Można śmiało powiedzieć, że na korcie centralnym Dubai Duty Free Tennis Stadium Polak (8. ATP) i Niemiec (25. ATP) rozegrali mecz w pewien sposób klasyczny: obaj potężnie serwują (Hubert nieco lepiej), obaj lubią mocnym podaniem otwierać drogę do zwycięskich punktów, na szybkiej nawierzchni mozolnych wymian zatem nie uznają.
Gemy w ich meczu zwykle nie są długie, ale sety już tak, gdyż o wzajemne przełamania serwisów jest raczej trudno. Hurkacz i Struff w poniedziałkowy wieczór zrobili zatem widzom pokaz atakującego, bezkompromisowego tenisa, o zwycięstwie, siłą rzeczy, musiały decydować tie-breaki.
W tej specjalności Polak był w minionym sezonie zdecydowanym liderem w ATP Tour, zagrał mnóstwo dogrywek. Wprawdzie nie wygrywał wszystkich (w kwestii skuteczności byli lepsi), lecz ogromne doświadczenie z pewnością zdobył i nie można wykluczyć, że je przełożył na sukces w spotkaniu ze Struffem. Opowieść o tym meczu można zatem skrócić do jednego seta – każdy był niemal jednakowo zacięty, dynamiczny, wyrównany i bezwzględnie prowadził do trzynastego, rozstrzygające gema. Tylko w ostatnim pojawiło się kilka dłuższych gemów, co wynikało trochę ze zmęczenia i trochę z ambicji grających.
Czytaj więcej
Druga runda turnieju ATP 500 ABN AMRO Open znów była ostatnią dla polskiej rakiety numer 1. Hurkacz przegrał z Holendrem Tallonem Griekspoorem po trzech zaciętych setach zakończonych tie-breakami. Po tygodniu przerwy Polak zagra w Dubaju.
Po prawie trzech godzinach poznaliśmy zwycięzcę, Hubert Hurkacz dość spokojnie przyjmował konieczność rozegrania tak długiego spotkania, wyrównał bilans spotkań z doświadczonym Niemcem do wyniku 2-2 i ma cały wtorek na odpoczynek. W środę zagra z Martererem lub O’Connellem, to rywale teoretycznie nieco słabsi od Struffa, ale wydaje się, że w Dubaju na trzech tie-breakach ten szczególny dorobek Polaka i tak się nie skończy.