Sponsorem tytularnym turnieju o nazwie Open 13 Provence w Marsyll jest urząd oznaczonego pocztowym numerem 13 departamentu Bouches-du-Rhône w pięknym śródziemnomorskim regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże. Impreza jest nieduża (cykl ATP 250), ale dla  Huberta wygodna – z jego apartamentu w Monte Carlo na korty położone w Palais des Sports w Marsylii jest jakieś 200 km, samolotem latać nie trzeba. Obsada jest w miarę dobra, poza rozstawionym z nr 1 Polakiem grają Grigor Dimitrow (nr 2), Karen Chaczanow (3) i Ugo Humbert (4) – ta trójka też awansowała do ćwierćfinału.

Hubert Hurkacz (8. ATP) nie męczył się z Szewczenką (56. ATP) przesadnie długo. Pierwszy set wygrał rozbijając nieco spłoszonego rywala serwisem, w drugim rosyjski obywatel Kazachstanu (zmiana barw narodowych w tym regionie to znana sprawa, Sasza z Rostowa nad Donem też uległ mocy przekonywania szefa Federacji Tenisowej Kazachstanu Bułata Utemuratowa) opanował nerwy, pokazał więcej umiejętności, do stanu 3:3 jakoś wytrwał, nawet raz odrabiając stratę gema serwisowego. 

Czytaj więcej

Puchar Davisa. Hubert Hurkacz i spółka wygrali z Uzbekistanem

Kiedy jednak Polak objął prowadzenie 4:3 i serwował, koniec meczu zbliżył się już błyskawicznie – godzina gry, 13 asów i po robocie. Wygląda na to, że na dość szybkiej nawierzchni we francuskiej hali Hurkacz czuje się dobrze, podanie służy, podróże z Australii do Uzbekistanu (na mecz Pucharu Davisa) i Uzbekistanu do Europy nic nie ujęły z formy polskiej rakiety nr 1. 

W piątek Hubi zagra z Tomasem Machacem (66. ATP), z którym wcześniej oficjalnego meczu w ATP World Tour nie grał. W sportowej biografii Czecha nie ma może wielkich wyników, ale w tym roku w Australian Open potrafił wygrać z Francesem Tiafoe, a w Marsylii w pierwszej rundzie zwyciężył steranego, ale wciąż mądrze grającego Andy’ego Murraya. Ktoś może pamiętać, że dwa lata temu Machać wygrał z Chińczykiem Zhizhenem Zhangiem finał polskiego challengera ATP w Kozerkach.