Sabalenka oraz Badosa to przyjaciółki, ale na korcie uśmiechy zobaczyliśmy tylko na początku drugiego seta, gdy Hiszpanka się potknęła, upadła i błyskawicznie podniosła kciuk, zapewniając, że nic się nie stało. To był już moment, gdy chyba zdawała sobie sprawę, że jej najlepszy tenis od lat – była jeszcze w 2022 roku wiceliderką rankingu, ale później zmagała się ze skutkami zmęczeniowego złamania kręgosłupa, które groziło nawet końcem kariery – to na Białorusinkę za mało.
Pierwsza partia była jeszcze wymianą ciosów. Widzieliśmy mecz energetyczny, piłki przyjmowały dużo agresji, to był tenisowy heavy metal. Rozegranie pierwszych pięciu gemów – Badosa przełamała Sabalenką i mogła prowadzić 3:0, ale szybko straciła przewagę – zajęło tenisistkom 32 minuty. Im dłużej spotkanie trwało, tym przewaga liderki światowego rankingu była jednak coraz większa.
Czytaj więcej
Iga Świątek wygrała 6:1, 6:2 z Emmą Navarro i awansowała do półfinału Australian Open. Dyskusję o meczu zdominował jednak temat błędu arbiter Evy Asderaki-Moore.
Białorusinka posyłała na stronę rywalki kolejne bomby. O ile w pierwszym secie, złożonym z 74 punktów, zagrała 19 winnerów przy 14 niewymuszonych błędach, o tyle już w drugim – znacznie krótszym (48 akcji) – miała bilans 13:7. To była dominacja. – Teraz Paula pewnie będzie mnie przez dzień albo dwa nienawidzić, ale mam nadzieję, że pozostanie moją przyjaciółką. Kiedy znów pójdziemy na zakupy, zapłacę za wszystko – zapewniła Sabalenka, a później Badosę pocieszała.
Australian Open. Aryna Sabalenka przeprogramowała swój tenis
26-latka może być pierwszą od czasów Martiny Hingis (1997–1999) tenisistką, która wygra Australian Open po raz trzeci z rzędu, choć każdy z tych turniejów grała tak naprawdę jako inna zawodniczka. Dwa ostatnie sezony były czasem, gdy Białorusinka zaczęła przeprogramowywać swój tenis i dziś – obok brutalnej siły forehandu – są w nim także elementy bardziej subtelne.