki i prowadzące drużynę. Na razie szanse są jednak małe, by stanąć obok takich legend jak Billie-Jean King, Chris Evert i Margaret Court.