Linette (55. WTA) i Curenko (40. WTA) to mniej więcej to samo pokolenie tenisistek z niemałym doświadczeniem i podobnymi sukcesami (Polka wygrała dwa turnieje WTA w singlu i dwa w deblu, Ukrainka cztery singlowe), ale przez lata trafiały na siebie rzadko. Najpierw zmierzyły się w turnieju ITF (z pulą 25 tys. dol.) w 2011 roku w Opolu i Linette wygrała wyraźnie. Następnie zagrały po 11 latach na trawie w Eastbourne i wtedy trochę lepsza była rywalka Polki.
Magda Linette - Łesja Curenko: Dużo biegania, falujący poziom
Trzeci mecz na Florydzie ponownie przyniósł trzy sety, ostatni wygrała Curenko. Było w tym spotkaniu dużo biegania, niemało długich wymian, poziom jednak mocno falował - raz jedna, raz druga miała przypływy skuteczności. W decydującym secie Polka prowadziła 3:1, by za chwilę przegrywać 3:5, zerwała się, odrobiła gema, ale, mając serwis, nie doprowadziła do remisu.
Czytaj więcej
Większość grających w Indian Wells przeniosła się z zachodu na wschód USA, by przystąpić do drugiej części Sunshine Double – turnieju Miami Open. Iga Świątek i Carlos Alcaraz będą walczyć o podwójny triumf w Ameryce.
Linette wyjedzie z marcowych turniejów w USA z dwiema singlowymi porażkami w pierwszych rundach, tyle, że dobrze płatnymi: w Indian Wells zarobiła 30 050 dolarów, w Miami - 23 250 dolarów, plus to, co uda się zdobyć jeszcze w deblu.
Ukrainka awansowała do drugiej rundy, w której zmierzy się z Greet Minnen (64. WTA). Miała w tym miejscu czekać rozstawiona z nr 18 Czeszka Barbora Krejcikova, ale wycofała się z turnieju. Na jej miejsce weszła Belgijka, „szczęśliwa przegrana” z kwalifikacji.