Korespondencja dziennikarza „Rzeczpospolitej” Kamila Kołsuta z Paryża
23-latka z Raszyna podczas meczów pokazuje oblicze, które świat tenisa już dobrze zna. Pochodzi do swojej profesji na chłodno, czasami wręcz mechanicznie - „L'Equipe” jeszcze przed rozpoczęciem turnieju pisała o deprymującym rywalki „obliczu robota” - i jeśli osiągnie odpowiedni poziom koncentracji, wchodząc w swój stan zen, potrafi zdominować przeciwniczkę bardziej niż ktokolwiek inny na świecie, co kończy się jednostronnymi meczami.
Przekonały się o tym podczas Roland Garros przede wszystkim Anastazja Potapowa (6:0, 6:0) oraz Marketa Vondrousova (6:0, 6:2). Obie, choć należą do światowej czołówki, zderzyły się z TGV i musiały zejść z kortu po kilkudziesięciu minutach, a Czeszka mówiła później dziennikarzowi „Blesku” o uldze, którą poczuła, kiedy w drugim secie zdołała wygrać z Polką pierwszego gema.
Czytaj więcej
Aryna Sabalenka odpadła z Roland Garros i nie wzięła udziału w konferencji prasowej. Głos zabrała kilka godzin później
Roland Garros. Jak i dlaczego Iga Świątek serwuje bajgle
Niezwykła zdolność skupienia, będąca zarówno efektem introwertycznego charakteru, jaki i wieloletniej pracy z psycholog sportu Darią Abramowicz sprawia, że nikt nie jest dziś w świecie tenisa tak bezlitosny, jak Świątek. Polka zaserwowała Czeszce swojego 91. bajgla (tak mówi się o wyniku 6:0) w karierze. Tylko w poprzednim sezonie „wypiekła” takie 23, a Coco Gauff oraz Jessica Pegula — zajęły pod tym względem w kobiecym tourze drugie miejsce — tylko po osiem.
- Oglądałam jej mecz z Potapową i od razu powiedziałam sobie, że nie mogę próbować robić tego samego, bo mogłabym zwariować. Pomyślałam raczej: „Aryna, w porządku, skup się na sobie. To jej świat, z tymi bajglami” - mówiła Aryna Sabalenka, która podczas meczów wszystkie emocje ma zazwyczaj na wierzchu, więc jej oblicze na korcie bywa rewersem wizerunku Świątek.