Brytyjczycy pocieszają się, że Murray w latach parzystych zawsze grał w półfinale finałowego turnieju mistrzów ATP Tour, ale tym razem może być trudniej, bo przegrał z Japończykiem wyraźnie.
– Muszę spróbować zapomnieć o tym meczu, popracować w poniedziałek nad formą i wejść na kort z nową nadzieją. Wiem, że powinienem teraz wygrać dwa mecze, jeśli chcę awansować, będzie trudno, bo Milos grał ostatnio doskonale, a Roger zawsze gra dobrze w tym turnieju. Krótko mówiąc, jeśli mam tu coś zdziałać, muszę grać znacznie lepiej – mówił Szkot.
Jego rywal z Japonii zyskał sporo pewności siebie, to zwycięstwo awansu jeszcze nie oznacza, ale daje powody by znani komentatorzy, tacy jak John McEnroe mówili, iż w tegorocznym turnieju w Londynie trzeba oczekiwać jeszcze więcej atrakcji w wykonaniu debiutantów.
Drugi mecz niedzieli, spotkanie Federera z Raonicem, najstarszego z najmłodszym uczestnikiem turnieju tylko trochę potwierdziło tę opinię. Zaczęło się od dużej dominacji Szwajcara. Zderzenie spokoju i doświadczenia mistrza ze stresem debiutanta widać było we wszystkich aspektach gry, nawet sławny serwis Kanadyjczyka zawodził go w ważnych chwilach.
Pierwszy set Raonic szybko musiał spisać na straty, ale w drugim wziął się w garść, uporządkował myśli, poprawił taktykę. Serwis też wrócił, a z nim możliwości zdobywania punktów, jak nie po pierwszym strzale, to po drugim lub trzecim, ewentualnie przy siatce, bo zasięg Milosa jest spory – to naturalne przy 198 cm wzrostu.