Choć Dolina Coachella jest w części kalifornijską górską pustynią, to leżące tam w hrabstwie Riverside, 200 km na wschód od Los Angeles, miasteczko Indian Wells (liczące niespełna 5000 stałych mieszkańców) świetnie potrafi od lat zorganizować szósty pod względem wielkości turniej tenisowy na świecie.
Robi to z powodzeniem dzięki pieniądzom założyciela firmy Oracle, miliardera Larry’ego Ellisona, który ceni wiele sportów, ale tenis szczególnie, więc kupiwszy Indian Wells Tennis Garden w 2009 roku, zrobił z niego supernowoczesny ośrodek do uprawiania tej dyscypliny, a z samego turnieju wzór dla innych.
Tennis Paradise czyli 29 kortów, kasyna i lokalne wino
Od lat Tennis Paradise przyciąga nie tylko dlatego, że główny stadion mieści ponad 16 tysięcy widzów, że jest tam w sumie 29 kortów, że dookoła widać nie tylko górskie pasma i strzeliste palmy, ale są też wspaniałe kwietne aleje i ogrody. Dochodzi, dla zainteresowanych, kasyno, są świetne lokalne wina, znane restauracje i wiele innych przyjemności, jakich pragną nie tylko Kalifornijczycy.
Dla zawodowego tenisa to miejsce ważne, już dziewiąty rok z rzędu BNP Paribas Open zdobywa głosami uczestniczek i uczestników tytuł najlepszego wydarzenia roku w cyklach WTA i ATP. W 2023 roku imprezę odwiedziło łącznie 450 tysięcy osób, to frekwencja zbliżona do Wielkiego Szlema.
Czytaj więcej
Przyczyna, dla której najlepszy tenisista świata nie pojawi się na kortach Indian Wells jest wciąż ta sama – brak szczepień na Covid-19.