Rok temu również po zakończeniu finału zalała się łzami. Wtedy przegrała dość niespodziewanie, a może nawet niesprawiedliwie z Amerykanką Coco Gauff (6:2, 3:6, 3:6). Teraz Sabalenka też płakała, bo sobotni wieczór na korcie Arthura Ashe'a był pełen emocji, ale jej oblicze rozświetlał także uśmiech.
- Wiem jak ciężko przegrać tutaj w finale - pocieszała zawiedzioną Pegulę podczas ceremonii dekoracji. Amerykanka robiła, co tylko mogła. Zagrała naprawdę dobry mecz, może jeden ze swoich najlepszych, ale podczas tegorocznego US Open Sabalenka była poza zasięgiem.
US Open. Pięć setboli Aryny Sabalenki
Wychodząc na mecz finałowy Pegula zdjęła słuchawki, jakby chciała czerpać energię z atmosfery, jaką stworzyła publiczność na największym z tenisowych stadionów. To dobrze na nią podziałało. Mecz zaczęła z nadzieją, mocno zmotywowana. Czerpała z trybun na których usiedli m.in. siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 Lewis Hamilton i złoty medalista olimpijski w biegu na 100 m Noah Lyles.
Już w pierwszym gemie, przy serwisie Sabalenki, Pegula prowadziła 30:0. To był sygnał, choć Białorusinka jeszcze wtedy odrobiła straty. Minęło kilka minut i w trzecim gemie tenisistka z Buffalo przełamała rywalkę. Podniosła się wrzawa potęgowana zamkniętym dachem.
Czytaj więcej
Iga Świątek nie zagra o zwycięstwo w turnieju WTA 1000 Cincinnati Open. Polka wyraźnie uległa w półfinale Arynie Sabalence 3:6, 3:6. A już za tydzień US Open.