Kamil Majchrzak: Ja musiałem zaczynać od zera

Kamil Majchrzak w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wraca do swojej sprawy dyskwalifikacji za doping i porównuje je z przypadkami Igi Świątek i Jannika Sinnera. Opowiada też o trudnym powrocie i zbliżającym się United Cup.

Publikacja: 29.12.2024 12:32

Kamil Majchrzak

Kamil Majchrzak

Foto: PAP/Marcin Cholewiński

Czy po tym, czego pan doświadczył w związku ze swoją sprawą, zatrudnił pan specjalną osobę, która sprawdza dokładnie zawartość odżywek albo leków, które pan stosuje?

Zawsze uważałem na to co przyjmuję, również przed „moją sprawą”. Tak samo robił to mój sztab, sprawdzał skład suplementów i leków. Dziś jednak wiem, bo odczułem to na własnej skórze, że żaden produkt nie daje stuprocentowej gwarancji czystości. Dla bezpieczeństwa korzystam teraz z produktów tylko jednej firmy. Jest wiarygodna skoro byłem w tym roku badany kilkanaście razy i dalej mogę grać w turniejach. Nie zamierzam zmieniać tej firmy, będę się jej kurczowo trzymał.

Niestety, ale wskutek tego, co się wydarzyło dwa lata temu, w głowie została mi obawa, że coś złego może się stać nawet wtedy stosuję zwykłą odżywkę, znaną na rynku. Jeżeli natomiast jestem chory, co wymaga kuracji lekami, to obojętnie, czy to są zwykłe krople do nosa, czy antybiotyk, mam lekarzy, którzy pracują w sporcie i oni wiedzą, co mogą mi przepisać. Dokładnie analizują skład. Na własną rękę też staram się weryfikować takie leki.

To dodatkowe koszty i poświęcony czas.

Jestem zawodowym sportowcem. Muszę być wyczulony na to, co spożywam. Muszę minimalizować ryzyko. W obecnych czasach, przy wysokiej czułości aparatury w laboratoriach, badania pokazują najmniejsze ślady substancji, również takiej, której nie powinno tam być, bo znalazła się w leku albo suplemencie wskutek zanieczyszczenia. Zastosuję taki suplement i robi się problem, tak jak u mnie dwa lata temu.

Czytaj więcej

Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie

Pan był zawieszony przez 13 miesięcy, Iga Świątek przez miesiąc, Jannik Sinner przez tydzień. Jak pan ocenia postępowanie ITIA (Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa) w tych wszystkich przypadkach?

Ciężko porównać te sprawy jeden do jednego. Można porównywać szybkość wydania werdyktu, długość trwania zawieszenia. Zanim ja dostałem decyzję, choć robiłem wszystko na czas i wykonywałem wszystkie polecenia, czekałem ponad pół roku na ostateczną decyzję. Sprawy Jannika i Igi zostały wyjaśnione bardzo szybko. Przypadek Jannika, z mojej perspektywy, stawia dużo znaków zapytania, nie wszystko było transparentne. Co do Igi nie chcę szerzej komentować tej sprawy, bo nie zagłębiałem się w ten przypadek.

Co pan stracił z powodu dyskwalifikacji?

W najgorszym czasie, tuż po otrzymaniu informacji o zawieszeniu – dobre imię, poczucie własnej wartości, wiarę w siebie. Miałem do siebie pretensje, że coś zaniedbałem, choć działałem przecież nieświadomie. Poniosłem wielkie straty w sferze mentalnej, duchowej, egzystencjalnej. Sportowo to nie trzeba tego dokładnie tłumaczyć. Wtedy (październik 2022 – red.) byłem w okolicy 80. miejsca. Czułem się pewnie w pierwszej setce, myślałem, żeby piąć się wyżej w rankingu. Wierzyłem, że fizycznie, mentalnie, tenisowo stać mnie na to. Dalej w to wierzę, ale zostałem zastopowany na dwa lata.

Jak dotkliwe były wydatki związane z wyjaśnieniem pana sprawy?

Nic nie zarobiłem przez czas trwania zawieszenia. Zostały mi odebrane nagrody za turnieje w których grałem po dodatnim wyniku testu antydopingowego. Poniosłem koszty dochodzenia swojej niewinności, a potem dokładałem do turniejów, od których rozpocząłem swój powrót do tenisa.

Iga Świątek powiedziała, że na prawników wydała 70 tys. dol. plus 15 tys. na badania.

