Luty to w męskim tenisie najdziwniejszy miesiąc w roku, jedyny, w którym nie ma ani Wielkiego Szlema, ani turnieju ATP 1000. Zazwyczaj jest to więc czas dla tenisistów, którzy liżą rany po nieudanym Australian Open i wykorzystują moment odpoczynku najlepszych.
W takiej sytuacji znajduje się dziś Hurkacz. Ma wyjątkową okazję, by zacząć odrabiać rankingowe straty z ostatnich miesięcy. Po kontuzji w Wimbledonie w lipcu ubiegłego roku Polak nie doszedł do siebie sportowo i fizycznie. Przegrywał szybko, czasami kreczował, osunął się w rankingu. Po wczesnej – już w drugiej rundzie – porażce w Australian Open, Polak zajmuje dziś 21 pozycję, najniższą od kilku lat.
Hubert Hurkacz – Flavio Cobolli. Mecz do jednej bramki
Już wiadomo, że po turnieju w Rotterdamie zachowa dorobek punktowy, czyli plan minimum został wykonany. W ubiegłym roku zakończył występ w drugiej rundzie, w której uległ Talonowi Griekspoorowi. Pokonał natomiast Jirziego Leheckę.
Czytaj więcej
To najlepsza książka o gwiazdorze tenisa, jaka ukazała się po polsku, od czasu autobiografii Andre Agassiego „Open”.
W przypadku mało stabilnego Hurkacza każdy mecz jest teraz dużym wyzwaniem, nawet z takim rywalem jak Flavio Cobolli (35. ATP). 22-letni Włoch rok temu znalazł się wśród stu najlepszych tenisistów na świecie. Jego największym sukcesem jest finał z Waszyngtonu z poprzedniego sezonu. Mimo rosnącej formy zawodnika mieszkającego w Rzymie, Hurkacz pokonał go już dwukrotnie, najpierw na trawie w Halle, a potem na nawierzchni twardej w Cincinnati.