Drugie zwycięstwo Igi Świątek w turnieju mistrzyń WTA można zapamiętać na dwa sposoby. Pierwszy każe zauważyć, że wynik 6:0, 7:5 dla Polki oznacza, iż obecna wiceliderka rankingu światowego po raz 22. wygrała w tym roku set do zera, co jest niewątpliwie osiągnięciem w konkurencyjnym świecie damskiego tenisa zawodowego, tym bardziej że tyczyło gry z trzecią tenisistką świata.
Można też zauważyć, że w drugim secie zdarzył się inny mały statystyczny rekord, o którym Gauff niewątpliwie chciałaby zapomnieć: prowadząc 5:4 i 15:0 oraz serwując, Amerykanka straciła osiem kolejnych punktów, wiele po podwójnych błędach przy podaniu. Zamiast wiszącej w powietrzu ekscytacji z doprowadzenia do trzeciego seta przez Coco, widzowie ujrzeli znów zaciśniętą pięść polskiej mistrzyni i jej przyspieszony marsz po zwycięstwo, dziewiąte na dziesięć spotkań z młodą rywalką z USA.