– Powiedziałem przed tym spotkaniem, że muszę zagrać na 11 w skali do 10, aby zakończyć panowanie Alcaraza. Zagrałem, z wyjątkiem trzeciego seta, na 12. To był jedyny sposób, by pokonać Carlosa. Jest taki młody, a już ma dwa tytuły wielkoszlemowe, jest numerem 1 na świecie od wielu tygodni. Szczerze mówiąc, to po prostu niesłychane, więc aby go pokonać, musisz być lepszy od siebie i mi się to udało – rzekł zwycięzca chwilę po meczu.
Półfinał był niezwykle ciekawy, chociaż początek mniej więcej zapowiadał to, co stało się podczas tegorocznych spotkań Hiszpana z Rosjaninem w Indian Wells i Wimbledonie. Alcaraz ze znaną dynamiką ruszył ostro na rywala, wydawało się, że znów szybko osiągnie przewagę i zaraz zrobi swoje, lecz po paru błędach w ataku (i pretensjach do trenera Juana Carlosa Ferrero) nie zdołał przełamać głębokiej obrony Daniiła.
Miedwiediew grał spokojnie i precyzyjnie, konsekwentnie czyścił piłkami linie, powodując wzrost nerwowości młodszego rywala. Tie-break potwierdził, że w ten piątkowy nowojorski wieczór liczyć się opanowanie mistrza z 2021 roku, który wyraźnie wzmocniony pierwszym sukcesem utrzymał kontrolę także w drugim secie.
Wprawdzie ciągły atak Alcaraza w końcu dał mu seta, ale świetne akcje Miedwiediewa, kończone zabójczo dokładnymi piłkami przy liniach kortu, wróciły w secie czwarty i ostatnim, nie pomogły skoki Carlitoisa przy siatce, nie wystarczyły ryzykowne woleje. Okazało się, że można pokonać hiszpańskiego młodzieńca grą z głębi kortu. Publiczności się podobało, bo taka różnica stylów gry zawsze budzi dodatkowe emocje, a kilka niezwykłych punktów Miedwiediewa dało okazję do poderwania widzów z krzesełek.