Roland Garros. Iga Świątek sprowadzona na ziemię. Będzie nowa królowa Paryża

Seria zwycięstw dobiegła końca, Iga Świątek w starciu wagi ciężkiej przegrała z Aryną Sabalenką 6:7 (1-7), 6:4, 0:6 i kończy udział w Roland Garros. Białorusinka powalczy o tytuł z Lois Boisson lub Coco Gauff.

Publikacja: 05.06.2025 18:00

Roland Garros. Iga Świątek sprowadzona na ziemię. Będzie nowa królowa Paryża

Foto: REUTERS/Stephanie Lecocq

Korespondencja z Paryża 
Paryż po słonecznych dniach przykryły chmury, więc organizatorzy zasunęli dach. Zmieniły się punkty odniesienia, temperatura spadła, a wilgotność powietrza – wzrosła. Tym razem, w przeciwieństwie do wtorkowych ćwierćfinałów, tenisistki nie musiały za to zmagać się z wiatrem i wirującymi drobinami ceglanej mączki. Polka i Białorusinka stworzyły w takich okolicznościach półfinał, który długo wymykał się logice. Obie tenisistki potrzebowały czasu, żeby wyostrzyć zmysły i dostroić się do okoliczności.

Sabalenka, która w pierwszych pięciu meczach turnieju przegrała tylko sześć gemów serwisowych, przeciwko Świątek wyrównała ten wynik już na początku drugiego seta. Obie tenisistki miały problem ze skutecznością podania, zwłaszcza drugiego. Królewskim zagraniem okazał się return, ton większości wymian nadawała odbierająca serwis. Mecz - początkowo rwany - z czasem nabrał barw.

Roland Garros. Iga Świątek zagrała z Aryną Sabalenką w wersji 2.0

Sabalenka po raz pierwszy przyleciała do Paryża w roli faworytki, jak przystało na zawodniczkę, która od 41 tygodni jest liderką rankingu WTA. Białorusinka wygrała w tym roku 34 z 40 meczów, sześć z ośmiu turniejów kończyła na finale. Zdobyła trzy tytuły (Brisbane, Miami, Madryt), a Świątek - żadnego. 27-latka pokonała w ciągu kilkunastu miesięcy drogę od tenisistki rozchwianej do - jak napisała „L’Equipe” - „terminatora”. Kiedyś nerwowa i niestabilna, odnalazła w sobie instynkt kilera.

Uporządkowała życie na korcie i poza nim. Jest dziś w związku z brazylijskim biznesmenem, właścicielem Oakberry Georgiosem Frangulisem. Rozkwit ich relacji zbiegł się z przeprogramowaniem tenisa, które zaordynowali podopiecznej Anton Dubrow oraz Jason Stacy. Przekonali ją przede wszystkim, aby sztab wzmocnił specjalista od biomechaniki Gavin MacMillan, który pracował z futbolistami i Mannym Pacquiao.

Dzięki niemu Sabalenka poprawiła podanie (jeszcze w 2022 roku popełniała osiem podwójnych błędów na mecz), który znów jest groźną bronią w jej arsenale. Białorusinka doszlifowała atuty oraz rozszerzyła repertuar, uzupełniając brutalną siłę forehandu o elementy bardziej subtelne. Jest dziś wśród kobiet jedną z liderek drop-shotów, niektórzy zestawiają ją wręcz z Carlosem Alcarazem. Atutem Sabalenki 2.0 są także stalowe nerwy, które kiedyś były jak postronki. Umie odwracać mecze i korzystać z planu B.

Białorusinka już w poprzednim sezonie wygrała Australian Open i US Open, a jesienią, gdy Świątek pauzowała w związku z pozytywnym wynikiem kontroli antydopingowej, została liderką rankingu. Jest w formie życia – w 2022 roku wygrała 60 proc. meczów, a w tym sezonie 85 proc. - choć rok temu na łamach „Harper’s Bazaar” zdradziła, że dwa–trzy lata wcześniej myślała nawet o emeryturze.

Sabalenka wciąż jest oczywiście wulkanem emocji, ale te już jej nie drenują, raczej z nich czerpie. Zmieniła się też jej relacja ze Świątek i - a może przede wszystkim - polskimi kibicami. Jeszcze niedawno wielu widziało w niej niezbyt rozgarniętą popleczniczkę Aleksandra Łukaszenki. Nie pomogło, że gdy Rosja i Białoruś rozpoczęły pełnoskalową inwazję na Ukrainę, a Świątek przyczepiła do kaszkietu żółto-niebieską flagę, ona nie umiała konstruktywnie odnieść się do sytuacji.

Wielu kusiło, by spłycić sytuację, tworząc opozycję zaangażowanej introwertyczki z Polski oraz zepsutej, rozkapryszonej dziewczyny ze Wschodu. Odbiór Sabalenki zaczął się jednak zmieniać. Nie tylko uporządkowała burzę we własnej głowie, ociepliły się też jej relacje ze Świątek. Kiedyś nie miały kontaktu. Wiele zmieniło się podczas ostatniego WTA Finals w Rijadzie, gdy Białorusinka nagrała z Polką TikToka.

