Korespondencja dziennikarza „Rzeczpospolitej” Kamila Kołsuta z Paryża
Wielu przed tegorocznym turniejem widziało w Sabalence jedyną, która może powstrzymać na paryskiej mączce Igę Świątek, ale Białorusinka przegrała — prawdopodobnie nie tyle z młodą rywalką, co raczej z własnym ciałem. Widzieliśmy, że podczas ćwierćfinału z Andriejewą na korcie cierpiała i trudno było jej się skupić na tenisie.
Wiceliderka światowego rankingu już podczas pierwszego seta wezwała lekarza. Poprosiła o leki, kilkadziesiąt minut później sytuacja się powtórzyła. Mówiła: „Daj mi coś, żebym poczuła się lepiej”, a jej mowa ciała sugerowała, że prawdopodobnie zmaga się z problemami żołądkowymi. Przeżywała kalwarię, ale w pierwszej partii zwyciężyła po tie-breaku. Drugą wygrała już Andriejewa.
Czytaj więcej
- To najważniejsza postać swojego pokolenia - przekonuje trzykrotny mistrz Roland Garros. - Jest wielką mistrzynią - dodaje Michael Chang.
Roland Garros. Kim jest Mirra Andriejewa, która zatrzymała Arynę Sabalenkę
Obolała Sabalenka prawdopodobnie była w stanie nawiązać walkę tylko dlatego, że po drugiej stronie siatki stanęła 17-latka. Andriejewa, choć to już uznany talent, momentami wydawała się zaskoczona szansą. Popełniała błędy, marnowała okazje, ale z czasem podniosła poziom swojej gry. - Mieliśmy z trenerem plan, lecz w trakcie meczu nawet o nim nie pamiętałam - wyznała już po spotkaniu.
Właśnie Rosjankę wyróżniła Agnieszka Radwańska, pytana o najciekawsze nazwiska w kobiecym tourze. - Andriejewa przykuwa uwagę. Gra fajny tenis i ma chłodną głowę, bo wychodzi na kort i po prostu robi swoje - wyjaśniała. Takie oblicze młodej zawodniczki widzieliśmy w drugiej części meczu, kiedy losy zwycięstwa zaczynały przechylać się na jej korzyść.