Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu

Katarzyna Kawa zagrała w finale turnieju WTA w Bogocie. To pierwszy tak dobry wynik 32-letniej tenisistki z Krynicy od sześciu lat.

Publikacja: 07.04.2025 14:36

Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu

Foto: EPA/Carlos Ortega

Po ostatnim spotkaniu Copa Colsanitas Zurich presentado por VISA, rozgrywanym w ubiegłym tygodniu w stolicy Kolumbii, Polka zeszła z kortu pokonana. Uległa zdecydowanie wyżej notowanej zawodniczce gospodarzy (54. WTA), broniącej tytułu, Camili Osorio 3:6, 3:6.

Podczas końcowej ceremonii Kawa była jednak bardzo zadowolona. Radością podzieliła się również na swoich profilach społecznościowych. Pisała o „przyjemnym turnieju”, podczas którego czuła, „że jest mile widziana”. Nie przesadzała, bo organizatorzy złożyli gratulacje po polsku i zaprosili tenisistkę za rok.

Kiedy Katarzyna Kawa stanęła w jednym szeregu z Igą Świątek

Za dotarcie do finału tego turnieju, który miał rangę WTA 250, Polka zarobiła 21 484 dol. Nie premia była jednak najważniejsza. Kawa od dłuższego czasu szuka swojego miejsca na tenisowej planecie. Wahała się między deblem a singlem, lepsze wyniki miała w grze podwójnej, ale jednak w pojedynkę grać trzeba, można więcej zarobić, by się utrzymać.

Czytaj więcej

Iga Świątek potrzebuje więcej balansu i treningów. Nie zagra w Radomiu

Wyniki od dawna były mocno przeciętne. Tak dobrze, czyli finał singla turnieju WTA 250, osiągnęła sześć lat temu w łotewskiej Jumali. Rok później wspięła się na najwyższą pozycję w karierze – 112. W deblu jej największym osiągnięciem była 64 pozycja w sezonie 2022, dwa finały w turniejach rangi WTA oraz jedno zwycięstwo w kobiecym odpowiedniku challengera z Mają Chwalińską w parze.

W poprzednim sezonie tenisistka z Krynicy wyszła na moment z cienia, stając w jednym szeregu z Igą Świątek. Z wiceliderką rankingu zagrała w grze podwójnej Billie Jean King Cup Finals. Polki pokonały wtedy świetną czeską parę Marie Bouzkova – Katerina Siniakova. Uległy, ale po zaciętym spotkaniu (5:7, 5:7) mistrzyniom olimpijskim Jasmine Paolini i Sarze Errani. Kawa pokazała w tej sposób jak bardzo przydatna jest dla reprezentacji Polski.

Forma przychodzi we właściwym momencie

W Bogocie musiała najpierw walczyć w kwalifikacjach. Wygrała dwa mecze. W turnieju głównym odniosła cztery zwycięstwa, w tym z rozstawioną z „jedynką” Bouzkovą. Finał dał Kawie znaczący awans na liście WTA (o 67 pozycji).

Kryniczanka jest dziś notowana na 156 miejscu, a to oznacza, że ma zagwarantowany występ w kwalifikacjach Roland Garros. W hierarchii polskiego tenisa jest piąta za: drugą na świecie Świątek, Magdaleną Fręch (29. WTA), Magdą Linette (30. WTA) i Mają Chwalińską (121. WTA).

Dobra postawa w Kolumbii przyszła we właściwym momencie. W tym tygodniu Kawa zagra w Radomiu w turnieju kwalifikacyjnym Billie Jean King Cup. Nie będzie Świątek, która szuka fizycznej i psychicznej równowagi i kontuzjowanej Fręch.

Liderką kadry została Linette, a biorąc pod uwagę doświadczenie, osobą numer dwa w tej drużynie będzie właśnie Kawa. Powołania do reprezentacji dostały jeszcze Chwalińska i Martyna Kubka. Obie zawodniczki to rówieśniczki Świątek.

Polska gra w Radomiu o finały Billie Jean King Cup

Finalistka z Bogoty ma więc dobre przetarcie, jedyną niedogodnością może być tylko aklimatyzacja. Ale za to w Radomskim Centrum Sportu zawodniczki zagrają na nawierzchni ziemnej. Pierwszy mecz – ze Szwajcarią - odbędzie się 10 kwietnia (godz. 15:00). W piątek 11 kwietnia (również godz. 15:00) rywalkami Polek będą Ukrainki.

Czytaj więcej

Hubert Hurkacz nie zagra w domu. Wycofał się z turnieju w Monte Carlo

Przeciwniczki wystąpią w silnych składach. W Szwajcarii zabraknie Belindy Bencić, ale pojawi się Viktorija Golubić i Jil Teichmann, Ukraina przyjeżdża z Eliną Switoliną, Martą Kostiuk, solidnymi deblistkami Ljudmiłą i Nadią Kiczenkok. Do finałów w Shenzhen awansuje tylko zwycięzca i nie ma co liczyć na „dzikie karty”. Droga do Chin bez Świątek i Fręch w drużynie, choć z wracającymi do formy Linette i Kawą, znacznie się wydłużyła.

Jessica Pegula za plecami Igi Świątek

W kobiecym tenisie ten i poprzedni tydzień to rozgrzewka przed zasadniczą częścią sezonu na nawierzchni ziemnej. Oprócz turnieju w Bogocie panie w WTA zagrały w Charleston na specyficznej niebieskiej mączce.

Zwycięstwo odniosła Jessica Pegula. Amerykanka pokonała w finale swą rodaczkę Sofię Kenin 6:3, 7:5. To ósme trofeum w karierze 31-letniej zawodniczki, drugie w tym roku po wygranej w Austin. Pegula doszła też do finału WTA 1000 w Miami, w którym uległa Arynie Sabalence.

Ma dobry czas, o czym można się przekonać patrząc na ranking. Wyprzedziła właśnie Coco Gauff i znajduje się tuż za plecami Świątek. Polka ma nad Amerykanką przewagę 1369 pkt. To nie tak dużo, biorąc pod uwagę, że Pegula w poprzednim sezonie opuściła sezon na mączce i tej wiosny będzie tylko powiększać swój dorobek.

Po ostatnim spotkaniu Copa Colsanitas Zurich presentado por VISA, rozgrywanym w ubiegłym tygodniu w stolicy Kolumbii, Polka zeszła z kortu pokonana. Uległa zdecydowanie wyżej notowanej zawodniczce gospodarzy (54. WTA), broniącej tytułu, Camili Osorio 3:6, 3:6.

Podczas końcowej ceremonii Kawa była jednak bardzo zadowolona. Radością podzieliła się również na swoich profilach społecznościowych. Pisała o „przyjemnym turnieju”, podczas którego czuła, „że jest mile widziana”. Nie przesadzała, bo organizatorzy złożyli gratulacje po polsku i zaprosili tenisistkę za rok.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Billie Jean King Cup. Belinda Bencic nie przyjedzie do Radomia
Tenis
Hubert Hurkacz nie zagra w domu. Wycofał się z turnieju w Monte Carlo
Tenis
Iga Świątek potrzebuje więcej balansu i treningów. Nie zagra w Radomiu
Tenis
Długi cień Jannika Sinnera. Trwa bezkrólewie w męskim tourze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Jasmine Paolini zmienia trenera. Razem wspięli się na szczyt