Korespondencja dziennikarza „Rzeczpospolitej” Kamila Kołsuta z Paryża
Paolini kiedyś nie była w stanie wyobrazić sobie, że ona, wychowana w Toskanii dziewczynka, która zakochała się w tenisie jako pięciolatka, wystąpi w finale turnieju wielkoszlemowego. Cieszyła się grą, marzyła o profesjonalizmie, ale bycie wśród najlepszych, walka o tytuły? Nigdy w życiu.
- Wydaje mi się, że to ważne, aby w życiu mieć marzenia, ale ja dojrzewałam do nich krok po kroku — mówi dziś Paolini. - Pamiętam, jak dziwiłam się słuchając Novaka Djokovicia, który mówił, że już jako dzieciak chciał być numerem jeden. Wydawało mi się czymś niewiarygodnym, że można mieć takie marzenia. Ja nie miałam. Nigdy nie śniłam o finale turnieju Wielkiego Szlema, a jednak tu jestem.