Czytaj więcej

Iga Świątek w półfinale Roland Garros. Złapała wiatr w żagle

- Zdałam sobie wtedy sprawę, że możemy być w dobrych relacjach, czasami może wspólnie trenować. To był pierwszy krok - uważa Sabalenka. - Nie jest tak, że wcześniej nie lubiłam Aryny, ale ona jest tą bardziej ekspresyjną, więc raczej od niej zależała atmosfera między nami. TikTok pokazał naszym fanom, że możemy się dogadać - dodaje Świątek. Obie nawet trenowały razem przed tegorocznym Roland Garros. - To były godzinne zajęcia. Nie pamiętam, kto wyszedł z inicjatywą, chyba trenerzy się dogadali - mówi Polka.

Roland Garros. Świątek - Sabalenka, czyli najważniejszy pojedynek kobiecego tenisa

Dziś Świątek i Sabalenka są twarzami kobiecego tenisa. Wielu ma nadzieję, że stworzą rywalizację na miarę pojedynków Chris Evert z Martiną Navratilovą czy Steffi Graf z Moniką Seles. - Mają wszystkie składniki, aby to zrobić. Brakuje jedynie tej częstotliwości pojedynków, zwłaszcza podczas turniejów Wielkiego Szlema - zauważa w rozmowie z „The Athletic” Martina Navratilova.

Polka z Białorusinką w jednym z czterech najważniejszych turniejów zmierzyła się dopiero po raz drugi, dokładnie 1000 dni po wygranym przez naszą tenisistkę 3:6, 6:1, 6:4 półfinale US Open. Trudno nie mieć apetytu na więcej, skoro Świątek i Sabalenka wystawiły na Philippe-Chatrier dramat w trzech aktach. Pierwszego seta, gdy panowała moda na return, liderka światowego rankingu wygrała po tie-breaku. Drugi, którego kluczowe momenty panie rozstrzygnęły w akcjach przy siatce, padł łupem obrończyni tytułu.

Czytaj więcej

Roland Garros. Paryż w ekstazie, rewelacyjna Francuzka znów sprawiła sensację

Obie zawodniczki musiały tego dnia sięgać głęboko do skrzynek z tenisowymi narzędziami. Sabalenka z biegiem meczu coraz częściej zapraszała Świątek do „małej gry” i Polka w tych akcjach odnajdywała się doskonale. Białorusinka ustabilizowała też jednak serwis. Przerwa po drugim secie wszystko zmieniła. Wystarczyło kilkanaście minut trzeciego, żeby Sabalenka objęła prowadzenie 5:0, stawiając Polkę pod ścianą.

Starcie wagi ciężkiej, które dla gospodarzy było jedynie supportem przed pojedynkiem Boisson z Gauff (to była sprawa narodowa, skoro deputowany Zielonych Francois Ruffin złożył nawet wniosek o przerwę w obradach Zgromadzenia Narodowego na czas trwania meczu, gospodarze nie mieli swojej zawodniczki w półfinale Roland Garros od 2011 roku i Marion Bartoli), zbliżało się do końca. Polka zgasła, na więcej nie było jej stać. Przegrała 0:6, czyli tak, jak sama w przeszłości często traktowała rywalki.

Sabalenka jeszcze niedawno mówiła, że „czuje się przed turniejem w Paryżu silniejsza niż kiedykolwiek”, a Coco opowiadała o „drabince otwartej jak rzadko”. Obie ostrzyły sobie apetyty na przełamanie paryskiej dominacji Świątek i dziś już wiadomo, że Paryż będzie miał nową królową. Białorusinka dołączyła w czwartek do Simony Halep i Marii Sakkari. To jedyne tenisistki, które w Roland Garros pokonały Świątek.

Korespondencja z Paryża 
Paryż po słonecznych dniach przykryły chmury, więc organizatorzy zasunęli dach. Zmieniły się punkty odniesienia, temperatura spadła, a wilgotność powietrza – wzrosła. Tym razem, w przeciwieństwie do wtorkowych ćwierćfinałów, tenisistki nie musiały za to zmagać się z wiatrem i wirującymi drobinami ceglanej mączki. Polka i Białorusinka stworzyły w takich okolicznościach półfinał, który długo wymykał się logice. Obie tenisistki potrzebowały czasu, żeby wyostrzyć zmysły i dostroić się do okoliczności.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Roland Garros. Paryż w ekstazie, rewelacyjna Francuzka znów sprawiła sensację
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Tenis
Iga Świątek w półfinale Roland Garros. Złapała wiatr w żagle
Tenis
Roland Garros. Jak Elina Switolina, kolejna rywalka Igi Świątek, pomaga walczącej Ukrainie
Tenis
Roland Garros. Iga Świątek pokonała Jelenę Rybakinę. Wielki powrót królowej Paryża
Tenis
Roland Garros. Iga Świątek awansowała z problemami, ale schody dopiero się zaczną