Korespondencja z Paryża
Używanie słowa „pogrom” w kontekście wydarzeń na korcie nie jest eleganckie, ale niedzielny mecz był starciem tenisistek z dwóch zupełnie innych światów. Świątek od pierwszej piłki grała pewnie, odważnie i konsekwentnie, co sprawiło, że zamiast sportowej rywalizacji obejrzeliśmy surową lekcję. Polka zdeklasowała Potapową. Pierwszy set trwał 19 minut, a Rosjanka wygrała w nim tylko 6 piłek.
Potapowa, która bywa mocna w gestach oraz słowach, nie miała żadnych argumentów. Nawet, gdy piłka po jej uderzeniach flirtowała z linią i dopiero Świątek wywoływała aut, Polka zawsze miała rację. Kiedy rywalka wygrała dwie wymiany z rzędu, po każdej dostała burzę braw.
Czytaj więcej
- Totalnie ją rozumiem, ja właściwie zrobiłabym to samo - mówi wiceliderka kobiecego tenisa
To były epizody. Polka dominowała zarówno przy swoim podaniu, jak i gemach serwisowych Rosjanki, jakby wzięła sobie za punkt honoru ustanowienie rekordu w tempie rozstrzygnięcia wielkoszlemowego meczu. Drugi set, czego trudno było się spodziewać, był jeszcze bardziej jednostronny, niż ten pierwszy. Potapowa w 21 minut wygrała w nim cztery wymiany.
Roland Garros. Iga Świątek wreszcie zagrała bez dachu
Mecz Świątek z Potapową był nowym otwarciem turnieju na 15-tysięcznym korcie Philippe-Chatrier, bo po raz pierwszy w tym roku organizatorzy odsłonili dach. To wpłynęło zarówno na warunki gry, jak i jej śledzenia, bo kibicom w górnych rzędach towarzyszył przeszywający chłodem wiatr.