Trudno było orzec, patrząc na Coco Gauff, czemu wyszła na ten mecz z pewną nieśmiałością, by nie powiedzieć – ze strachem w oczach. Nie tak dawno w Cincinnati efektownie przełamała niemoc wobec Igi Świątek, wygrała potem pięknie US Open twierdząc, że jest już gotowa na starcia ze wszystkimi mocnymi rywalkami, ale w Cancun w nocy ze środy na czwartek (czasu polskiego) na początku nie było widać tej gotowości.
Amerykanka od pierwszych piłek nie radziła sobie z serwisem Polki, sama też nie odnajdywała się przy własnym podaniu, co można zrzucić na zmienny silny wiatr, ale bez przesady, głów nie urywał. Oczywiście Iga z właściwa sobie energią zadania jej nie ułatwiała, wręcz przeciwnie, była nie tylko szybka i zadziorna, ale bardzo niewiele piłek psuła, atakowała właściwie w każdej sytuacji, na taką przeciwniczkę wielu sposobów nie ma.
Punkty uciekały Coco błyskawicznie, przez kilka gemów jakoś maskowała rosnącą frustrację, ale jak było 0:4, 0:5 i groźba porażki do zera stała się realna, Coco miała minę bliską płaczu. W pewnym momencie, sfrustrowana traconymi punktami, rzuciła rakietą o kort. Ostatecznie przegrała do zera w 27 minut, widzowie, którzy przyszli na to spotkania na Estadio Paradisus (znów nie było ich wielu, turniej pozostaje wielką wpadką organizacyjną WTA, ale barwy biało-czerwone i orły w koronie były widoczne) mieli powody do zadziwienia takim obrotem spraw.
Czytaj więcej
Po trzecim dniu turnieju mistrzyń w Cancun wiadomo, że Jessica Pegula wygrywając z Aryną Sabalenk...
Ta mała, choć dotkliwa porażka w pierwszym secie nieco odblokowała Amerykankę. Do drugiego seta Gauff wyszła już bardziej spokojna, posyłała piłki mniej nerwowo, nieco głębiej i okazało się, że jest jakaś droga do wyrównania gry. Iga też nieco obniżyła loty, tym bardziej, że trzeba było też myśleć o pokonywaniu meksykańskich podmuchów, ale wnet pojęła w czym rzecz i wzięła się za odrabianie strat, bo tablica wyników pokazała, że jest 1:3. W szóstym gemie Polka była blisko, ale po 13 minutach zaciętych wymian i przewag obu stron, Coco Gauff utrzymała prowadzenie 4:2. Dwa gemy później był jednak remis 4:4 i odżyła nadzieja, że Iga skończy pracę w dwóch setach.