Obie Polki miały rozpocząć zmagania w Londynie we wtorek wieczorem. Późnym popołudniem okazało się, że nie da się rozegrać ich meczów przed nocą. Zostały przełożone. Środa również była deszczowa. Od południa do 14 korty były zakryte. Magda Linette i Magdalena Fręch cierpliwie czekały na to, co się wydarzy.
Sesja środowa rozpoczęła się późno po południu już bez wielkich zakłóceń. Obie nasze reprezentantki grały na bocznych kortach, choć miały za rywalki zawodniczki z czołówki. Nie były faworytkami.
Nieudany wielkoszlemowy sezon Magdy Linette
Trudniejsze zadanie miała Linette. 32-letnia zawodniczka spotkała się z ubiegłoroczną półfinalistką Eliną Switoliną. Ale na trzy mecze raz pokonała Ukrainkę, trzy lata temu właśnie na Wimbledonie.
Poznanianka zagrała dobry mecz. Zrobiła wszystko co może, aby wygrać, ale to nie wystarczyło. Rywalka była o kilka piłek lepsza. Warto docenić, że Polka odrobiła stratę przełamania w drugim secie, obroniła chwilę potem piłkę meczową w tie-breaku i wygrała tego seta. W rozstrzygającej części spotkania wydawało się, że Switolina traci siły, wzięła nawet przerwę medyczną, ale do niej należały decydujące gemy.
Czytaj więcej
Hubert Hurkacz już w pierwszym meczu Wimbledonu napotkał kłopoty. Ale po falstarcie pozbierał się i wygrał z Mołdawianinem Radu Albotem 5:7, 6:4, 6:3, 6:3. Polak uważany jest za jednego z kandydatów do zwycięstwa.