Takie wydatki trzeba ponieść, aby się oczyścić. To realna kwota dla każdego z nas, obojętnie na której pozycji w rankingu jesteśmy i ile zarabiamy.

Mija prawie rok odkąd wrócił pan do gry. Zaczął pan od turniejów najniższej rangi ITF w tunezyjskim kurorcie Monastyr. Co było najcięższe w odbudowywaniu rankingu?

Nie wiedziałem czego się po sobie spodziewać, jak zareaguję. Nie grałem przez rok, przez kilka miesięcy nie trenowałem. Od momentu wygrania sprawy przystąpiłem do wytężonej pracy. Wiedziałem, że muszę przygotować ciało i umysł do wyjątkowego wysiłku, bo zdawałem sobie sprawę, że aby wrócić do miejsca w którym byłem, trzeba grać więcej turniejów, meczów, częściej podróżować. Miałem obawy, że utknę gdzieś w niższej lidze. Ale szybko udało mi się przejść na poziom challengerów. Poszło tak, jak chciałem.

Nic nie zarobiłem przez czas trwania zawieszenia. Zostały mi odebrane nagrody za turnieje w których grałem po dodatnim wyniku testu antydopingowego.

Poziom w tenisie się poprawił?

Stale wzrasta. Między zawodnikami, których dzieli kilkaset miejsc w rankingu różnice się zacierają. O wygranej decydują niuanse. Naprawdę trudno się przebić w męskim tenisie, szczególnie jak się zaczyna od zera.

Niedawno podczas challengera w Breście grał pan z Joao Fonseką, 18-letnim Brazylijczykiem, który wygrał Next Gen. Czy to będzie niedługo zawodnik ścisłej czołówki?

Da się odczuć na rakiecie, że posiada dużą siłę gry. Ma przed sobą przyszłość. Jak wysoko awansuje? Na sukces składa się wiele czynników. Poczekajmy. Na razie to zawodnik z ogromnym potencjałem.

Czytaj więcej

Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie

Zaczyna pan sezon - jak dawniej, gdy był pan wysoko w rankingu - w Australii. Na początek czeka pana występ w United Cup. Wierzy pan, że w ogóle wyjdzie na kort?

Lubię występy w reprezentacji. W tenisie gra się dla siebie i samemu, a turnieje drużynowe dają taką pozytywną odmianę, gra się dla kraju, emocje są inne, bardzo pozytywne i mobilizujące.  Mamy mocną drużynę. Liderami są Iga i Hubert, mamy w drużynie świetnego deblistę Janka Zielińskiego, są Alicja Rosolska, Maja Chwalińska. Ja co najwyżej jestem pierwszym rezerwowym w singlu i pogodzę się z tą rolą, bo to oznaczałoby, że dobrze nam idzie. Będę wspierać tę drużynę z całych sił. W ubiegłym roku Polska grała w finale. Stać nas na powtórkę, a nawet na zwycięstwo.

Po powrocie na kort w ubiegłym roku marzył pan o wywalczeniu miejsca gwarantującego start w kwalifikacjach do US Open. Nie udało się, ale jest wywalczona kwalifikacja do Australian Open. Jakie ma pan dalsze plany?

W Australian Open celem jest awans do turnieju głównego, a potem chciałbym przebić się do pierwszej setki, w przyszłości do top 50. Najważniejsze, aby regularnie kwalifikować się do turniejów ATP, marzeniem jest gra w drugim tygodniu Wielkiego Szlema. To są ambitne wyzwania, ale rok temu zaczynałem od zera, a wspiąłem się na 120. miejsce.

Czy po tym, czego pan doświadczył w związku ze swoją sprawą, zatrudnił pan specjalną osobę, która sprawdza dokładnie zawartość odżywek albo leków, które pan stosuje?

Zawsze uważałem na to co przyjmuję, również przed „moją sprawą”. Tak samo robił to mój sztab, sprawdzał skład suplementów i leków. Dziś jednak wiem, bo odczułem to na własnej skórze, że żaden produkt nie daje stuprocentowej gwarancji czystości. Dla bezpieczeństwa korzystam teraz z produktów tylko jednej firmy. Jest wiarygodna skoro byłem w tym roku badany kilkanaście razy i dalej mogę grać w turniejach. Nie zamierzam zmieniać tej firmy, będę się jej kurczowo trzymał.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Tenis
Długi i ciężki mecz Polski na początek United Cup
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay