W kwestiach organizacyjnych wszystko jasne. Pod efektownym superdachem Stade Pierre Mauroy czeka od paru dni zadbany kort ziemny. Na nim w piątek o godz. 14 przed 27 tysiącami widzów pojawią się najpierw Jo-Wilfried Tsonga i Stan Wawrinka, po nich Gael Monfils i Roger Federer.
Losowanie zapowiada jeszcze sobotni (o 15.30) mecz deblowy Juliena Benneteau i Richarda Gasqueta z Marco Chiudinellim i Michaelem Lammerem oraz niedzielne single (od 13) Tsonga – Federer i Monfils – Wawrinka, ale do tych zapowiedzi można się odnosić z pewną rezerwą, skoro skład debli kapitanowie Arnaud Clement i Severin Luthi mogą zmienić godzinę przed starciem, a po trzecim lub czwartym spotkaniu mecz może się rozstrzygnąć.
Z francuskiego punktu widzenia to jedno z wydarzeń roku. Gdyby w finale miała zwyciężyć przeszłość, to gospodarze powinni dostać srebrzystą nagrodę bez walki. Zdobywali Puchar Davisa dziewięć razy (tylko USA i Australia mają więcej sukcesów, Wielka Brytania tyle samo), do tego siedem razy grali w finale, ostatnio w 2010 r. z Serbią. Zaczęli rywalizację w 1904 r., mija właśnie 110 lat od ich debiutu.
Czterej muszkieterowie
Sześć z dziewięciu zwycięstw to zasługa wspaniałej czwórki muszkieterów z lat 1927–1931, którą tworzyli René Lacoste, Henri Cochet, Jean Borotra i Jacques Brougnon. Potem było długie czekanie, które w 1991 r. w Lyonie skończyli Guy Forget i Henri Leconte, wygrywając z USA. Następnie był sukces w Malmoe, gdzie po raz drugi zwycięską drużynę poprowadził kapitan Yannick Noah. Ostatni raz Francja wygrała w 2001 r. w Australii; wtedy kapitanem był Forget.
Duma z tych zwycięstw była szczególna, odznaczenia z rąk prezydentów i parady pod Łukiem Triumfalnym w Paryżu uzasadnione, bo w Wielkich Szlemach po epoce muszkieterów Francuzom nie szło nadzwyczajnie. Mieli jeszcze trzech mistrzów: Marcela Bernarda (Roland Garros 1946), Yvona Petrę (Wimbledon 1946) i Noaha, który wygrał Roland Garros w 1983 r.